piątek, 23 września 2022

Riverside + Obrasqi + Origin Of Escape - Finał Trasy Jubileuszowej, Gdynia Arena, 22.09.2022 [GALERIA ZDJĘĆ]

"Który to już raz...", pomyślałam wchodząc do gdyńskiej areny i zmierzając pod scenę, by raz jeszcze posłuchać na żywo grupy, która miała niebagatelny wpływ na mój muzyczny rozwój. Nie jestem w stanie dokładnie policzyć koncertów Riverside, w których miałam przyjemność i zaszczyt uczestniczyć na przestrzeni ostatniej dekady, ale było ich naprawdę sporo. Tym razem okazją było zakończenie jubileuszowej trasy, którą zespół podsumowywał dwudziestolecie swojej działalności artystycznej. Pierwszy z czterech finałowych koncertów urodzinowych odbył się w Gdyni.

 

Choć arenowe bramy otwarte zostały o osiemnastej, muzyczne emocje zaczęły się kilkadziesiąt minut później. Czas oczekiwania na koncert Riverside umiliły fanom koncerty dwóch supportujących zespołów. Jako pierwsi zaprezentowali się Panowie ze Śląska, których połączyła wspólna pasja i miłość do dźwięków okołoprogresywnych. Origin Of Escape zaprezentowali materiał ze swojego ubiegłorocznego debiutu "Shapes". Zagrali dobrze, w gdyńskiej sali brzmiało to naprawdę mocno i potężnie. Wyraźnie słyszalne były inspiracje grupą Tool, czasem trochę zbyt oczywiste. Publiczność przyjęła zespół bardzo ciepło. 

Na nieco inną stylistykę postawiło trójmiejskie trio Obrasqi, które skupiło się na bardziej onirycznym, na swój sposób mrocznym, z drugiej zaś strony subtelnym, chwilami nieco zbyt intymnym na tak dużą salę klimacie. Czy trafił on w gusta zgromadzonych? Tu zdania będą prawdopodobnie podzielone. 

Dla zespołu był to bardzo ważny dzień - koncert zbiegł się terminowo z premierą drugiej studyjnej płyty "Szepty Ciszy". Nie dało się ukryć, że Obrasqi kochają twórczość kolektywu Archive. Tworząc nowy materiał zainspirowali się też mocno brzmieniami neofolkowymi - wokalistka grała na bębnie obręczowym, bardzo podobnym do tego, na którym gra Eivor. Połączenie niebanalne, ale też bardzo wymagające, przy którym niezwykle łatwo o potknięcie.

Muzycznie działo się bardzo dużo - rozbudowane, wielowątkowe, a jednocześnie tworzące spójną opowieść kompozycje, świetne partie perkusji, szczególnie w tych bardzo "plemiennych" momentach, naprawdę fajne brzmienie gitar, a do tego delikatny śpiew kobiecy, przeplatany z szeptem - estetyka specyficzna, wymagająca nie tylko uwagi i otwartości i zwyczajnie sympatii do tego typu grania, ale też sprzyjających warunków odbioru w postaci niedużej klubowej sali.

Emocje i szczerość na scenie to przepiękna i bardzo wartościowa rzecz. Tu scena wręcz kipiała od uczuć i każdy z członków zespołu przeżywał ten występ bardzo silnie, po swojemu, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Mam jednak wrażenie, że chwilami sfera osobista została przekroczona. Oczywiście to bardzo subiektywne odczucie. Nie zmienia to jednak faktu, że grupa rozwija się w ciekawym kierunku.

Gdy wybiła dwudziesta pierwsza i zgasło światło, w sali rozpoczęło się prawdziwe święto. Wchodzących na scenę kolejnych członków Riverside witały euforyczne owacje, a w pierwszych rzędach publiczność roznosiła energia i czysta radość. Te emocje udzieliły się zespołowi, który z niemałym wzruszeniem rozpoczynał pierwsze takty tanecznego "#Addicted", jeszcze bardziej aktualnego w dzisiejszych czasach niż w chwili, gdy powstawał. Nie brakowało uśmiechów, żartów sytuacyjnych i fajnej, szczerej energii. Muzycy czuli się na scenie świetnie i nawiązali z publicznością bardzo fajną relację. Były wspólne śpiewy, rozmowy, oklaski i tak potrzebna w dobie coraz bardziej przytłaczającej rzeczywistości dawka pozytywnego muzycznego kopa w postaci melodii, dobrych tekstów i kompozytorskiego wyrafinowania. 

Jak to na trasach jubileuszowych bywa, nie zabrakło przekrojowej setlisty i nostalgicznych powrotów do przeszłości, zarówno w warstwie muzycznej jak i międzyutworowych opowieściach Mariusza Dudy. Był zadedykowany zmarłemu Piotrowi Grudzińskiemu, niezmiennie wzruszający "Towards The Blue Horizon", urokliwy "Time Travellers" ze zmienionym na potrzeby okoliczności tekstem oraz bardzo ważny dla wszystkich fanów "02 Panic Room". Zabrzmiał też specjalnie stworzony na jubileusz utwór "Story Of My Dream", pięknie podsumowujący dorobek zespołu. 

Akustyka obiektu, zgodnie z tym, co zapowiadali organizatorzy, okazała się naprawdę dobra. Koncert brzmiał selektywnie i właściwie w każdym punkcie sali bardzo podobnie. Fenomenalnie niosły się po przestrzeni "Egoist Hedonist", "Left Out" i "Escalator Shrine", prywatnie jedne z moich ulubionych utworów zespołu. Emocje jednak sięgnęły zenitu w zupełnie innym momencie - w trakcie "We Got Used To Us", który wokalista i autor tekstu zapowiedział utwór nie tylko jako piosenkę o rozstaniu, ale także bardzo aktualne przesłanie w obecnych czasach, sponiewieranych przez covid, dominację mediów społecznościowych i sytuację społeczno-ekonomiczną. Emocje zawarte w głosie Mariusza przemówiły do mnie tak silnie jak nigdy dotąd, akurat zbiegając się z osobistą sytuacją, zupełnie odrębną niż powyżej opisane. Byłam bezsilna - łzy popłynęły ciurkiem.

Moment absolutnie szczególny nastąpił też w trakcie bisu, na który złożyła się "Promise" -  niewykonywana dotąd na żywo ostatnia kompozycja stworzona wspólnie z Piotrem Grudzińskim z albumu "Eye Of The Soundscape" oraz poruszający "Conceiving You", w pięknej, rozbudowanej wersji. Coś czuję, że nie tylko ja uroniłam kilka łez. Po tym wykonaniu już nic nie było takie, jak wcześniej.

Riverside to sceniczna klasa, pokaźny dorobek i kawał muzycznej historii. Dwadzieścia jeden lat minęło, pozostawiając masę wspomnień i mnóstwo utworów, obok których nie można przejść obojętnie, które po latach bronią się jakością, a ich teksty są ponadczasowe. To potrafią tylko najlepsi. 

Riverside to zespół, który naprawdę dużo przeżył. Nie poddał się, stał się jeszcze silniejszy i dziś jest wielki. Teraz czas na nowy rozdział - nowy album jest już nagrany i ukaże się za kilka miesięcy. Jestem bardzo ciekawa, jak zabrzmi. 

A co z następnymi koncertami? Póki co pozostały jeszcze trzy - ten w łódzkiej Wytwórni właśnie trwa, w kolejnych dniach zespół zawita jeszcze do Poznania i Gliwic, by tam hucznie świętować z fanami swoje urodziny. Tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć. 

Dzięki uprzejmości organizatorów mamy dla was dwie galerie. 

 

Aleksandra Wojcińska

ORIGIN OF ESCAPE

 






































 

OBRASQI

 



















































 

RIVERSIDE

 




























































































































 

 Tomasz Ossowski

ORIGIN OF ESCAPE

 

  

 
 
 










 

OBRASQI



 
 
 
 
 
 
 








 

RIVERSIDE

 























Zdjęcia podpisane imieniem i nazwiskiem oraz nazwą strony, zamieszczone na tej stronie należą do autora i nie mogą być kopiowane w celach prywatnych ani komercyjnych. Nie wyrażamy zgody na pobieranie pojedynczych zdjęć i publikację na portalach społecznościowych bez wcześniejszego ustalenia. Rozpowszechnianie zdjęć jest możliwe wyłącznie poprzez linki do tej strony.