piątek, 26 sierpnia 2022

Muse - Will Of The People (26.08.2022)

Jaka jest wola ludu? Czego chce tłum? Co napędza masy do działania? Dlaczego ludzie dokonują określonych wyborów i postępują w konkretny sposób? Społeczeństwo jest nieustannie manipulowane, nakłaniane do pewnych zachowań i podejmowania decyzji zgodnych z wolą jednostki, choć nie zawsze widoczne jest to na pierwszy rzut oka. Między innymi do tego odnosi się na swoim dziewiątym albumie brytyjskie trio Muse, od lat wzbudzające u fanów szeroko pojętej muzyki gitarowej skrajne emocje. Jedni ich kochają, inni nienawidzą i przy okazji tej płyty to się raczej nie zmieni. Matthew Bellamy, Chris Wolstenholme i Dominic Howard dali fanom dokładnie to, czego oczekiwali - piosenki, które wchodzą w głowę, zmuszając do myślenia, z dużą dozą czarnego humoru i mnóstwem odniesień do znanych i cenionych nagrań z ich bogatego dorobku.

 

Po prawie trzydziestu latach działalności, wypełnionych po brzegi stadionach, spektakularnych trasach koncertowych i zaskarbionej sympatii rzeszy fanów na całym świecie jak to zwykle bywa w przypadku znanych zespołów przyszedł czas na podsumowanie dotychczasowej kariery, czego ukoronowaniem miało być zaproponowane przez wytwórnię wydanie składanki z największymi hitami. Co na to Muse? Postanowili owszem spełnić wolę wydawców, ale jednocześnie zrobić coś po swojemu. Wydali więc album, który zawiera prawie same hity, ale są to zupełnie nowe utwory, które przy okazji układają się w fabularną całość - bardzo aktualną. 

Czekałam na ten album z niecierpliwością od chwili, gdy ujawniona została jego pierwsza zapowiedź. Wieloletni fani tak po prostu mają. Miałam szczęście dorastać w czasach, gdy w dostępnych powszechnie mediach można było słuchać utworów, w których uczucia porównywane były do kosmicznych zjawisk, w pomysłowy sposób odnoszących się do doniesień ze świata,  dopracowanych i jednocześnie przystępnych, a nie o koleżankach, które wpadają na imprezowe hulanki i piją Bacardi w klubie ze szklanki. Choć naprawdę dużo już w życiu słyszałam i odkryłam dla siebie wiele nowych dźwięków, Muse jest zespołem, do którego twórczości niezmiennie wracam i będę wracać, choćby z tego powodu, że stała się dla mnie pomostem do poznawania nowej, coraz bardziej awangardowej muzyki i punktem zapalnym do związania się z muzyką na stałe. Trudno zachować stuprocentowy obiektywizm wobec zespołu, który miał na ciebie tak duży wpływ, ale postaram się.

Na "Will Of The People" znajdziecie dziesięć nowych utworów i niespełna czterdzieści minut muzyki. W porównaniu z poprzednimi zespołowymi dokonaniami to niedużo, ale na dzisiejsze standardy to i tak sporo, biorąc pod uwagę fakt, że wielu odbiorców muzyki ma problemy z koncentracją i zamiast słuchać całych płyt woli korzystać z automatycznych podpowiedzi serwisów streamingowych. Kto wie, może wysłuchają tego albumu w całości. Jest ku temu spora szansa, bo utwory poukładane są na zasadzie przeciwieństw, by podtrzymać uwagę słuchacza - kompozycje mocniejsze i bardziej energetyczne przeplatają się z balladami, utwory rockowo-metalowe kontrastują z popowymi. Cały czas jesteśmy zaskakiwani i o to chodzi. 

Muse po raz kolejny udowadniają, że mają do siebie samych i tego, czym się zajmują ogromny dystans. Cieszą się wspólnym graniem, bawią się konwencją i puszczają oko do fanów. Wnikliwy słuchacz będzie miał tutaj pole do popisu w odkrywaniu muzycznych powiązań z utworami z poprzednich albumów zespołu oraz odniesień do hitów sprzed lat. Oczywiście, jak zawsze padną pod adresem zespołu zarzuty, że są miejscami niebezpiecznie podobni do Queen i do U2, ale to żadna nowość. Chóralne zaśpiewy rodem z przebojów pierwszej z wymienionych legend i kilka gitarowych zagrań przypominających sekwencje Edge'a, funkowe podobieństwo do dokonań T-Rex w nagraniu tytułowym, klawisze wzięte żywcem z lat osiemdziesiątych, odniesienia do muzyki klasycznej - to wszystko oczywiste, ale kompozycje są tak dobre, że bronią się energią, przebojowością i szczerą radością.

Bellamy komponując utwory lubi balansować na granicy kiczu i ku uciesze jednych ( i zazdrości niektórych) jest w tym tak wyspecjalizowany, że jej nie przekracza. To potrafią najlepsi i Matt jest bez wątpienia jednym z najważniejszych kompozytorów dwudziestego pierwszego wieku. Z przyjaciółmi z zespołu jest tak dobrze zgrany, że rozumieją się bez słów, co czuje się słuchając nowej muzyki. Muse od dawna  mają swój styl, rozpoznawalny od pierwszych taktów i nie inaczej jest na tej płycie. To piosenki, które wybronią się na stadionach, porywając do szaleństwa tłumy. Idealne, by rytmicznie i synchronicznie klaskać, by wspólnie śpiewać refreny, skakać i machać głowami, a przy okazji uśmiechnąć się od ucha do ucha. Muse to jednak coś więcej - teksty.

"Will Of The People" choć sam w sobie wg Bellamy'ego jest historią fikcyjną, osadzona w fikcyjnym metawersum, na planecie rządzonej przez fikcyjne państwo autorytarne, kontrolowane przez fikcyjny algorytm, przejawiający się w fikcyjnym centrum danych prowadzącym fikcyjny bank drukujący fikcyjną walutę kontrolującą fikcyjną populację zajmującą fikcyjne miasto, w którym w fikcyjnym mieszkaniu pewnego dnia budzi się mężczyzna, który stwierdza "pieprzyć to", trudno nie mieć wrażenia, że ma ona całkiem spore odniesienie do rzeczywistości. Oczywiście bardzo luźne, niezdefiniowane w konkretnym kierunku, uniwersalne.  

Autor kontynuuje opowieść o albumie w ten sposób: "Will Of The People" powstawał w Los Angeles i w Londynie i zainspirowało go rosnące poczucie niepokoju, niepewności i braku stabilności na świecie. Pandemia, nowe wojny w Europie, masowe protesty i zamieszki, usiłowanie wzniecenia buntu, chwiejna zachodnia demokracja, zwiększenie wpływów autorytaryzmu, pożary lasów, katastrofy naturalne, destabilizacja porządku na świecie - to wszystko miało wpływ na kształt tej płyty. To przerażający i bardzo przytłaczający czas dla nas wszystkich, ponieważ zachodnie imperium i środowisko naturalne, w którym żyjemy są w ogromnym niebezpieczeństwie. Ten album to taki osobisty przewodnik jak przetrwać w obliczu tych wszystkich przerażających rzeczy i przygotować się na to, co nadejdzie."

I faktycznie, ten materiał może pomóc poradzić sobie ze zdecydowanie niewesołą codziennością, bo nie brak mu uśmiechu i wyraźnie wyczuwalnej dobrej energii. Przebojowy "Compliance", którego melodia wwierca się w umysł i za nic nie da jej się stamtąd wygonić bardzo trafnie punktuje zależności, które wiążą nas z korporacjami. "Liberation", w którym nie brak bardzo queenowskich wokali w warstwie lirycznej odnosi się do wyzysku. "Won't Stand Down", w którym znajdziecie rewelacyjny metalowy riff i perkusyjne galopady to wyraz buntu jednostki. Potężny, nawiązujący do czasów albumu "Absolution" "Kill Or Be Killed" rozkłada na łopatki mocą i wlewa w serca fanów z dłuższym stażem ogromne pokłady nostalgii. Pięknem i rozczulającym tekstem urzeka "Verona".

Humor najpełniej ujawnia się w trzech innych kompozycjach. Celowo kiczowate klawisze i ultra przebojowy rytm w "You Make Me Feel Like It's Halloween" budzą skojarzenia z przebojami Michaela Jacksona i popularnego boysbandu z lat dziewięćdziesiątych, za którym szalały nie tylko amerykańskie nastolatki. Uśmiechnąć się szeroko można także podczas odsłuchu "Euphorii" oraz rewelacyjnego nagrania finałowego, w którym zespół śmieje się sam z siebie. To utwór, który z pewnością będzie miał szczególne miejsce w sercach fanów.

Czy to najlepszy album Muse od lat? Myślę, że tak - nie ma na nim utworu, który chciałabym na zawsze wymazać z zespołowej dyskografii jak na "Simulation Theory" ( "Get Up And Fight") i jest tu więcej dystansu niż na "Drones", choć to nie był zły album, a wręcz przeciwnie, miał świetne momenty. Oczywiście w przypadku wszystkich wymienionych powyżej płyt siła rażenia nie ma szans być tak gigantyczna jak w przypadku pierwszych czterech albumów, ale przecież nie da się odkryć Ameryki dwukrotnie. Muse doskonale wiedzą, co robią. Wrócili w swoim stylu, by dalej wiercić dziurę w brzuchu krytykom. Cieszmy się tym, bo o takie dźwięki w czasach plastiku i autotune'a coraz trudniej. 

77% 

Posłuchaj płyty: Muse  - Will Of The People