czwartek, 14 marca 2024

FANGE: decyzja o uwypukleniu brzmienia maszyn perkusyjnych wyzwoliła w nas kreatywność

Gdy w wyniku licznych zrządzeń losu i składowych perturbacji line up ubiegłorocznej edycji Mystic Festival niemal posypał się jak domek z kart, w ostatniej chwili z impetem i wyjątkową charyzmą wkroczyli na scenę oni i nie dość, że uratowali dwa koncerty na festiwalowej Sabbath Stage, to ich pełne pasji i emocji występy stały się jednymi z najjaśniejszych punktów festiwalu, podobnie jak koncert na głównej scenie aleksandrowskiego Summer Dying Loud. FANGE zaskarbił sobie sympatię polskiej publiczności za sprawą wyjątkowego, industrialno-metalowego brzmienia i energetycznych koncertów, z marszu zyskując szacunek i uznanie fanów ciężkich brzmień.

Pod koniec lutego Francuzi wydali nowy album, który przypadnie do gustu miłośnikom metalowych nieoczywistości. Jak wspominają ubiegłoroczną wizytę w Polsce? Co ich tu najbardziej zaskoczyło? Jak to jest być "zespołem ratunkowym"? O czym śpiewają? Czy coś więcej kryje się za tym, że tytuły albumów grupy zaczynają się na "P"?  O tym wszystkim i nie tylko, w imieniu swoim i przyjaciół z zespołu, opowiedział mi szczery, sympatyczny i bardzo skromny wokalista, Matthias Jungbluth.

 



 

Między Uchem A Mózgiem: Gdy pomyślę o FANGE pierwszym, co przychodzi mi do głowy jest takie luźne określenie "zespół ratunkowy". W ubiegłym roku staliście się takim ratunkowym zmiennikiem dla polskich metalowych festiwali - zagraliście aż dwa koncerty w ramach Mystic Festival w czerwcu, a we wrześniu zawitaliście do Aleksandrowa Łódzkiego na Summer Dying Loud. Myślę, że to zrządzenie losu spowodowane zmianami składowymi stało się bardzo szczęśliwe dla obu stron - zagraliście fantastyczne koncerty, zostawiliście na scenie sto procent emocji, dając publiczności ogrom radości. Bardzo się cieszę, że miałam tę szansę posłuchać Was na żywo aż trzy razy. Dziękuję Wam za to energetyczne, totalnie niespodziewane doświadczenie. Jak wspominacie te koncerty?

FANGE: Gdy tak o tym myślę szerzej to okazuje się, że czujemy się jako zespół komfortowo, gdy pojawiamy się gdzieś zupełnie niespodziewanie, jako taki zespół znikąd. Mystic Festival był dla nas bardzo ważnym sprawdzianem - dlatego, że wskoczyliśmy do festiwalowego składu w ostatniej chwili, byliśmy zmuszeni wystąpić w trzyosobowym składzie, bez własnego backline'u, bez naszej oprawy świetlnej. 

Wyszło świetnie, okazało się, że nawet taka "dietetyczna" wersja Fange wypada całkiem fajnie w takich okolicznościach. Na nasz drugi koncert na Mystic Festival przyszło znacznie więcej ludzi niż na pierwszy, czego się nie spodziewaliśmy. Na Summer Dying Loud zagraliśmy na dużej festiwalowej scenie po raz pierwszy od czasu, gdy w naszej twórczości pojawiły się maszyny perkusyjne - fantastycznie było przekonać się, jak potężnie może brzmieć nasz zestaw.

 

MUAM: Cieszę się, że tak się sprawy potoczyły! Przyznam też, że wieści o dobrych zespołach szybko się rozchodzą :) W ubiegłym roku zagraliście w Polsce w sumie 4 koncerty, a każdy z nich był naprawdę wyjątkowy i nieco inny, bo wystąpiliście zarówno na mniejszych klubowych scenach, jak Sabbath Stage (Drizzly Grizzly) i dużej scenie festiwalowej. Jakiego typu koncerty gra Wam się lepiej?

FANGE:  Tak naprawdę nie mamy jakiś szczególnych zachcianek. Klubowy występ może zaoferować bardziej intymny, wciągający spektakl, bo możemy wykorzystać własny sprzęt i światła. Natomiast festiwalowa scena jest z jednej strony bardziej komfortowa, bo można wszystko swobodnie rozłożyć, z drugiej zaś to duże wyzwanie grać przed publicznością, która jest na imprezie niekoniecznie z powodu twojego występu.



MUAM: Byliście wcześniej w Polsce? Zaskoczyło Was coś tutaj jakoś szczególnie?

FANGE: Przed 2023 rokiem graliśmy w Polsce jedynie raz w małym klubie. To była trasa w duchu "zrób to sam", w 2018 roku. Zaskoczył mnie totalnie Spirytus - po dwóch shotach czułem jakbym dostał potężny strzał środka przeczyszczającego, który rozrywał wnętrzności.


 

MUAM: Zdecydowanie spirytus nie należy do najsmaczniejszych i najzdrowszych rzeczy w tym kraju, następnym razem spróbuj czegoś innego, np. pierogów :) Tak sobie teraz pomyślałam, że określenie "zespół ratunkowy" może mieć równie dobrze znacznie głębsze znaczenie - Wasza muzyka ma w sobie coś takiego, co może dla wrażliwej osoby stać się formą ocalenia, oczyszczenia, pomocnej ręki w trudnych chwilach. Pomaga oczyścić umysł, wyzbyć się emocji. Myślę, że to działa zarówno u Was, na poziomie artystycznym jak i z perspektywy publiczności. Co o tym myślicie?

FANGE: Myślę, że to może działać w przypadku wielu zespołów, ale nie sądzę, byśmy mogli być takiego typu zespołem. Wnikając głęboko w muzykę i teksty nie sądzę, że zanurzyliśmy się wystarczająco głęboko pod względem ciężkości i siły emocjonalnej, by tak silnie oddziaływać na ludzi, nawet jeśli nie jest to naszą intencją.


MUAM: Jesteś bardzo skromny. Mam na myśli przede wszystkim tę energię, która rodzi się na waszych koncertach. Są takie czyste - to doświadczenie totalne - maksimum energii, dzielenie szczególnych chwil z publicznością, wyczucie każdej nuty, bieganie po całej scenie i Twój rozdzierający krzyk. Jak się czujesz na scenie? Czy jest to w jakimś sensie wyzwalające doświadczenie dla Ciebie?

FANGE: Czuję się śmierdzący, spocony i zesztywniały, ale nie da się wykonywać tego typu muzyki w inny sposób. Łatwo jest uzyskać ciężkie i szorstkie brzmienie w studiu, ale wykonywanie tych utworów w sposób mdły czy nużący byłoby oszustwem. Dla mnie pod względem wokalnym jest to zdecydowanie wyzwalające doświadczenie - to jedyne miejsce, gdzie mogę czuć się całkowicie beztroski, niczym płód w worku owodniowym. 




MUAM: Stworzyliście absolutnie unikalne brzmienie i atmosferę w swojej twórczości poprzez połączenie elektroniki z metalową energią, atmosferycznymi melodiami i śpiewem po francusku. Skąd pojawił się pomysł na właśnie takie zestawienie?

FANGE: Rozpoczynaliśmy jako zespół sludge metalowy z death metalowymi wpływami i skierowaliśmy się ku bardziej industrialnym brzmieniom, gdy postanowiliśmy kontynuować działalność bez perkusisty. Od początku w naszym brzmieniu obecny był ten hałaśliwo-industrialny element, ale w pełni daliśmy się ponieść tym dźwiękom, gdy zaczęliśmy wykorzystywać maszyny perkusyjne.

Obecne od początku były tez te atmosferyczno-melodyjne elementy, ale obecnie czujemy się swobodniej, bardziej je uwidaczniając, coraz częściej bawiąc się tradycyjnymi strukturami utworów, tak, aby większy wpływ na brzmienie miały cięższe sekcje.


MUAM: A swój ojczysty, francuski język wybrałeś do wyrażania emocji dlatego, że czułeś, że w ten sposób jesteś bardziej szczery i bezpośredni, czy był jeszcze jakiś inny powód?

FANGE: To stało się naturalnie. Panuje błędne przekonanie, że nie anglojęzyczne zespołu powinny śpiewać po angielsku, by zyskać szerszą rozpoznawalność na arenie międzynarodowej, gdzie tak naprawdę nikt praktycznie nie przejmuje się tekstami utworów, niezależnie od języka, w którym są śpiewane.

Cenię teksty, które mogą istnieć same, bez potrzeby muzyki. Język francuski pozwala mi trafnie wskazywać odpowiednie odczucia, podczas gdy śpiewanie po angielsku przypominałoby odgrywanie ról. Jestem bardzo wybredny w kwestii doboru słów i ich przekazu, więc nie byłoby możliwe, żebym był dla siebie tak surowy w języku innym niż mój ojczysty.



MUAM: Albumy FANGE są mroczne i ciężkie, ale jednocześnie dbacie o detale jak czyste, przestrzenne brzmienie. Tworzycie spójną historię. Nowy materiał, Perdition, jest naturalną kontynuacją Privation, jakby kolejnym rozdziałem. Dobrze myślę?

FANGE: Tak, na każdej płycie wybieramy fragmenty z poprzednich i rozwijamy je, kontynuując historię. Jednym z zaczątków Perdition była EPka Poigne z 2020 roku, którą nagraliśmy w domach w czasie pandemii. Zdominowało ją brzmienie maszyn, bo poza studiem ciężko było uzyskać odpowiednie brzmienie gitar. Chcieliśmy raz jeszcze doświadczyć tych emocji w oparciu o naszą obecną wiedzę i włączyć do brzmienia więcej gitar, aby stworzyć coś bardziej przystosowanego do występów na żywo, a jednocześnie rozwinąć te bardziej melodyjne aspekty „Privation”.


MUAM: Tytuły Waszych płyt zaczynają się na "P" i są jednowyrazowe. Czy to zamierzony proces, by podkreślić wspomnianą spójność muzyczną, czy jakieś głębsze przesłanie?

FANGE: To chwyt, którego postanowiliśmy się trzymać po kilku pierwszych albumach – ukłon w stronę alfabetycznego podejścia Morbid Angel. Nazywanie płyty jest zawsze skomplikowane i założenie sobie tego typu głupich ograniczeń bardzo pomaga, a jednocześnie ułatwia identyfikację poszczególnych etapów.


MUAM: Jeśli już o identyfikacji mowa, to przyznam, że nie jest łatwo znaleźć informacje o Waszym zespole. Chronicie prywatność, skupiając uwagę odbiorcy na sztuce i jej przekazie, co bardzo doceniam. Jesteście aktywni od ponad dekady. Jaka jest historia FANGE? Jak się poznaliście? Co się zmieniło w Waszym życiu przez tę dekadę?

FANGE: Nie czuję, byśmy byli silnie skupieni na prywatności, ale też nie ma potrzeby, by ujawniać coś więcej poza tym, co jest niezbędne do tego, by zakomunikować światu naszą działalność jako zespołu. Poznałem Bena (gitarzysta, kompozytor) piętnaście lat temu, gdy wydawałem w swojej wytwórni płytę jego zespołu, Huata. Założył FANGE w 2013 roku i zaprosił mnie do współpracy, ale mój ówczesny zespół, Calvaiire był wciąż aktywny i nie dałbym rady skupić się na działalności w dwóch zespołach. Dołączyłem kilka lat później, gdy poprzedni wokalista zespołu odpuścił. Antoine (basista) i Titouan (gitarzysta) byli już przyjaciółmi zespołu i dodali nieco od siebie do brzmienia, dzięki czemu zespół wyewoluował dalej. Graliśmy z trzema perkusistami i ostatecznie zdecydowaliśmy się pod koniec 2019 roku na to, by postawić w brzmieniu na maszyny perkusyjne. Ten ruch wyzwolił w nas kreatywność.

Z drugiej strony nie zauważyłem jakiś drastycznych zmian w ostatnich latach. Gra w FANGE coraz bardziej zaczęła przejmować dominującą rolę w naszym życiu co chcąc nie chcąc poniekąd skazuje nas na niepewne życie w stylu wiecznych nastolatków.




MUAM: Zdecydowanie nie jestem ekspertem w języku francuskim, znam może kilka słów, ale wczytując się w tłumaczenia czuję poniekąd, że Perdition to z jednej strony osobista, a z drugiej uniwersalna historia. To intymny album pełen poetyckich refleksji na temat tego, co dzieje się w ludzkim umyśle z dyskretnymi odniesieniami do współczesnego świata, który pełen jest nienawiści, agresji, smutku. O czym jest ta płyta?

FANGE: Bez zagłębiania się w warstwę liryczną, której nie potrafię wyrazić poza tym, co już napisano, istnieje potrzeba oczyszczenia z dręczącego niepokoju w uniwersalny sposób, unikając sterylnych stylów lirycznych, które są zbyt tajemnicze lub górnolotne. W tym przypadku pomocna okazała się także praca z gośćmi, ponieważ nie chciałem, by ktokolwiek czuł się tak, jakby wchodził w czyjeś buty. Na kilku ostatnich wydawnictwach teksty zbliżają się do poezji pod względem struktury, schematów rymów itp., co stało si świetnym sposobem na oderwanie się od łatwych schematów i stworzenie po prostu lepszych partii wokalnych.

 

MUAM: Wyczuwam, że wykorzystujecie religijną symbolikę, by podkreślić post-apokaliptyczny charakter płyty - mam tu na myśli brak wiary w lepsze jutro, zawód, kryzys człowieczeństwa. Opowiesz mi więcej?

FANGE: Czasem polegamy na tych symbolach, bo są pięknym nośnikiem silnych, wyrazistych metafor. Zamiast postapokaliptycznego charakteru, umieściłbym sposób myślenia w tekstach w takiej niewyraźnej strefie, gdzie nie jest jasne, czy wciąż jesteśmy na skraju upadku, czy już w jego trakcie.



MUAM: W porządku. Właściwie żyjemy poniekąd w takiej niewyraźnej strefie, bo współczesny świat to właśnie takie podchwytliwe miejsce, pełne pułapek - niemal wszystko jest w tych czasach łatwiejsze i bardziej dostępne, ale doświadczamy kryzysu wartości. Bombardują nas wiadomości, propaganda, reklamy. Ludzie tracą wiarę w lepsze jutro, nie ufają sobie wzajemnie, niekiedy nie czują potrzeby rozwoju. To ciężkie czasy dla wrażliwych, świadomych osób, które potrzebują zrozumieć to, co się dzieje, chcą szukać rozwiązań. Co o tym myślisz?

FANGE: Stawiam siebie w roli zmęczonego świadka tych wszystkich zmian i nie mogę powiedzieć, że mam palące pragnienie przyczynienia się do rozpadającego się świata ani jego tak zwanych alternatyw. Praca nad kreatywnymi rzeczami w małych kręgach osób o podobnych poglądach pozostaje moją jedyną drogą ucieczki i cieszę się, że mam póki co taką możliwość.


 

MUAM: Tak, zdecydowanie praca kreatywna jest doskonałą odskocznią i sposobem na odnalezienie się w tym szaleństwie. Z drugiej strony jak myślisz - lepiej nic kompletnie nie wiedzieć, czy być w pełni świadomym? Taka refleksja naszła mnie kilkukrotnie podczas słuchania Waszej muzyki. Czy chcecie skłonić ludzi do myślenia poprzez swoją twórczość?

FANGE: Życie z klapkami na oczach nie byłoby również oznaką zdrowego rozsądku. Raczej zachęcałbym ludzi, aby przestali zakładać, że ktokolwiek posiadający platformę przekazu ma jakąkolwiek władzę w jakiejkolwiek sprawie. Nie jestem na tyle egocentryczny, żeby wierzyć, że mój światopogląd jest słuszny, a gdyby tak było, wybrałbym skuteczniejsze medium niż muzyka niszowa.


MUAM: Na koniec jeszcze jedno drobne pytanie - może chciałbyś coś przekazać Waszym fanom w Polsce? A może jest coś, o co chcielibyście mnie zapytać?

FANGE: Właściwie nic poza tym, że chcielibyśmy podziękować za ten wnikliwy wywiad i za cały pozytywny odzew, który otrzymaliśmy od polskiej publiczności w ubiegłym roku. Mówiono nam, że nasz styl grania może się tutaj spodobać, ale nie spodziewaliśmy się, że będziemy mogli udzielić większej liczby wywiadów niż w jakimkolwiek innym kraju, włącznie z Francją. 

 

MUAM: Bardzo się cieszę, serdecznie Wam gratuluję i już nie mogę się doczekać Waszej kolejnej wizyty w Polsce!  Dziękuję pięknie za ten czas! 

 


 "Perdition" FANGE ukazał się 23 lutego 2024 roku nakładem Throatruiner Records

Albumu możecie posłuchać tu: https://fange.bandcamp.com/album/perdition

Zdjęcia pochodzą z występu FANGE w ramach Summer Dying Loud 2023 

 

ENGLISH VERSION

When Mystic Festival's line up was totally destroyed due to some unexpected circumstances, they reacted enthusiastically on a last-minute call and not only rescued two concerts on Sabbath Stage, but most of all became one of the most exciting bands during that edition due to the outstanding, energetic and passionate performances. FANGE also rescued one of the main concerts during the last Summer Dying Loud Festival edition. The French band became one of the new favorites for Polish metal audience due to the innovative match of industrial, metal, post and atmospheric melodies and the pure stage energy, totally haunting and extremely addictive.

FANGE's released a new, amazing album in the end of February, a purely great one for a fan of experimental metal music. How do they recall their last visits in Poland? What's surprised them in our country? How is it to be a rescue band? What do they sing about? Why all their album titles start with P? That's a hint of the whole spectrum of topics I reach in this interview with Matthias Jungbluth - honest, nice and modest band's vocalis.  

 



Między Uchem A Mózgiem: When I think about Fange first of all a term „rescue band” comes to my mind. You were a kind of rescue band for Polish metal festivals in 2023 – you played 2 concerts on Mystic and one on Summer Dying Loud as a substitution. I have to admit I did not know you before and I’m so glad I came to see you – it was a total blast, pure energy and one hundred per cent emotions on stage. Thank you for the experience! How do you recall these shows?

FANGE: Thinking about it, many of the cool opportunities we’ve had so far have been as a 'rescue band,' which is an outsider status that we’re comfortable with. Mystic Festival was a crash test for us since it was our first fly-in show, without our own backline or light show, and we had to perform as a three-piece.

It went great and reassured us that even a 'diet Fange' could work in these types of scenarios. The second, unannounced show at Mystic Festival was way more attended than the first one, which was unexpected. Summer Dying Loud was our first big festival stage since we switched to drum machines, and it was great to test how heavy this set-up could sound.



MUAM: You know, if a band is a really good one, people will recommend it to each other. :) You’ve been at least 4 times in Poland last year giving outstanding performances on smaller club stages as the Sabbath Stage in Gdańsk (in fact a Drizzly Grizzly concert club) as well as a bigger main stage. Which type of concert do you prefer more?

FANGE: No real preference at this point. Club shows might offer a more immersive experience since we can use our own gear/light show, while larger festival stages are more comfortable to perform and playing for audiences that are not specifically here for you is always a good challenge.



MUAM: Have you been to Poland before? What has surprised you the most?

FANGE: We had only played one club show in Poland prior to this, during a more DIY tour in 2018. We were mostly surprised by Spirytus; felt like having two shots of drain cleaner descending into our guts.



MUAM: Spirytus is definitely not the tastiest and healthiest thing to try in Poland, next time please choose for example "pierogi" :) When I think about a „rescue band” a much deeper meaning comes to my mind also – I mean your music can save a life of a sensitive person. It helps to get rid of emotions, to clear mind, I mean the artist as well as the audience. What do you think?

 FANGE: While I can imagine this for many bands, I don’t think we could be "that" type of band for some people. If I compare our music and its content, I don’t think we dive deep enough in terms of heaviness or emotional power, even if that’s not our intent.

 

MUAM: You're too modest. I meant mostly the energy created during your concerts - it's so pure – it’s a total experience – you give maximum energy, share the moment with the audience, feel every note, Matthias is running all over the stage, screaming his heart out. How do you feel on stage? Is it somehow a liberating experience for you?

FANGE: Smelly, sweaty and full of stiffness, but couldn’t play this type of music in another way. It is easy to sound heavy and abrasive in the studio, and performing these tracks live with a bland / bored presence would feel like a fraud. As a vocalist, this is definitely a liberating experience - the only place of absolute carelessness,  like a fetus wriggling in its amniotic sac.



MUAM: Matching electronics with metal energy, spacious, atmospheric melodies and singing in French you’ve created unique sound and climax in your music. Where did the idea came from?

FANGE: We began as a sludge band with death metal influences and shifted towards a more industrial sound when we chose to continue without a drummer. The noise/industrial aspect of our sound was always present, but transitioning to drum machines provided the perfect opportunity to fully embrace it.

The atmospheric/melodic elements were also underlying from the beginning, but now we feel more at ease showcasing them prominently, toying more and more with traditional song structures to make the heavier sections more impactful.


MUAM: Did you choose your beautiful native language to express emotions more honestly and be true to yourselves or was there any other reason?

FANGE: It has always been a no-brainer. There's this common misconception that a non-English band should sing in English to gain better international exposure, when in reality, nobody really cares about lyrics at large, regardless of the language.

I value lyrics that could stand on their own without needing the music and french allows me to put my finger on the right feeling, whereas singing in English would feel like roleplay. I’m very picky with words and what they convey, and it would be impossible to be that tough on myself in another language than my native one.

 

MUAM: Your albums are dark, heavy but you simultaneously take care of details like clear and spacious sound. It’s a coherent story. You new one, Perdition seems like a natural continuation of Privation, like a next chapter. Am I right?

FANGE: Yeah, on each record, we pick elements from the previous ones and develop them further. One of Perdition's starting points was our 2020 EP "Poigne," written and recorded from our homes because of the lockdown. It was more machine-dominated, as guitars are challenging to track outside of a studio setup. We aimed to revisit that experience with our current knowledge and incorporate more guitars to create something more compelling for live performances, while also expanding on the more melodic aspects of “Privation”.



MUAM: The titles of your albums start with „P” and are a one-word ones. Is it somehow an intended process to underline the coherence of a band’s story, message?

FANGE: That’s a gimmick that we decided to stick with after the first couple of releases - a nod to Morbid Angel’s alphabetical approach. Naming a record is always complicated and having this type of dumb restrictions helps a lot, while also making them easily identifiable.

 

MUAM: If we talk about identification, I must admit it's not easy to find information about the band, you guard your privacy wanting to  listener’s attention into music and it’s message and I truly appreciate that. You’re active for more than a decade. So what’s the story of FANGE? How did you meet? What’s changed in your lives among this decade?

FANGE: I don’t feel like we’re especially privy, but there’s neither purpose nor added value in communicating more than what we do. I met Ben 15 years ago by releasing his previous band (Huata) on my record label. He founded Fange in 2013 and asked me to join but my previous band (Calvaiire) was still active and I couldn’t focus on two bands. It happened a couple of years later when the previous vocalist wished to step down. Antoine (bass) and Titouan (guitar) were initially friends of the band, and joined to add their input as the sound of the band evolved. We had three different drummers and decided to switch to drum machines in late 2019, which opened a lot of creative doors.

Otherwise, I don’t know if anything changed drastically. Fange has been occupying a more and more central role in our lives, which, for better or worse, condemns us to a precarious life of veteran teenagers.

 

MUAM: I’m not an expert in French language, in fact I know only a few words, but reading a kind of translations I feel „Perdition” it’s a kind of personal as well as universal story. It’s an intimate album full of poetic reflections about what’s happening in one’s mind with discrete describtions of a modern world full of hate, anger, sadness… What is it about?

FANGE: Without delving into the lyrical content, which is something I’m not skilled enough to articulate beyond what’s already written, there's a desire to purge gnawing angst in a kind of universal manner, avoiding sterile lyrical styles that are too cryptic or high-brow. Working with guest vocalists has been helpful for this as well, as I don’t want them to feel like they are wearing someone else’s shoes. On the last few releases, lyrics are leaning closer to poetry in terms of structures, rhyme schemes, etc., which has been a great way to break away from easy patterns and writing better vocal parts.



MUAM: I feel you somehow use religious symbols to underline a post-apocalyptic atmosphere of the album, I mean the lack of faith in a better tomorrow, the disappointment, the crisis of humanity… Could you tell more?

FANGE: We sometimes rely on these symbols as they remain the greatest source for strong, visual metaphors. Instead of post-apocalyptic, I would position the lyrics’ mindset in a blurred zone, where it's unclear whether we're still on the verge of collapse or already in the midst of it.

 

MUAM: Modern world is a tricky one to live in – almost everything seems to be easier and available, but there’s a constant decrease in value. Too much information, propaganda, advertisements everywhere. People lose faith in a better tomorrow, don’t trust each other, don’t feel the need to develop. These are hard times for sensitive, conscious people who need to understand things, to search for solutions. What do you think? 

FANGE: I place myself as a weary witness and I can’t say that I have a burning desire to contribute to a crumbling world, nor its so-called alternatives. Working on creative things with small circles of like-minded individuals remains my only escape route and I feel fortunate to have this opportunity.



MUAM: That's true, creative work is the best form of escape in this crazy times. On the other hand it all makes me reflect on one thing - is it better to know nothing than to be full conscious? It’s one of the strongest reflections that come to my mind while listening to your music and being aware of the lyrics. There are much more. Would you like to encourage people to think through your music? 

FANGE: Living with blinders wouldn’t be a sign of great sanity as well. I would rather encourage people to stop assuming anyone with a platform has any sort of authority on anything. I'm not self-centered enough to believe that my worldview is the right one, and if it was the case, I would choose a more effective medium than niche music.

 

MUAM: One final question - Is there anything you wish to tell your fans in Poland or maybe there’s something you’d like to ask me ?

FANGE: Nothing besides a thank you for the in-depth interview, and that we have been positively surprised by the great feedback we received from Polish audiences last year. We were told that our style of sound would be appreciated there, but we weren't expecting to give more interviews than in any other country, including France.

MUAM: Thank you so much for your time and hope to see you soon again in Poland!



 "Perdition" by FANGE was released on 23rd February2024 by Throatruiner Records

You may find it here: https://fange.bandcamp.com/album/perdition

The photos used in this interview were taken during FANGE's performance at Summer Dying Loud 2023