sobota, 11 lutego 2023

The Black Angels + New Candys - Warszawa, Niebo, 10.02.2023 [GALERIA ZDJĘĆ]

Miłośnicy muzyki alternatywnej, którzy zdecydowali się spędzić wieczór 10 lutego w Warszawie mieli naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Do wyboru były aż trzy warte uwagi koncerty. Fani mocy z core'owym zacięciem bawili się podczas występu The Bad Omens, wielbiciele eksperymentów mogli wybrać się do Hydrozagadki, by posłuchać Neptunian Maximalism, a sympatycy różnych oblicz rocka zebrali się tłumnie na koncercie The Black Angels, co okazało się najlepszym możliwym wyborem. Amerykanie zagrali swój pierwszy koncert w Polsce, przyprawiając swoim kwaśnym brzmieniem o zawrót głowy.

 

 

 

 Klub Niebo wypełnił się tego wieczoru po brzegi. Spragniona muzyki publiczność oczekiwała na występ amerykańskich weteranów w długiej kolejce, która ustawiła się przed wejściem na kilkadziesiąt minut przed otwarciem bram. Słusznie, bo sporo dobrego działo się już podczas występu supportującego The Black Angels kwartetu New Candys, który zaprezentował się bardzo obiecująco. Ich półgodzinny set wypełniło mroczne, hałaśliwe, shoegaze'owo-nowofalowe brzmienie, które bardzo silnie oddziaływało na podświadomość. Nie powstydziliby się tych utworów My Bloody Valentine. Szkoda, że ten koncert trwał tak krótko. Mam nadzieję, że będzie jeszcze szansa posłuchać zespołu już w pełnym wymiarze.

The Black Angels dali fanom to, czego pragnęli po tak długim oczekiwaniu na przyjazd zespołu do kraju - długi, dwugodzinny koncert wypełniony przekrojowym materiałem. Rdzeń stanowił najnowszy, ubiegłoroczny album "Wilderness of Mirrors", ale nie zabrakło starszych nagrań. Zagrali świetnie, prezentując w pełnej krasie swoje połamane, kwaśne brzmienie. Choć muzycy nie byli zbyt ekspresyjni na scenie, bawili się bardzo dobrze, na co wskazywały uśmiechy i porozumiewawcze spojrzenia. Nie musieli szaleć, skakać i zachęcać publiczności do zabawy - muzyka broniła się sama, a pomagały w tym starannie dobrane, bardzo psychodeliczne wizualizacje, które wprowadziły odpowiedni klimat.

Z utworu na utwór członkowie zespołu rozkręcali się coraz bardziej, dając fanom coraz większe powody do uśmiechu i owacji. Urzekli skromnością. Po prostu robili swoje, a fani czerpali z koncertu pełnię radości. Był to szczery koncert, taki bardzo prawdziwy, naturalny. Nic nie było udawane, sztucznie wspomagane, nastawione na show. Oni po prostu grali, dzieląc się tym, co potrafią najlepiej. Gdy publiczność wywołała zespół na bis, zaprezentowali nie dwa, trzy lecz siedem utworów. To bardzo cenne dla fana. 

Mam nadzieję, że pierwszy występ The Black Angels w Polsce zdecydowanie nie był ostatnim. W naszym kraju czeka na zespół oddana publiczność, która ceni psychodeliczne gitarowe odjazdy i opowieści z przesłaniem. Warszawski koncert był bardzo dobry i fajnie, że odbył się w niedużym klubie, zapewniając fanom możliwość bezpośredniego kontaktu. 


 NEW CANDYS













































 

THE BLACK ANGELS