Ciemność niesie ze sobą tajemnicę. Za każdym razem, gdy zapada zmrok automatycznie zmienia się postrzeganie świata, otoczenie spowija mrok, obiekty przybierają plastyczne kształty, rzucają cienie. Zmierzch to niezwykła pora, sprzyjająca także pełniejszemu odbiorowi muzyki. Idealna, by posłuchać dźwięków refleksyjnych i delikatnych, a zarazem wielowymiarowych. Właśnie taki jest debiutancki album niemieckiej grupy Tvinna.
Lubicie cykliczne muzyczne opowieści? Takie, których rozdziały ukazują się na kolejnych płytach, jak trylogia Wardruny, czy cykl życia i śmierci Lunatic Soul, czy dokonania Anny Marii Oskierko występującej jako Ols? Jest naprawdę duża szansa, że ten album wam się spodoba.
Natura, szczególnie ta dziewicza, niezmącona ludzką działalnością, w pełnym rozkwicie zachwyca i inspiruje. Ma ogromny wpływ na dokonania Einara Selvika, który otwarcie przyznaje, że czci ją i czerpie z niej życiową siłę. Tak też oddziałuje ona na artystki, które założyły projekt Tvinna. To wspólne dzieło Pań wywodzących się z różnych zespołów - Laury Felli z Faun, współpracującej z nią niegdyś w ramach tego zespołu Fiony Rüggeberg oraz producentki związanej między innymi z
Eivør, Fieke van den Hurk. Artystki zaprosiły do współpracy Rafaela Salzmanna z Eluivette, który zagrał na gitarach i basie oraz Jaspera Barendregt, znanego z Ulsect, który wsparł je na perkusji. Efektem ich prac jest niezwykła, multigatunkowa i niesamowicie klimatyczna opowieść o ludzkim życiu i relacji człowieka i natury.
Brzmienia na pograniczu nordyckiego folku i tradycji danych regionów są w ostatnich latach bardzo modne i niezwykle trudno znaleźć albumy, które wyróżnią się czymś szczególnym. Tvinna wywiązała się z tego zadania znakomicie, prezentując materiał różnorodny, emocjonalny i skłaniający do refleksji. Delikatność i eteryczność zderza się tu z mroczną i eksperymentalną stroną. Dla artystek to początek nowej, ekscytującej drogi i okazja do przekraczania stylistycznych barier i wkraczania na dotąd nieznane ścieżki.
To płyta, na której folkowa rytualność spotyka elektroniczne pasaże i metalowy mrok, czy post-rockowe pejzaże. Chóralne śpiewy na głosy oplatają duszę słuchacza, pozwalając oderwać się od codzienności i dryfować w wyobraźni. Wokale świetnie pasują zarówno do siebie wzajemnie jak i do dźwięków im towarzyszących - z jednej strony refleksyjnych, z drugiej wyrazistych, chwilami groźnych.
Melodie spotykają tu eksperymentalną stronę grania. W towarzystwie gitar pojawiają się klawisze, akordeon i brzmienia etniczne. Wszystko to brzmi spójnie, a zarazem wielowymiarowo. Post-rockowa "Sunna", niemal black-metalowa w warstwie perkusyjnej "12" i psychodeliczno-hałaśliwy "Inside - The Dark" tworzą ciekawe kontrasty z eterycznym "The Gore", elektronicznym, rozpędzonym, pulsującym "Tides" i "Partus", wyróżniający się piękną melodią gitary. W "Kreiz" można zaś usłyszeć dodatkowo rozpoznawalny od pierwszego odsłuchu, charakterystyczny, wyrazisty głos Eivor.
"One-In The Dark" to pierwsza z czterech planowanych opowieści pod szyldem Tvinna. To historia o początku - pierwszym stadium życia w łonie matki i procesie narodzin. To opowieść o zależności, zaufaniu i więzi - człowieka z naturą i z drugim człowiekiem. Wykorzystany tu został także metaforyczny motyw wody, przybierającej rozmaite kształty i będącej źródłem życia. To opowieść o wyjściu z mroku, niosąca nadzieję i ukojenie.
Przyznaję - uwielbiam takie eteryczne, dark-folkowe brzmienia, tym bardziej, jak przełamywane są kontrastującymi nawiązaniami do innych stylistyk, więc już po kilku
taktach pierwszej albumowej kompozycji wiedziałam, że trafił swój na
swego. To album zmuszający do skupienia się na dźwiękach, a jednocześnie niosący miłośnikom takich brzmień ogromną radość słuchania, pozwalający przy każdym kolejnym kontakcie odkrywać kolejne warstwy. Cieszę się ogromnie, że odnalazłam te dźwięki w internetowej przestrzeni i że mogę się z wami podzielić swoją radością.
94%
Posłuchaj płyty: TVINNA - One - In The Dark
