niedziela, 17 marca 2024

Meshuggah + The Halo Effect + Mantar - Warszawa, Stodoła, 15.03.2024 [GALERIA ZDJĘĆ]

Są bezbłędni - precyzyjni do bólu, szczerzy w przesłaniu i skuteczni do granic możliwości. Meshuggah niezmiennie od lat robi swoje, łącząc style i kreując z nich unikalne, niepodrabialne brzmienie, które zachwyca. Majestatyczna, potężna i nieobliczalna załoga ze Szwecji wystąpiła w piątkowy wieczór w warszawskiej Stodole dla tłumu miłośników mroku i ciężaru, raz jeszcze udowadniając, że nie ma sobie równych. Bardzo miłą rozgrzewkę przed koncertem gwiazd wieczoru zapewnili publiczności The Halo Effect oraz Mantar.

 


 

Nikt nie gra tak jak oni - z taką precyzją, z takim wyczuciem, z taką mocą, która rozsadza od wewnątrz, przyprawia o zawrót głowy i niezmiennie od lat budzi podziw i najwyższy szacunek. Koncerty Meshuggah to absolutne misterium mroku i mocy, oczyszczający rytuał, który wywołuje niekiedy nieprzewidziane reakcje i zostaje w umyśle i duszy na zawsze. To, co wydarzyło się w Warszawie było doświadczeniem absolutnie miażdżącym. Wypełniona po brzegi sala legendarnego stołecznego klubu kipiała od energii - nie tylko tej widocznej na pierwszy rzut oka, w postaci rytmicznych drgań tłumu, ale przede wszystkim tej iskrzącej w środku każdego odbiorcy. Dawno nie widziałam tylu zasłuchanych osób, chłonących dźwięki w niemal całkowitej hipnozie wpatrzonej w stroboskopowe światła i majestatyczne postaci na scenie.

Pięciu członków grupy, wybitnych muzyków, na czele z absolutnie genialnym perkusistą Tomasem Haake i growlującym wokalistą Jensem Kidmanem po prostu grało swoje najwspanialej jak było to możliwe, budując nieprawdopodobną atmosferę - z jednej strony zwiastującą nieubłaganie nadciągającą apokalipsę, przenosząc w kosmiczny bezkres i niemożliwą do opisania moc czarnej dziury, wciągającej wszystko w otchłań z całym impetem, z drugiej zalewając duszę osobliwym, niejednoznacznym pięknem za sprawą misternie tkanej muzycznej narracji. Nie było innego wyjścia niż pozwolić tym dźwiękom wniknąć głęboko do wnętrza i zasiać niepokój, a zarazem ciekawość. Zmrozić, rozsadzić i przynieść upragnione oczyszczenie. 

Te niespełna półtorej godziny wywoływało rozmaite reakcje - jednych wmurowywało totalnie w podłogę nie pozwalając ruszyć się na krok póki nie wybrzmią ostatnie nuty, hipnotyzując do tego stopnia, że nie liczyło się już absolutnie nic innego niż doświadczenie odczuwane tu i teraz, innych zaś skłaniało do intensywnego, osobliwego kołysania się do tych połamanych, pokręconych rytmów, a nawet do poddania się potrzebie chwili i płynięcia na rękach publiczności. Coś absolutnie nieprawdopodobnego, czego nie sposób w pełni wyrazić poprzez słowa. To naprawdę był koncert doskonały, ale tak naprawdę niczego innego nie można było spodziewać się po bezbłędnym zespole, a co więcej poza wspomnianą już ekstremalną precyzją i szczerością nie zabrakło też poczucia humoru. 

Choć nie padło ze sceny wiele słów poza naprawdę szczerymi podziękowaniami dla publiczności, swoje zrobiła oprawa muzyczna, która rozpoczęła i zwieńczyła ten występ. Trzeba mieć do siebie i swojej twórczości gigantyczny wręcz dystans, by zacząć od odtworzonego z taśmy "Careless Whisper" George'a Michaela i zakończyć spektakl równie nieprzewidywalnym "Boombastic" Shaggy'ego...

Czy warto wspominać więc o tym, co wydarzyło się przed występem Szwedów, skoro i tak już później nie liczyło się absolutnie nic innego? Zdecydowanie tak, bo oba supporty zasługiwały na uwagę. Niemiecki Mantar zaserwował czterdziestominutowy, spowity dymną mgłą i światłami stroboskopowymi eklektyczny przejazd przez różne oblicza post metalu, któremu nie brakowało świeżości i pomysłu. Gitarowo-perkusyjny duet zagrał świetnie, angażując publiczność jakością i mroczną atmosferą, ale przede wszystkim szczerością. 

Nieco "weselej", dla przeciwwagi i równowagi emocjonalnej zaprezentował się zaś The Halo Effect, nie szczędząc fanom gitarowego ciężaru chwytliwych riffów i miłej interakcji.  Nie brakowało uśmiechów i szczerej radości muzyków z wizyty w Warszawie, a całość zwieńczyło podpisanie kilku albumów z pomocą sympatycznych ochroniarzy, którzy chętnie z rąk rozentuzjazmowanych fanów przekazali je zespołowi. 

Czy można chcieć czegoś więcej niż dwa różnorodne występy wprowadzające i miażdżący, wybitny finał? Chyba jedynie powtórki z rozrywki. Ta już za moment w Krakowie, w Klubie Studio, gdzie Meshuggah wraz z gośćmi zagra jeszcze jeden wyprzedany koncert dla polskiej publiczności.


MANTAR
























































THE HALO EFFECT






















































MESHUGGAH