wtorek, 24 stycznia 2023

Maneskin - RUSH! (20.01.2023)


Sława, czerwone dywany, wyprzedane stadiony, miliony na koncie - o takiej przyszłości marzy niejeden artysta. Bardzo blisko spełnienia tego amerykańskiego snu jest Maneskin. Włosi, którzy zasłynęli brawurowym występem na Eurowizji wydali niedawno swój trzeci album. To aż siedemnaście bardzo skocznych i chwytliwych utworów. Słuchając tej płyty przychodzą do głowy dwa pytania - czy to muzyka, która została zarejestrowana na poważnie? Jeśli tak, to jak nisko musi upaść mainstreamowy rock, by odbić się od dna i wrócić do poziomu choćby sprzed dwudziestu lat?

 

 

 Jakie emocje wywołuje ten album?

Z pewnością zaskakuje, ale czy pozytywnie? Niekoniecznie. Niekiedy irytuje, innym razem potwornie śmieszy, ale jest to śmiech przez łzy, ubolewający nad jakością muzyki. Skłania też do refleksji choćby nad tym, jak nisko może upaść muzyka...


Gdy słyszę tę muzykę widzę...

...bezkształtną masę, bezmyślnie pędzącą ulicami, przelewającą się chodnikami i wypełniającą popularne miejsca, w których warto bywać. Szeregowych pracowników wykonujących polecenia szefów bez jakiegokolwiek zastanowienia się nad sensem swoich działań. I gigantyczny tłum na stadionie skandujący w rytm prostych uderzeń w bęben najważniejsze padające na tym albumie słowa - BLA BLA BLA.

 

Co wyróżnia ten album na tle innych płyt?

Praktycznie nic. To komercja w najczystszej możliwej postaci, sięgająca najbardziej banalnych i oczywistych rejonów. To przepaść pod kątem jakościowym, ale jeśli na poprawę humoru potrzebujecie czasem czegoś potwornie banalnego, ten materiał sprawdzi się idealnie. Prościej się już nie da. Bardziej dosłownie chyba też nie. A może to ma być właśnie siła tego materiału?

Słuchając poszczególnych utworów możecie pobawić się w "jaka to melodia". Jestem pewna, że dla większości z nich odnajdziecie bardzo dosłowne inspiracje, a wręcz kopie riffów, motywów i patentów znanych z popularnych utworów gwiazd popu, a także hitów Nirvany, Red Hot Chili Peppers, The White Stripes, Panic At The Disco, My Chemical Romance czy trochę nowszych przebojów Palaye Royale.

Płyta jest tak chwytliwa, że bardziej gładko "wejść" już chyba nie może. Bez problemu trafi w gusta przeciętnego odbiorcy komercyjnego radia, któremu nie potrzeba do szczęścia niczego więcej poza prostym rytmem do potupania nóżką przy kawce w pracy.  Pozornie jest dla wszystkich, ale jak powszechnie wiadomo, jeśli coś jest "do wszystkiego", to jest... (dokończcie sobie sami).

Gdy Damiano, wokalista Maneskin śpiewał po włosku, miała ta muzyka odrobinę oryginalności. W wersji angielskojęzycznej jest strasznie nijaka.


O czym jest ten album?

Co tu dużo pisać, jak łatwo się domyślić, jest o wszystkim, więc praktycznie o niczym. W najprostszy możliwy sposób opowiada o hedonistycznym podejściu do życia, o tym, co "tu i teraz" bez konsekwencji, o najbardziej powierzchownych aspektach wszelkich emocji.

Tytuł określający "gorączkę" jest tu bardzo adekwatny - wnikliwy słuchacz, który lubi rozumieć, o czym śpiewają artyści może się rozchorować od "nadmiaru" wrażeń. Z drugiej strony ten bezsensowny zlepek słów trafnie określa jakość docierających ze świata informacji... Jeśli spojrzymy pod tym kątem, stanie się to metaforą banału i przebodźcowania, tak charakterystycznego dla współczesnego świata. Nie sądzę jednak, by jakiekolwiek próby interpretacji były tu potrzebne...


Kiedy najlepiej słuchać tej płyty?

Wyłącznie, gdy ma się bardzo dobry humor i nastrój na coś totalnie niezobowiązującego, najlepiej po kilku głębszych. A jeśli nie lubisz pić i tańczyć do upadłego, a następnego dnia mieć kaca, lepiej sobie odpuść.

W prostocie nie ma niczego złego. Kłopot w tym, jak się zwraca uwagę na teksty i traktuje je jak integralną część utworów.

 

 Dlaczego (mimo wszystko) warto tego posłuchać?

Choćby po to, żeby wiedzieć, czy w dobie plastiku jest jeszcze w głównym nurcie miejsce na coś choć trochę ambitniejszego.  Jaka jest przyszłość muzyki gitarowej? Gdzie szukać czegoś ciekawego? Odpowiedzcie sobie sami na to pytanie.

Maneskin jest na fali wznoszącej - po ogromnym sukcesie na Eurowizji i wyprzedanych koncertach w Europie planuje "atak" na amerykański rynek muzyczny. Z tym materiałem może to się faktycznie udać.

A może to wszystko to jeden bardzo ponury żart ze współczesności? Jeśli tak, to zwracam honor, ale raczej nie będę do tego materiału wracać. No chyba, że zaatakuje mnie podczas zakupów w jakimś markecie czy galerii handlowej, to nie będę miała wyboru...Choć z drugiej strony zobaczenie tłumu wrzeszczącego bez sensu "bla bla bla" to bezcenne doświadczenie...


bez oceny

Albumu można posłuchać np tu: https://www.youtube.com/watch?v=9BeDsxT3_GM&list=PLxA687tYuMWidK233I7SZ0NnnuiRb8szF&index=4