wtorek, 27 grudnia 2022

Przewodnik po piosenkach: Hypnosaur - Doomsday

Szukasz rockowych piosenek z pazurem, chwytliwych melodii, które wchodzą w głowę, do których można poskakać, ale też takich, które sprawdzą się przy realizacji codziennych spraw? Jeśli myśleliście, że takie albumy powstają tylko poza granicami naszego kraju, to mam poważny kontrargument.

Solidną dawkę energetycznego rock'n'rolla na swoim debiutanckim albumie proponuje Hypnosaur.  "Doomsday" to dziesięć uniwersalnych piosenek, które przypadną do gustu fanom gitarowego grania. O czym są? Jak powstawały? Co je zainspirowało? Szczegółowo o każdej z albumowych kompozycji opowiedzieli mi Farf, Tarbok i Siedlec, jednocześnie pozostawiając furtkę do indywidualnej interpretacji tekstów poszczególnych utworów.

Rozłóżmy więc "Doomsday" na czynniki pierwsze...






Doomsday

 

Farf: „Doomsday” zaczął swój żywot kiedy przyniosłem na próbę dwa motywy: zwrotkę i bridge. Za tymi riffami stoi moja ówczesna faza na Black Sabbath (często mam tak, że słucham jakiegoś zespołu non stop, a potem na kilka lat mi przechodzi). Jakbym miał wskazać pośrednie inspiracje, to ten zwrotkowy, chamski riff jest trochę zainspirowany „Children of the Grave”, a puszczone dźwięki w przejściu kojarzą mi się z perspektywy czasu oczywiście z „Paranoid”. Wydaje mi się, że szkielet „Doomsday” powstał praktycznie w całości na pierwszej próbie, na której próbowaliśmy go grać – Młody wymyślił refreny przypominające mi osobiście The Cult, a do tego dorzuciliśmy także różne smaczki – jak chociażby moja ulubiona pauza i mini-solo po pierwszym refrenie. To było prawdopodobnie na przełomie 2018 i 2019 r.  - na tyle późno, że piosenka nie załapała się na sesję nagraniową do EP „Illusion”, która odbyła się w lutym 2019 r., ale zagraliśmy ją na pierwszym koncercie w historii zespołu, czyli 19 kwietnia 2019 r. Ostatecznego kształtu utwór nabrał w trakcie nagrań do płyty, kiedy Marcin Klimczak zasugerował nam dodanie dzwonków. 


Tarbok: Lubię pisać teksty w momencie, gdy mam już jakiś punkt zaczepienia, jakiś pierwszy pomysł rzucony przez kogoś, który stanowi fundament, na którym mogę zbudować co chcę. I tak było z "Doomsday" – utwór ten miał ten tytuł w zasadzie od początku. Farf rzucił słowem Doomsday, a ja stworzyłem wokół tego słowa opowieść o jakimś stworzeniu zstępującym z nieba, kończącym ludzki żywot. Wszystko przyszło dość sprawnie, nie musiałem znacznie modyfikować wstępnej melodii wokalu, która zarówno w tym utworze, jak i w innych, zazwyczaj istnieje w mojej głowie zanim jeszcze napiszemy słowa.

 

Siedlec: Motyw, który przyniósł Farf od razu skojarzył mi się ze skalą harmoniczną i stąd intro, lekko złowrogie, jakby zapowiedź nadchodzącej zagłady. O tym samym myślę też podczas mini-solówki w połowie numeru. Bridge i refren są bardzo ciekawe, bo wchodzimy w nie bardzo naturalnie i tak też brzmią ale są to kompletnie różne tonacje od zwrotkowej. Szczególnie refren, bardzo wesoły i pełny… nadziei?

 

The Hole


Tarbok: Większość muzyki, którą komponuję, tworzę z nastawieniem, że nie ujrzy ona nigdy światła dziennego. Zaokrąglając, na dwieście pomysłów tylko dwadzieścia będzie miało kontynuację, z tych dwudziestu ze dwa zostaną względnie dokończone, a z tych dwóch tylko jeden zostanie nagrany i wydany. Tu jednak założenie było inne i od samego początku, od kiedy do głowy przyszedł mi główny riff, czułem, że chcę z tego zrobić pełnoprawny utwór i od razu wiedziałem, że piszę go dla Hypnosaura. Nie było jakiejś konkretnej inspiracji, może jeśli chodzi o refren to trochę miałem w głowie „Sabre & Torch” Edguya, tzn. wokal ze stosunkowo krótkim melodyjnym wersem odpowiadający na skandujący chórek. W oryginalnym zamyśle utwór był trochę dłuższy, ale demokratycznie (głosami 3 do 1) skróciliśmy go, by nie zwalniał tempa ani na sekundę. Może z tą pozostałą częścią jeszcze kiedyś coś zrobię…


Siedlec: Na początku miałem stosunek mocno ambiwalentny do tego numeru - z jednej strony podobała mi się zwrotka i bridge, z drugiej refren wydawał mi się aż zbyt uproszczony. Poza tym, Młody zaplanował jeszcze kilka różnych motywów, które chciał żebyśmy zagrali. Po kilku dyskusjach i zredukowaniu ilości riffów wyszedł solidny post-punk.



Desert Tornado


Farf: Ta piosenka może mieć przedziwny dla niektórych rodowód, a mianowicie moją (też trwającą jakiś czas) fascynację piosenkami Darii Zawiałow. Latem 2019 byłem świeżo po obejrzeniu jej pierwszego koncertu i zachwycałem się piosenką „Nie dobije się do ciebie” – do tego stopnia, że próbowałem namówić resztę na zagranie jej jako coveru, po angielsku i ze zmienionym tekstem. Reszta patrzyła na mnie jak na debila, ale w jakiś podstępny sposób w pewnym stopniu postawiłem na swoim. Na bazie basu, który tam się pojawia zacząłem grać motyw, który w „Desert Tornado” stał się bridgem, a wokół niego zbudowałem cały szkielet piosenki. Gdy zaczęliśmy go grać, chłopaki dołożyli melodyjki na klawiszach i gitarze i lekko zmienili zakończenie refrenu, ale cały kawałek powstał bardzo szybko i sprawnie. Po raz pierwszy zagraliśmy go na koncertach we wrześniu 2019 r.


Siedlec: Gdy zaczęliśmy grać Tornado po raz pierwszy skojarzyło mi się z “Mroczną Wieżą” Kinga. Szczególnie gdy Młody (Tarbok) przyniósł tekst do tego numeru. Chciałem pozwolić wybrzmieć w zwrotkach samotności podróży Rewolwerowca przez pustkowie i dać echo wokalowi, niby wieczorny pustynny wiatr, dlatego zamiast akordów postanowiłem najpierw puścić lekko wlokące się dźwięki, a w drugiej części zapętlone jak echo melodie.

Refreny z drugiej strony mają w sobie to epickie pobrzmienie, dlatego mój mózg (z czego zdałem sobie sprawę niedawno) wyciągnął z zakamarków pamięci “March of the Swordmaster” zespołu Rhapsody i przekuł je w końcową solówkę.



On the Run (Bang Bang)

 


Siedlec: Po raz pierwszy akordy tego numeru zagrałem mniej więcej w 2008-2009 roku. Tekst napisałem niedługo później. Zagraliśmy go po raz pierwszy w formacji The Assblasters z Farfem i Siusiakiem. Pewnie dlatego ma w sobie taki młodzieńczy punk rockowy pazur. Pisanie tekstu zacząłem od frazy, która pasowała mi do początku zwrotki “Hey, hey little one! I ran from another gun, told you I’ll see it coming” i na bazie tego zbudowałem historię faceta, który ucieka przed nasłanymi na niego mordercami. Sednem całej piosenki jest zmiana dynamiki w ostatnim refrenie. Przez wszystkie refreny perkusja gra rwany rytm, by w ostatnim wejść w satysfakcjonujące stabilne akcenty.Jest to dla mnie o tyle specjalny utwór, iż jest to chyba jedyny numer, w którym gram solówkę, która podąża za linią wokalu.


Circle

 

Farf: Ten utwór ma wieloletnią historię, a pierwsze wersje były grane przez naszą trójkę (Siusiak, Siedlec, Farf) jeszcze w zespole The Assblasters, który działał w latach 2009-2013. Z tego co pamiętam, główny riff został przyniesiony przez Siedlca i bardzo nam się podobał, ale nigdy nie potrafiliśmy go rozwinąć i dopiero wracając do niego po niemal 10 latach wymyśliliśmy pasujący refren. Zabawne jest też to, że to była piosenka, która powstała na samym początku istnienia Hypnosaura, ale przez bardzo długi czas traktowaliśmy ją po macoszemu i potencjał na przebój zauważyliśmy dopiero po jej nagraniu – a finalnie została (jak się okazało, słusznie) pierwszym singlem promującym „Doomsday”.

Tarbok: Główny riff basu jest faktycznie stary, ale dokonałem w nim minimalnej korekty zamieniając dwa dźwięki kolejnością, a potem wymyśliłem refren i melodię wokalu, gdzie jedno i drugie miało za zadanie zachować surowość i prostotę, a jednocześnie eksponować chwytliwość. Z perspektywy czasu oceniam, że się udało i dowieźliśmy do stanu gotowości kawałek naprawdę bujającego rocka.

Siedlec: Riff basowy i gitarowy napisałem jeszcze w The Assblasters. Do dziś moim utrapieniem jest to, że oryginalnie napisany był w G, a obecnie gramy go o pół tonu niżej - od F#, co słychać od czasu do czasu na koncertach.



They Come Out at Night

 



Farf: Szkielet piosenki (otwierający riff) znalazłem ostatnio nagrany na telefonie w wakacje 2018 – więc pewnie wtedy trzeba się doszukiwać pierwszych pomysłów na piosenkę. O ile pamiętam, to powstała mniej więcej w tym czasie, co Follow/Shadow i od samego początku te dwa numery uważaliśmy za najbardziej przebojowe z pierwszej puli – stąd też późniejsza decyzja o zrobieniu do nich teledysków. „They Come Out at Night” to także pierwszy oficjalnie opublikowany numer Hypnosaura, więc można powiedzieć, że od niego wszystko się zaczęło. Na płytę „Doomsday” trafiła nowa, zmiksowana razem z resztą materiału przez Haldora Grunberga wersja piosenki – ślady jednak pochodzą z sesji do EP „Illusion”.


Siedlec: Bardzo lubię ten numer z kilku powodów. Po pierwsze intro, które jest w 9/8 i ma małą harmonię między gitarami przemyconą w drugim obrocie. Po drugie, klawisze w zwrotkach, które dają cały ciężar i złowrogą aurę, która zapowiada kłopoty. Po trzecie fakt, że jest to właściwie piosenka country i mam nadzieję, że kiedyś nagramy ją w aranżacji z banjo.


 

Godfucker

 

Farf: Ten utwór powstał chyba spontanicznie na jednej z prób i od początku nosił kryptonim „Głupi”. Mi osobiście gryzło się połączenie pozornie nie pasujących do siebie kawałków – wejście country, zwrotki prosto od Rolling Stones i refren w stylu wczesnego Turbonegro, ale ze skrzeczącym wokalem. W gruncie rzeczy jak teraz to czytam, to w teorii wszystko pasuje – w praktyce jednak dopiero po nagraniach uznałem go za fajny numer. Dzięki niemu do CV mogę też wpisać zagranie na tamburynie 8)

Tarbok: A ja nigdy nie rozumiałem tej niechęci. Od samego początku numer mi się podobał, połączenie koncepcji takiej typowo rockandrollowej zwrotki z krzyczanym refrenem nie gryzło mi się ani przez moment. Dobrze, że jak studio weryfikuje jakieś pomysły, które mi się podobają, to zazwyczaj na moją korzyść. :)


Siedlec: Ten numer powstał ze sklejenia kilku motywów, które miałem w banku swojej pamięci. Najmłodszy był riff zwrotkowy, który wymyśliłem kilka dni przed próbą na której powstał szkielet numeru i podejrzewam, że został zasiany w moim mózgu przez Rolling Stones, ale szczerze mówiąc, jak się uderzy to sus4 małym palcem na akordzie to reszta przychodzi sama. Refren zdaje się powstał jeszcze na tej samej próbie, prosty i brutalny to krótki bieg po kole kwintowym. Intro pożyczyłem z jednego z numerów z innego swojego projektu - Maybe I’m Too, który w tym czasie już przestał działać.


 

Follow/Shadow





Farf: To kolejny przypadek, kiedy jakiś ogrywany lata wcześniej riff w końcu znalazł swoje właściwe miejsce. Główny riff grany w refrenach przez bas i gitarę powstał na jakiejś próbie zespołu, który istniał właśnie tę jedną próbę i nawet nie do końca pamiętam jego skład – były to prawdopodobnie lata 2010-2015. Przypomniałem go sobie i zaczęliśmy grać go w kółko, czując, że ma potencjał. Po kilku próbach Młody wymyślił zwrotki, bodajże ja bridge, a Siedlec melodię graną na wejściu i w ten sposób, zespołowo, powstał cały utwór. To druga z piosenek, które pochodzą z sesji do „Illusion” i zostały na nowo zmiskowane przez Haldora.

Siedlec: Jest to jeden z moich ulubionych (i najwcześniejszych) naszych numerów. Kocham w nim  interakcje między głównym wokalem, a chórkami w bridge’u, a przede wszystkim sam refren z mięsistym i brutalnym wokalem.

Chłopaki nawet nie wiedzą, że pisząc gitary do niego - szczególnie w zwrotkach - myślałem o Comie z ich pierwszego albumu.



Heart of Stone



Siedlec: utwór ten do dziś nazywany jest przez innych członków zespołu “Nowym Siedlca” i traktowany jest trochę po macoszemu, a szkoda. Swoje istnienie zaczął od riffu w 5/4, który napisałem pewnie z 10 lat temu. Na zwrotki i bridge wpadłem ja podczas wspólnej próby. Chciałem by nawiązywały do klimatu eighties - myślałem o The Cult, Scorpions, Europe, natomiast refren wymyślił Młody i chwała mu za to. 


Tarbok: Z Heart of Stone chyba było najwięcej przygód podczas nagrywania albumu. Na listę utworów do nagrania trafił jako ostatni, był najświeższy i najmniej ograny z całego repertuaru, a dodatkowo linia gitary pozostawia gigantyczne pole do ułożenia pod nią wokalu, co utrudniało mi decyzję, czy ten ma już ostateczny kształt, czy jeszcze nie. W praktyce nawet w samym studio było trochę wokalnej improwizacji, na pewno więcej niż w dowolnym innym utworze z płyty. Finalnie, ku mojemu zaskoczeniu, w recenzjach utwór ten często pada wymieniony jako jeden z lepszych fragmentów na albumie.


Huisuke


 

Tarbok: Utwór swoim głównym motywem sięgający też okolic 2017 roku. Któregoś razu Siedlca nie było na próbie, więc z Farfem szukaliśmy jakichś swoich motywów, które moglibyśmy zacząć rozgrzebywać, i pośród setek moich nagrań na dyktafonie trafiliśmy na to konkretne. Zmotywowany faktem, że się spodobało, w domowym zaciszu zacząłem rozpisywać, co może dziać się wcześniej, co później, w międzyczasie wpadłem na pomysł, że chcę z tego zrobić utwór instrumentalny. Jeden z pojawiających się motywów na próbie wymyślił też Siedlec, ale pasował jak ulał i z czasem utwór zaczął nabierać finalnych kształtów. Jako że zakończenie trochę nam przypominało muzykę z japońskich filmów, Farf zaproponował azjatycko brzmiący tytuł, który reszcie zespołu natychmiast się spodobał.



Album znajdziecie też tu: Hypnosaur - Doomsday (także w wersji fizycznej :) )