poniedziałek, 15 stycznia 2024

Wij + Narbo Dacal + Mary - Olsztyn, Scena Zgrzyt, 13.01.2024 [GALERIA ZDJĘĆ]

Punkowa energia z metalowym sznytem, potężna post-metalowa ściana dźwięku i uzależniająca dawka rock'n'rolla - tak było w sobotni wieczór w Olsztynie, gdzie swój drugi koncert w ramach wspólnej trasy koncertowej zagrały dwa fantastyczne tria, którym przewodzą charyzmatyczne dziewczyny - Wij i Narbo Dacal. Na scenie towarzyszył im zespół Mary, a wszystko to działo się w kameralnej, urokliwej przestrzeni Sceny Zgrzyt.

 


 

Bardzo cieszy mnie fakt, że z roku na rok coraz więcej miast decyduje się na organizację koncertów dla fanów muzyki ambitnej, niekoniecznie mieszczącej się na liście najpopularniejszych i najbardziej dochodowych, że pojawia się coraz więcej pubów i klubów, w których coś dla siebie mogą znaleźć miłośnicy szeroko pojętej muzyki alternatywnej i spotkać się w kameralnym gronie, by spędzić miło czas i na żywo posłuchać ciekawych dźwięków. Trasa Wija i Narbo Dacal dzięki staraniom Piranha Music zawita tej zimy aż do trzynastu polskich miast. Swój drugi przystanek miała w Olsztynie, w mieszczącej się nad restauracją kameralnej sali koncertowej zwanej Sceną Zgrzyt. 

O mocny wstęp zadbał zespół Mary, łączący w swojej twórczości hardcore punk z black metalem i dopełniając brzmienie przewrotnymi tekstami nawiązującymi do ludowości i wierzeń. To była iście diabelska rozgrzewka i choć nie do końca gotowa była na nią olsztyńska publiczność, pod koniec koncertu dała się ponieść energetycznym, mrocznym rytmom, coraz intensywniej reagując na zachęty do wspólnej zabawy. Grupa ma już na koncie ciekawą szećcioutworową EPkę i coraz pewniej szykuje się na podbój rodzimej sceny ciężkiego grania. 

Poczynania Narbo Dacal bacznie obserwuję niemal od początku działalności tria. Miałam przyjemność być na pierwszym koncercie zespołu w warszawskiej Hydrozagadce, a następnie jeszcze dwóch występach po premierze debiutanckiej EPki. Olsztyński występ był moim czwartym koncertem grupy, pierwszym po dłuższej przerwie i uświadomił mi, za jakim brzmieniem bardzo się stęskniłam. Mroczny, wysmakowany niespiesznie zwiększający swoją intensywność, bardzo przestrzenny post-sludge-doom metal zabrzmiał wyjątkowo, oplatając uszy i skupiając pełnię uwagi. Potężne, selektywne partie perkusji Bartka, piękne melodie gitary Druta, basowy puls i emocjonalny wokal Elizy były dokładnie tym, czego potrzebowałam tego wieczoru. Kilkadziesiąt minut występu, którego bazę stanowiły kompozycje z wydanego pod koniec listopada albumu "Elysium Now" upłynęło w mgnieniu oka pozostawiając chęć na więcej tej świetnej muzyki. 

Zdecydowana większość publiczności czekała jednak na to, co wydarzyło się w finałowej odsłonie wieczoru, na potężną dawkę rock'n'rolla z mroczniejszym brzmieniem i niebanalnymi tekstami. Wij zyskuje coraz większą rozpoznawalność i bardzo dobrze, bo tak drugiego oryginalnego zespołu o tak uniwersalnym brzmieniu w naszym kraju ze świecą szukać. Piosenki, które wpadają w ucho, a zarazem rozjeżdżają wszystko po drodze niczym potężny walec, porywają energią do niekontrolowanych skoków i tańców i absolutnie niepodrabialny wokal charyzmatycznej Tui Szmaragd to składowe niepowtarzalnego stylu zespołu. Ta muzyka nie pozostawia obojętnym, raz usłyszana wwierca się w umysł i nie pozwala o sobie zapomnieć. Tuja obdarzona jest potężnym głosem, który na żywo brzmi jeszcze pełniej i jeszcze bardziej przestrzennie. Na scenie zostawia serce i duszę, śpiewając z pełnym zaangażowaniem i tańcząc w najlepsze, dzieląc się energią z publicznością. Olsztyńscy fani bawili się świetnie, reagując coraz głośniej i podrygując coraz bardziej intensywnie. Po występie ustawili się zaś w kolejce po autografy i wspólne zdjęcia. 

Był to przemiły wieczór, pełen ciepła i dobrej energii, spędzony przy świetnej muzyce i w fajnej atmosferze. Czego można chcieć więcej? No może tego, by takie zespoły, jak wyżej wymienione wypełniały coraz większe sale, gromadziły coraz większą publiczność i były na topie list przebojów. Kto wie, może kiedyś jakość zastąpi stertę podobnych do siebie plastikowych piosenek wyprodukowanych dla wybranych wokalistek, raperów czy zespołów. Mimo wszystko w coś warto wierzyć...

MARY









































 

NARBO DACAL 

















 














































WIJ