poniedziałek, 6 marca 2023

Kid Kapichi + Snayx - Warszawa, Hydrozagadka, 4.03.2023 [GALERIA ZDJĘĆ]

Co dzieje się, gdy zespoły kończą trasę koncertową w Polsce?  Okazję, by się o tym przekonać mieli ci, którzy zdecydowali się spędzić pierwszą sobotę marca w warszawskiej Hydrozagadce. Otrzymali gitarową moc, szczerość płynącą ze sceny i ogrom pozytywnej energii. Kid Kapichi i Snayx rozkręcili  naprawdę niezłą imprezę, udowadniając, że brytyjski rock wciąż ma się bardzo dobrze. 



Chwytliwe gitarowe piosenki z uniwersalnym przesłaniem, do których świetnie skacze się razem z tłumem to recepta na sukces. Te, komponowane przez brytyjskie zespoły mają dodatkowo charakterystyczny, nieco łobuzerski sznyt, który sprawdza się w koncertowej odsłonie nadzwyczaj dobrze. Kid Kapichi, których twórczość można porównywać z wczesnymi dokonaniami Oasis, Blur i Kasabian mają świeżą energię, której nie szczędzą publiczności na koncertach. Nie inaczej było w Hydrozagadce, która zatrzęsła się w posadach. 

Tańczący zespół, szalejąca, bawiąca się w najlepsze, uśmiechnięta od ucha do ucha publiczność, fruwające w powietrzu koszulki i różne inne prezenty, a na finał dryfujący na rękach muzycy i tour manager - czego można chcieć więcej od koncertu? Radość i szczerość to podstawa i tym razem było jej tak dużo, że wystarczyłoby spokojnie na kilka kolejnych koncertów. 

Zabawa rozpoczęła się od porywającego występu tria Snayx, które zaprzyjaźniło się z publicznością bardzo szybko. Kameralna sala Hydrozagadki, gdzie fanów od zespołu nie dzieli żadna bariera w postaci fosy czy rozmieszczonego pod sceną sprzętu sprawiła, że wokalista śpiewał bezpośrednio do osób w pierwszych rzędach, uśmiechając się szeroko i kilka razy schodził na parkiet by poskakać z tłumem. Wtórowali mu równie sympatyczni basista i perkusistka, którzy świetnie trzymali rytm.

Nieco oszołomieni ciepłym przyjęciem dali z siebie absolutne maksimum, podobnie jak gwiazdy wieczoru, które z gwiazdorzeniem tak naprawdę mają niewiele wspólnego. Kid Kapichi to czterech chłopaków "z sąsiedztwa", którzy bolączki walki z codziennością przelewają w fajne, energetyczne piosenki z dobrymi tekstami. W Wielkiej Brytanii nie żyje się teraz najłatwiej - źle się dzieje w polityce, w aspektach socjalnych, jest przepaść między klasą średnią i tymi dobrze ustawionymi. O tym są te pełne czarnego humoru i buntu teksty, napisane trochę z przymrużeniem oka, które są tak naprawdę aktualne nie tylko na wyspach. Do tego mocna gitarowa podstawa, zgrana sekcja rytmiczna i dwóch wokalistów. Brzmi to dobrze i szczerze, bez zblazowania, poczucia wyższości.

Kid Kapichi kończyli w Warszawie swoją pierwszą europejską trasę headlinerską. Bawili się świetnie i nie mogli się nachwalić entuzjastycznie reagującej publiczności, złożonej w większości z bardzo młodych i pełnych życia ludzi, do tego stopnia, że po zagraniu porywającego bisu zaprosili wszystkich na afterparty. Ale jak nie skakać przy takich utworach jak "Smash The Gaff", "New England" czy "Rob The Supermarket", przed którym w publiczność poleciały koszulki, rider i kilka innych rzeczy? Posłuchajcie tych utworów, to sprawa stanie się jasna. Pod koniec szaleństwo rozpętało się do tego stopnia, że na rękach fanów wylądował tour manager zespołu, basista grupy Snayx, a następnie członkowie Kid Kapichi. To nie zdarza się często.  Co się działo po koncercie to niech pozostanie tajemnicą. No chyba, że zespół sam wam to opowie... Tymczasem pozostaje czekać na kolejne wizyty zespołu w Polsce. Jestem niemal pewna, że jeszcze do nas wrócą i to nie raz.

SNAYX







































KID KAPICHI