środa, 23 grudnia 2020

Zaginione Płyty 2020 - PAŹDZIERNIK - GRUDZIEŃ

2020 rok dobiega końca - może to i dobrze, choć prawdopodobnie niewiele to zmieni - początek 2021 niestety nie zwiastuje napływu pozytywnych wiadomości. Żeby nie było jednak tak całkowicie ponuro, jak co kwartał przygotowałam porcję płyt, o których nie zdążyłam szerzej opowiedzieć. Mam nadzieję, że niezależnie od ulubionego gatunku każdy, kto lubi odkrywać nową muzykę znajdzie tam coś dla siebie. 

To prawdopodobnie nie jest ostatni przegląd płytowy tego roku. Jak zawsze z pewnością nie dotarłam do wielu albumów, do których powinnam i pewnie jakąś porcję z nich zbiorę jeszcze w ramach suplementu. A co z podsumowaniem roku? Zobaczycie niebawem. Póki co życzę wam spokojnych świąt. 



 

Na początek przegląd recenzji, które pojawiły się na łamach fantastycznego portalu Soundrive, gdyby ktoś miał ochotę po nie sięgnąć:

Liturgy -Origin Of The Alimonies

Nanga -Cisza w bloku

SlowlyBuilding Weapons - Echos

Lars AndThe Magic Mountain - Everything Looks Good From Here

Obsidian Kingdom - Meat Machine

The Devil's Trade - The Call Of The Iron Peak


Matt Berninger - Serpentine Prison (16.10.2020)

Gdy jest się posiadaczem takiego głosu, można właściwie wszystko. Najlepiej jednak sprawdza się on w melancholijnych, emocjonalnych balladach. Właśnie takie kompozycje wypełniają "Serpentine Prison". Lider The National postanowił wydać solowy album, który jednak w gruncie rzeczy w warstwie emocjonalnej niewiele różni się od dokonań zespołowych, poza tym, że jest trochę bardziej osobisty. Warto go sprawdzić.

 

 

 

Lebanon Hanover - Sci-Fi (20.10.2020)

Cold i dark wave nadal pozostają w modzie. Tak jest od kilku dobrych lat. Nowy album Lebanon Hanover niewiele w tym zakresie zmieni, z drugiej zaś strony spodoba się tym, którzy cenią mroczne wokale i mocne elektroniczne podkłady. Jest tu dobrze znany klimat, ta hipnotyczna gotycka aura i sporo energii. Jeśli macie ochotę na tego typu granie, to ta płyta jest dla was.

 

Kadavar - The Isolation Tapes (23.10.2020)


To prawdopodobnie jedno z największych zaskoczeń tego roku, oczywiście jeśli weźmiemy pod uwagę muzykę niezależną. Zespół specjalizujący się w hard rocku, psychodelii i metalu postanowił sięgnąć po materiał… no właśnie… progresywny? Na pewno pejzażowy, na pewno taki, który trafi w gusta miłośników Pink Floyd. Jak wypadło to połączenie posłuchajcie sami i oceńcie przez pryzmat własnych doświadczeń. Moim zdaniem, całkiem ciekawie, choć nie do końca oryginalnie, a już na pewno nie przełomowo.

 

 

 

Gorillaz - Song Machine Season One (23.10.2020)


Pierwszy wirtualny zespół świata powraca w świetnym stylu! "Song Machine" to nowy projekt, który ma być swoistą "bazą piosenek". To eklektyczna, wielobarwna układanka, prezentująca różne oblicza grupy. Nie bez znaczenia pozostają tu znakomici jak zawsze goście. Na części pierwszej zebrano publikowane przez kilka kolejnych miesięcy nagrania w serwisach streamingowych.

Na nowym albumie kolektywu znajdziecie aż siedemnaście piosenek i ponad godzinę różnorodnej, wymykającej się gatunkom muzyki. To między innymi wspólne utwory z Robertem Smithem, Eltonem Johnem i Tonym Allenem, a także Beckiem, St. Vincent, czy EarthGang.

 

 

Clipping - Visions Of Bodies Being Burned (23.10.2020)


Jak przystało na Clipping są tu nieoczywiste podkłady i mnóstwo mroku. To naprawdę solidna porcja mocnego, wyrazistego hip hopu z przekazem. Ta muzyka oddziałuje bardzo silnie - mrozi krew w żyłach, przeszywa, wzbudza lęk. Tak właśnie powinno być. Tym razem nad rapem królują dźwięki - nieoczywiste, eksperymentalne, będące połączeniem kilku gatunków. To dowód na to, że zespół szuka wciąż nowych form wyrazu, a ich muzyka może trafić do szerszego grona odbiorców. Znów poradzili sobie świetnie i pozamiatali konkurencję. Niech za potwierdzenie tych słów posłuży fakt, że uważa tak osoba, która nie jest zagorzałą fanką hip hopu.

 

Pallbearer  - Forgotten Days (23.10.2020)

Mrok, ciężar, doom, a z drugiej strony refleksyjne melodie - tak brzmi nowy Pallbearer - przebojowo, przystępnie i słucha się tego naprawdę dobrze. Album nagrany został tak, by uchwycić energię, która towarzyszy muzykom na koncertach. Naturalnie, bez poprawek i kombinowania z brzmieniem. Sprawdziło się to świetnie. Ta muzyka może towarzyszyć w dowolnym momencie dnia - przy codziennych zajęciach, ale i przy odpoczynku.

Warto też wsłuchać się w teksty, niejednokrotnie oparte o osobiste doświadczenia zespołu - o przemijaniu, walce, czy chorobie Alzheimera, z którą zmaga się matka wokalisty. Jest tu mnóstwo szczerych emocji, które pięknie podkreśla muzyka. "Forgotten Days" prezentuje zespół w naprawdę świetnej formie.

 

MÖRK GRYNING - Hinsides Vrede (23.10.2020)


Furia, wściekłość, gitary rozpędzone do granic możliwości, bębny rozgrzane do czerwoności. Growl zderzający się z chórem, delikatność z ciężarem, sakralność z piekłem - tak brzmi szwedzki MÖRK GRYNING. Jeśli lubicie ekstremalne doznania i żonglowanie nastrojem, ten album może wam się spodobać. To solidna porcja energetycznego, piekielnego black metalu.

 

 

 

Zbyszek Gozdecki - Sny O Wodzie (30.10.2020)

Jest wrażliwym twórcą, który ceni minimalizm. Inspiruje go William Basiński, a także senne wizje, których doświadcza. Kocha wodę, która ma dla niego znaczenie symboliczne - jest odzwierciedleniem ruchu, energii, zmian, z drugiej zaś strony spokoju i harmonii.

Gozdecki prezentuje niejednoznaczne, ambientowe pejzaże, którym trzeba dać trochę czasu. Odkrywają wtedy swoje tajemnice, a przy sprzyjających okolicznościach zostają z słuchaczem na dłużej. Jeśli lubicie nowych, nieoczywistych twórców, sięgnijcie po ten album i dajcie mu szansę, najlepiej po zmroku, gdy ucichną już odgłosy codzienności.

 

Dvne - Omega Severer (6.11.2020)


To co prawda tylko 2 utwory, ale za to bardzo treściwe. Dzieje się tu tak dużo, że nie sposób zaklasyfikować ten materiał w jednej konkretnej szufladce. Jest eterycznie, tajemniczo, post-rockowo-pejzażowo, z drugiej zaś strony mrocznie i energetycznie. Lekkość i przebojowość indie zderza się z niebanalnością i złożonością kompozycyjną. To prawdziwa gratka dla miłośników mocnego post-metalowego malowania dźwiękami i energetycznego wykopu.

 

 

 

Dark Buddha Rising - Mathreyata (13.11.2020)

Siódmy album Finów to pokaźna dawka doomu, psychodelii i stoner metalu. Kompozycje są długie, rozwijają się niespiesznie, napięcie narasta z minuty na minutę. To najmroczniejszy i najcięższy materiał w dorobku grupy. Można się w nim zasłuchać, gdy ma się nastrój na tego typu doznania. Spodoba się fanom Neurosis, Cult Of Luna i Waste Of Space Orchestra. Jest w tej muzyce potężny ładunek szamańskiej rytualności i hipnotyczności.

 

 

Keir - A Thorn With A Face EP (13.11.2020)


Jak mawia Artur Orzech w swoich audycjach, pojawił się właśnie fajny "nowy chłopak w mieście". Gdy słucha się jego debiutanckiej EPki, od razu zwraca się uwagę na głęboki, mocny, wyrazisty wokal i emocjonalność. Keir ma wiele do powiedzenia, chce się podzielić ze światem swoją wrażliwością. I właściwie nie ma sensu klasyfikować jego muzyki do ambitnego popu, czy soulowych muzycznych terenów - jest własna, osobista i oryginalna. Trzymam kciuki za dalszy rozwój artysty!

 

 

Soulburn - Noah's D'ark (13.11.2020)

Wrócili po przerwie jeszcze silniejsi i nagrali świetny album, który chłonie się właściwie jednym tchem.
Soulburn doskonale wiedzą, jak budować atmosferę - kiedy przyspieszyć i zwolnić. Materiał brzmi potężnie, energetycznie i przestrzennie, a jednocześnie jest bardzo melodyjny. To naprawdę trudna sztuka w przypadku muzyki ekstremalnej.

 

 

Cabaret Voltaire - Shadow Of Fear (20.11.2020)

Masz ochotę na porcję transowej, industrialnej elektroniki? Posłuchaj nowego wcielenia Cabaret Voltaire. Trudno w to uwierzyć, ale to pierwszy album projektu od 26 lat. Choć z oryginalnego składu pozostał jedynie Richard H. Kirk, brzmi to wciąż świetnie i porażająco. Artysta porusza się na pograniczu techno, house'u i dubu i wychodzi mu to świetnie. Warto dać się porwać tej muzyce i odpłynąć. 

 

 

 

Guiding Lights - Cold Reading (27.11.2020)

Warszawskie trio ma do zaproponowania mieszankę post rocka, post punku i alternatywy. Słucha się tego bardzo dobrze i jest spora szansa, że spodoba się miłośnikom odkrywania nowych, obiecujących zespołów. Jest bardzo transowo, hipnotycznie i garażowo.

 

Pharoah Overlord - 6 (27.11.2020)


Co może wyniknąć z połączenia growlu, transowej elektroniki i sprzężeń? Z pewnością coś nieoczywistego. Szósty album Pharoah Overlord brzmi jak zderzenie ciał niebieskich w międzygwiezdnej przestrzeni - przynosząc z jednej strony zniszczenie, z drugiej zaś kreując nową jakość.  Black metal zderza się tu z obłędną, krautrockową tanecznością i popową lekkością w stylu Abby. Duet Tomiego Leppänena i Jussi Lehtisalo podąża własną ścieżką, eksplorując nowe szlaki. Tym razem na tej drodze nieoczywistym wokalem wspomaga ich Aaron Turner z Isis. Efektem tej współpracy jest dziwna, ale niesamowicie wciągająca muzyka.

 

Blokowisko - Płonie (27.11.2020)

Nowoczesne osiedle o luźnej zabudowie - tak można określić blokowisko - obraz charakterystyczny dla
większości miast. Tak też nazywa się zespół z Warszawy, który łączy w swojej twórczości post-rock, ambient, nową falę, dub i krautrock. Jest nawet szesnastominutowa kompozycja, zbliżająca ten materiał do progresywnych rejonów. Właściwie nieważne, do jakiej szuflady należałoby włożyć te dźwięki, bo najistotniejszy jest nastrój.

Dominuje tu jakże bliski autorce tych słów niepokój i tajemnicza, transowa atmosfera. Ekspresja wokalna przypomina nieco tę kultywowaną przez Nihila. Nieoczywista narracja na pograniczu melancholii i bezradności fantastycznie oddaje obecną sytuację w kraju. Jak pisze na swoim profilu bandcampowym zespół jest to "wędrówka przez współczesne: bezsilność, smutek, zagubienie w otchłani wielkiej metropolii i poczucia własnej nieistotności na hipernowoczosnego miasta, świata czy pędzącego czasu. Ta emocjonalna psychomachia przeszłości i teraźniejszości wbudowana jest w przestrzenną narrację podróży (spaceru bez celu) poprzez ulice-korytarze miasta; podróży, która prowadzi do miejsc zupełnie realnych i codziennych, jednak zwykle dla nas przezroczystych"

To muzyka nie tylko dla odbiorców lubiących zanurzać się w refleksjach. To płyta bardzo współczesna, oddająca ducha niepokojącego 2020 roku.

 

Pink Freud - Piano Forte Brutto Netto (27.11.2020)


Jak mówi o niej Wojtek Mazolewski, jest to płyta niosąca pokrzepienie i pozytywną energię. Słusznie, bo właśnie tak brzmi nowy materiał Pink Freud. Utrzymany na pograniczu punkowego wykopu i jazzowych, ale bardzo przystępnych improwizacji może być świetnym towarzyszem codziennych zajęć. To uniwersalna płyta, która może się podobać niezależnie od ulubionego gatunku.

 

 

 

Kapela Ze Wsi Warszawa - Uwodzenie (30.11.2020)


Po "Siostrach Rzekach" Sutari nadszedł czas na jeszcze jedną tegoroczną folkową propozycję związaną
z wodą. Tym razem podjęli się jej muzycy z Kapeli Ze Wsi Warszawa.

„Uwodzenie to opowieść o fascynacji wodą, jako żywiołem. Wobec niej wszyscy jesteśmy równi” – mówi o nowym albumie Sylwia Świątkowska, skrzypaczka i wokalistka zespołu. To bardzo ciekawy materiał, na granicy folku, popu i jazzu. Bogate instrumentarium, ciekawe teksty i filmowa narracja budują tę piękną historię pełną zwrotów akcji.

Ten album jest w istocie dziełem do filmu. Płyta ukaże się także w wersji specjalnej z filmem dokumentalnym „Zaginione Urzecze” w reżyserii Adama Rogali, ze zdjęciami Wiktora Strumiłło i muzyką Kapeli ze Wsi Warszawa.

 

Iamthemorning - Counting The Ghosts (4.12.2020)


Pandemiczna izolacja przyczyniła się do znacznego ograniczenia dochodu, a niekiedy pozbawienia środków do życia licznych artystów. W niełatwej sytuacji znaleźli się także Marjana Semkina i Gleb Kolyadin, tworzący duet Iamthemorning, którzy postanowili wydać EPkę, by zebrać środki na nagranie nowego pełnego wydawnictwa.

Znajdziecie tam dwie nowe autorskie kompozycje, które powstały w domowym zaciszu oraz dwa świąteczne klasyki, zreinterpretowane przez Marjanę i Gleba i przetworzone przez ich własną wrażliwość. To miła, refleksyjna i ciepła płyta, która umili świąteczno-zimowy czas.

Wśród utworów świątecznych znajdą się dwa niezwykłe, historyczne nagrania - dwunastowieczny hymn "Veni Veni Emmanuel" zaśpiewany po łacinie i zainspirowany dokonaniami Benjamina Brittena oraz kompozycja "I Wonder As I Wander" z 1933 roku, który John Jacob Niles zasłyszał od młodej podróżującej ewangelistki Annie Morgan. Warto sprawdzić

 

Respire - Black Line (4.12.2020)


Niezwykły i nietuzinkowy to album - balansujący na granicy gatunków. Z jednej strony porażające blasty i dojmująca wściekłość, z drugiej zaś wibrafon, skrzypce, altówka i sekcja dęta. To dźwięki dla fanów ekspresji spod znaku Deafheaven, a jednocześnie miłośników jazzowych improwizacji i melodyjnej melancholii. Nie jest to łatwy materiał, ale warto poświęcić mu kilka odsłuchów, by odkryć go dla siebie.

 

 

Opium Warlords - Nembutal (4.12.2020)

Stoner, doom i psychodelia - fani tych odmian rockowo-metalowej ekspresji znajdą w tych dźwiękach coś dla siebie. Jest mrok, ale on tak bardzo nie przytłacza. Jest ciężar, ale jest też melodia. Warto ten materiał sprawdzić.

 

Nick Cave/Nicholas Lens - L.I.T.A.N.I.E.S (4.12.2020)


Nick Cave w pandemicznym czasie zdecydowanie nie próżnował. Po wydaniu koncertowego, kameralnego i wzruszającego występu "Idiot Prayer" w Alexandra Palace wraca z nowym materiałem, do którego napisał… słowa. "L.I.T.A.N.I.E.S" to opera, do której muzykę napisał belgijski kompozytor Nicholas Lens, teksty napisał Cave, a zaśpiewali je różni wokaliści i wokalistki.

Artyści pracowali nad tym materiałem w trakcie lockdownu. Prawdopodobnie dlatego przepełniony jest on tak silną melancholią i mrokiem. To druga wspólna płyta panów - pracowali razem już 6 lat temu nad "Shell Shock". Australijski wokalista i poeta napisał libretto w postaci dwunastu litanii – „błagań do boskiego stwórcy” – prostych, poruszających tekstów, które kompozytor utkał w formę, którą określa mianem „skromnej opery kameralnej marzeń sennych”.

To niezwykły album, bardzo emocjonalny. Nie na każdy moment i każdy dzień. Bardzo wymagający, a jednocześnie wzruszający, dowodzący tego, jak niezwykłym twórcą jest Nick Cave, nie tylko na gruncie czysto muzycznym.

 

Morpholith - Null Dimensions (5.12.2020)

Ten dwuutworowy materiał to ponad trzydzieści minut muzyki dla wielbicieli metalowego ciężaru i niespiesznie oplatającego odbiorcę mroku. Sporo tu zmian tempa, a nad dźwiękami unosi się psychodeliczna, tajemnicza aura. Słucha się tej muzyki bardzo dobrze, Rozmyte gitary nasycone syntezatorami i wzbogacone efektami budują wielobarwną opowieść, przenoszącą niemal w kosmos. Brzmi to wszystko porażająco i zostaje w głowie na długo.

 

 

 

The Kills - Little Bastards (11.12.2020)


Długo kazali czekać na swój powrót, ale odwdzięczyli się pokaźną dawką materiału. Duet The Kills przygotował dla swoich fanów aż dwadzieścia utworów, będących zestawem B-side'ów z lat 2002-2009. Jak zawsze jest surowo, ale przystępnie. Jak zawsze świetnie brzmi przesterowana gitara Jamiego i ostry, a jednocześnie przyjemny dla ucha wokal Alison. Jest rockowo, jest punkowo, jest garażowo, jest tanecznie. Pozycja obowiązkowa dla fanów, ale też warta uwagi miłośników nieskomplikowanych, szczerych piosenek.

 

 

Glass Animals - Adolescence EP (11.12.2020)

2020 rok przyniósł wbrew pozorom ogrom płyt. Niektóre zespoły wydały nawet więcej niż jeden album. Czy słusznie nie mnie oceniać, niech wypowiedzą się na ten temat fani poszczególnych grup. Glass Animals postanowili w tym roku wydać pełen album i EPkę z remiksami 4 kompozycji z tej płyty. Czy słusznie? Chyba tak, bo EPka jest ciekawsza od płyty.

Glass Animals od debiutanckiego "Zaba" malują dźwiękami, umuzyczniając kolory. Tym razem zamiast do wielobarwnego lasu pełnego niezwykłych zwierząt wybrali się na oceaniczną, lazurową wyspę z ciepłymi, choć trochę "plastikowymi" plażami, leżaczkami i drinkami z palemką. Albumowe brzmienie jest modne, na pograniczu popu, elektroniki i hip hopu. Wciąż słychać kolory, z tym, że tym razem stały się one bardziej pastelowe, zamglone, utrzymane w odcieniach błękitu, fioletu i różu.

Nie zamykając się na gatunkowe odkrywanie postanowili nagrać utwór z raperem Denzelem Curry. Co ciekawe ta współpraca wpisała się świetnie w cukierkową konwencję EPki. Brzmienie "Tokyo Drifting" kojarzy się dokładnie jak w tytule z japońskimi zabawkami w postaci kolorowych kotów Maneki Neko, a wszystko przepełnione jest miłością w "nowoczesnym" stylu. Czy to dobry kierunek? Trudno powiedzieć. Na pewno ten materiał zainteresuje młodych słuchaczy gustujących w popowo-hip-hopowej estetyce.

 

Spaceslug - Leftovers (11.12.2020)

Po ubiegłorocznej świetnej płycie "Reign Of The Orion" wrocławskie trio powraca z nową muzyką. Materiał jest bardziej stonowany niż wcześniejsze dokonania grupy kojarzonej przede wszystkim ze stonerowo-doom'owym graniem, delikatny, choć równie mocno przepełniony mrokiem i psychodeliczną aurą. Został nagrany podczas pierwszego lockdownu.

Muzycy zrezygnowali z przytłaczającego doomu na rzecz melancholii i melodyjności. Muzyka płynie i porusza. Kamil Ziólkowski rozśpiewał się. Kompozycje choć wypełnia je smutek, urzekają przestrzennością. Te dźwięki mogą spodobać się miłośnikom np. grupy Rosk. Co więcej, album został opatrzony fantastyczną, pobudzającą wyobraźnię okładką.

 

Boris & Merzbow - 2R0I2P0 (11.12.2020)

Wspólny projekt Boris i Merzbow znalazł w obliczu pandemii swój nowy, bardzo ciekawy rozdział. To poszukiwanie wspólnego mianownika między harmoniami i melodiami, a agresją. Jak przyznają muzycy jest to requiem dla trudnego i wymagającego jak nigdy dotąd roku 2020.

Tak właśnie brzmi ten album - hałas zderza się tu z delikatnością, ukojenie walczy ze złością, eksperymentalność z refleksyjnością. Miejmy nadzieję, że jak mówią muzycy będzie to faktycznie  zapowiedź lepszych, a może przynajmniej spokojniejszych czasów dla nas wszystkich.

 

Lanterns On The Lake - The Realist (18.12.2020)


Fortepian, instrumenty smyczkowe, urokliwe melodie i piękny wokal - tak pokrótce  brzmi Lanterns On The Lake. Kwintet co prawda wydał już w lutym album "Spook The Herd", ale warto przyjrzeć się też nowej EPce - niezwykle nastrojowej, idealnej na wieczór, by się wyciszyć po ciężkim dniu. Warto sprawdzić. Fani np. Daughter i Still Corners będą zadowoleni, a w ostatniej, nieco eksperymentalnej kompozycji "Model City" odnajdą coś dla siebie miłośnicy Son Luxa i neoklasyki.

 

Phurpa - LTA-ZOR (18.12.2020)

Trzecie wydawnictwo rosyjskiego projektu w ramach wytwórni Zoharum to dźwięki totalnie ekstremalne, które przypadną do gustu fanom śpiewu gardłowego i mistycznego, mrocznego klimatu muzyki Heilung. Odbiorcom ceniącym w muzyce tylko melodie i przystępność raczej tej płyty nie polecam.