środa, 31 stycznia 2024

Toxic Holocaust + Hellripper - Gdańsk, Drizzly Grizzly 30.01.2024 [GALERIA ZDJĘĆ]

Nie tak miało być - chciałoby się podsumować wtorkowy wieczór w Drizzly Grizzly,  w ramach którego z powodów osobistych na scenie nie pojawił się wyczekiwany przez trójmiejską publiczność Abbath. W ostatecznym rozrachunku okazało się jednak, że choć gwiazda nie wystąpiła, był to świetnie spędzony czas, o co zadbali członkowie Toxic Holocaust i Hellripper, serwując fanom metalu potężną dawkę energii i punkowej bezkompromisowości o obezwładniającej sile rażenia.


Końcówka stycznia to czas niełatwy, naznaczony stresem i gwałtownymi zmianami pogody, który osoby zmagające się z przeróżnymi dolegliwościami eksploatuje zdrowotnie bardzo silnie. Boleśnie przekonał się o tym Olve Eikemo, lider Abbath, który musiał przerwać europejską trasę koncertową i  wrócić do Norwegii, by pożegnać się ze zmarłą mamą. Nie znaczy to jednak, że nie było warto przyjść do Drizzly Grizzly. Fani, którzy zapragnęli w tych trudnych chwilach wesprzeć muzyka i zostawić wiadomość mogli wpisać się do księgi kondolencyjnej, która czekała na nich na stoisku merchowym wraz z różnymi pamiątkami z zespołowym logo, które choć w niewielkim stopniu rekompensowały brak występu. W dużo większym stopniu natomiast tę rekompensatę zapewniły dwa świetne koncerty.

Już od pierwszych dźwięków, które wybrzmiały we wtorek ze sceny właściwie stało się jasne, że smutki będzie można odłożyć na kilka godzin na bok i dać się ponieść bezkompromisowej zabawie w rytm piekielnie szybkich gitarowych riffów i perkusyjnych blastów. James McBain, który od dekady stoi za sterami Hellripper ma niebywały talent do komponowania utworów konkretnych, a jednocześnie wymykających się klasyfikacji. Muzyka projektu ma w sobie wszystko co nie zbędne by rozkręcić metalową imprezę w klubie - punkową bezkompromisowość, metalową moc, a przede wszystkim ujmującą przebojowość doprawioną szczyptą dobrego humoru. Koncert w Drizzly Grizzly wypełniły szczera energia, luz i uśmiech, a co więcej nie zabrakło przy tym technicznego kunsztu i zwariowanych partii w ekstremalnym tempie. Lider Hellripper nie tylko dał z siebie maksimum na scenie, ale przed i po koncercie trwał na stanowisku z merchem, gdzie każdy fan mógł zamienić z nim kilka słów, podpisać płyty czy zrobić sobie zdjęcie. Czy fan metalu może chcieć czegoś więcej?

Nic więc dziwnego, że zespół został przyjęty niezwykle serdecznie. Po tym występie trudno było dostrzec uczestnika, na którego twarzy nie malowałby się uśmiech, a przy okazji pozytywne zmęczenie przyscenicznym szaleństwem, podobnie zresztą jak po tym, co zaprezentowali Toxic Holocaust, na cześć których publika wiwatowała chyba jeszcze goręcej. Tempo zostało podkręcone do maksimum, a przede wszystkim nie brakło szczerości. Joel Grind miał świetny kontakt z fanami, którzy bardzo żywiołowo reagowali na każdy gest frontmana. Świetnie rozumiał się też z sekcją rytmiczną. Trio zagrało naprawdę dobry koncert. Ukłon należy się także publiczności, która mimo odwołania koncertu gwiazdy zatrzymała bilety i spragniona muzycznych emocji przybyła tłumnie do Drizzly Grizzly. To naprawdę godne podziwu!

Na finał jeszcze taki małe przypomnienie, bo akurat fani muzyki gitarowej w dużej mierze doskonale o tym wiedzą - zawsze warto przychodzić na koncerty nieco wcześniej, by zdążyć na występy supportów i gości specjalnych, bo niejednokrotnie okazuje się, że mają do zaoferowania równie wiele, a nawet znacznie więcej niż gwiazdy wieczoru. Wtorkowy wieczór w Drizzly Grizzly był kolejnym tego dowodem i jestem niemal pewna, że gdyby Abbath wystąpił, zarówno Toxic Holocaust jak i Hellripper pozostawiliby po sobie równie pozytywne wrażenie i zapewniliby publiczności tak samo dużo uśmiechu jak w obecnej sytuacji. 

 

HELLRIPPER 

























 
















































TOXIC HOLOCAUST