poniedziałek, 19 lutego 2024

IDLES - TANGK (16.02.2024)

Wyczekany, niejednoznaczny, ambitny, inny - nowy album IDLES już jest i od kilku dni wypowiadają się o nim fani muzyki przeróżnej z całego świata.  Czy spełnił wygórowane oczekiwania? Podoba się, a może wręcz przeciwnie? Wydawać by się mogło, że "TANGK" podzieli słuchaczy. Ale czy na pewno? W gruncie rzeczy jest bardzo uniwersalny...

 


 

Idąc własną drogą nie będziesz mieć łatwo...

Nagrywanie muzyki zgodnie z własnymi przekonaniami, podobnie jak pójście inną drogą niż oczekiwana nie jest łatwe. Gdy zespół wierny jest wypracowanemu wcześniej stylowi, oskarżany jest o stagnację, brak pomysłów, powtarzanie się, gdy zaś zaryzykuje i postanowi coś zmienić - niekiedy o zdradę ideałów czy też przysłowiowe "sprzedanie się", a nawet "skończenie się". Pół biedy, gdy sytuacja dotyczy grup rozpoznawalnych w wybranych kręgach odbiorców. Najgorzej jest, gdy zespół, który był niszowy, zacznie stawać się naprawdę znany, zdobędzie tożsame z talentem swoich członków uznanie i rozgłos, a po jego twórczość sięgną uznani producenci, by pomóc w nagraniach kolejnego materiału...Jak to bywa z intrygującymi albumami, także i na temat "TANGK"  pojawiły się w sieci skrajne opinie.

Ale czy na pewno IDLES współpracując z producentami, którzy pracowali także z Radiohead, The Smile, Vince Staples czy Denzelem Curry'm sprzedali się, zrezygnowali ze swoich ideałów i stracili energię, luz, szczerość i poczucie humoru, które zawsze ich twórczości towarzyszyło? No niekoniecznie...

 


Kiedyś to było...

IDLES mają teraz przerąbane, bo ktoś ich zauważył i docenił, a także dlatego, że zwyczajnie się nudzą jednym brzmieniem i chcą coś zmienić, odkryć coś nowego. Mają na koncie już pięć płyt, a z każdą kolejną zyskują nowych słuchaczy. Czy dlatego, że brzmią teraz bardziej przystępnie, przebojowo, bo do post-punkowej estetyki dodali trochę więcej barw i melodii, a Joe Talbot zaczął więcej śpiewać w trochę innym stylu? Być może, bo to album dla otwartych odbiorców, którzy zmian się nie boją i którzy po prostu lubią słuchać muzyki dobrej, a przy okazji dobrze zrealizowanej.

Z drugiej strony jednak JAK dotrzeć do szerszej grupy odbiorców z czymś dobrym, ciekawym, wartościowym inaczej niż przez większe wytwórnie takie jak Partisan Records? Jak odbiorca, który nie zna wszystkich wytwórni świata, a przede wszystkim tych najmniejszych, ma poznać dany zespół i dowiedzieć się, że to właśnie tej muzyki chce słuchać przez kolejnych kilka tygodni, miesięcy a może i lat?

Dyskusja o wyższości jednego albumu nad innym wydawnictwem danej grupy, czy o tym, że twórczość zespołu x jest ciekawsza/lepsza/gorsza (niepotrzebne skreślić lub dodać własne określenie) niż zespołu y niespecjalnie ma sens, bo i tak fan danej muzyki sięgnie po prostu po to, co lubi i ceni. Dla kogo jest więc nowa płyta IDLES? Przede wszystkim dla słuchaczy, którzy nie lubią stagnacji, którzy lubią odkrywać, nie szeregują muzyki na gatunki i nie przypisują konkretnych zespołów do danej szuflady. Idles sięgają więc po post-punk, ale też elementy rocka, popu, hip-hopu i jazzu i robią to na swój sposób, z dużą dozą uśmiechu, z przymrużeniem oka.

 


Czy wszystko musi być na serio?

Wydany trzy lata temu "Crawler" był bardzo gitarowy i miejscami kipiał od wściekłości. Poprzednie albumy zresztą też. Nic więc dziwnego, że IDLES postanowili sięgnąć nieco dalej - tym razem postawić głównie na melodie i nagrać album o miłości. Czemu? A czemu nie! Przy okazji nie omieszkali też spojrzeć z dystansu i skomentować tego, co dzieje się na świecie pod kątem przepływu informacji, uczulić na konieczność weryfikacji źródeł, na fake newsy, skłonić do spojrzenia wgłąb siebie. Dużo jest tu też odniesień do popkultury i patentów z popowych przebojów, a wszystko to podane bardzo brytyjsko, z poczuciem humoru. 

Nie wierzycie? Wystarczy obejrzeć teledyski do "Gift Horse" i "Grace". Z pewnością dostrzeżecie pewne analogie codzienności, szczególnie pod kątem przebodźcowania i spotykających nas na każdym kroku absurdalnych sytuacji w pierwszym z nich zaś w drugim bardzo bezpośrednie  nawiązanie do "Yellow" grupy Coldplay (historia tego pomysłu TU), uczulające na treści dostarczane przez sztuczną inteligencję.

Sam początek albumu zdaje się kojarzyć bardzo luźno z popularną piosenką Bastille, "Roy" poniekąd z jednym z hitów Imagine Dragons, kilku przebojowych fragmentów tej płyty nie powstydziliby się tez Oasis czy Blur. Mamy tu charakterystyczne brzmienia dla Coldplay, Radiohead, Woodkida ("A Gospel"), Sleaford Mods , LCD Soundsystem, Alt-J, a także IDLES z poprzednich płyt i ambitną budującą nastrój końcówkę. Ale jak to?




O co chodzi w życiu?

Mimo różnic stylistycznych, gatunkowych, nastrojowych tak naprawdę wszyscy śpiewają o miłości - po swojemu, tak jak ją czują. To najbardziej uniwersalny, najbardziej chwytliwy i ponadczasowy temat. Właśnie o to chodzi w życiu - o bliskość, o przyjaźń, o miłość i o jej wszelkie aspekty - te wszystkie wzloty i upadki, wspólne przeżycia, uśmiechy i płacz, o doświadczenia, o emocje. Nie szukajcie ich w Internecie - zamiast tego spójrzcie wokół siebie. Spróbujcie dostrzec piękno w codzienności, w zmaganiach, w realizacji pasji, w kontaktach z najbliższymi. To ma sens, w przeciwieństwie do przewijania kilkunastosekundowych filmików i bezrefleksyjnego ufania w szczerość tego, co widzicie na malutkich telefonicznych ekranikach.

Tak naprawdę w twórczości IDLES niewiele się zmieniło - wciąż jest pasja i sens. To szczera, przewrotna twórczość zdecydowanie O CZYMŚ. Talbot nadal śpiewa niby od niechcenia, jednocześnie niosąc w słowach i barwie głosu ogrom emocji. Jego przyjaciele z zespołu nadal grają z pasją i wiedzą, co robią. Brzmią pełniej i bardziej różnorodnie dzięki współpracy z innymi niż dotychczas osobami, ale wciąż robią to, co czują. Swoją sztukę otulają ważnym przesłaniem, skłaniając wnikliwego odbiorcę do poszukiwań i rozszyfrowywania zagadek.

Wymowna jest okładka tego albumu - choć wszystko wybucha od nadmiaru energii i emocji, słońce niezmiennie świeci - codziennie wschodzi i zachodzi, otulając Ziemię swoim blaskiem. Choć wiele się zmienia, jest coś, czego można być pewnym i choćby to powinno nieść nadzieję, ukojenie i uśmiech w tym dziwnym, niespokojnym, chorym świecie. Ta płyta jest też o tym.

90% 

Posłuchaj płyty: IDLES - TANGK

 

Jak zabrzmi ten album na żywo przekonamy się już w listopadzie. IDLES są jedną z gwiazd festiwalu Inside Seaside. Zagrają w Amber Expo 9 listopada. Szczegóły na www.insideseaside.pl 

Nawet gdyby ten występ nie był ogłoszony ten tekst i tak by powstał, bo ten album na to zasługuje!