piątek, 9 grudnia 2022

INVSN + Zwidy - Warszawa, Hydrozagadka, 8.12.2022 [GALERIA ZDJĘĆ]

Koniec roku, okres przedświąteczny i zimowa aura nie sprzyjają trasom koncertowym, o czym boleśnie przekonali się w czwartkowy wieczór Szwedzi z INVSN, którzy po dwunastogodzinnej podróży z Budapesztu zawitali do warszawskiej Hydrozagadki. Choć zagrali dla niespełna pięćdziesięciu osób, dali z siebie wszystko, rozgrzewając publiczność do czerwoności i zabierając przybyłych w nostalgiczną podróż do lat osiemdziesiątych z nutą skandynawskiej melancholii i mroku. Przestrzeń Hydrozagadki momentalnie zamieniła się w taneczny parkiet.

 


 

 

Trzy fantastyczne kobiety, śpiewające chórki i grające na gitarze, basie i klawiszach, świetny perkusista i on, obdarzony głębokim, zadziornym głosem i umiejętnościami tanecznymi, których pozazdrościć może mu niejeden wokalista - Dennis Lyxzen, którego fani zgrzytliwych gitarowo-alternatywnych brzmień znają świetnie z grup Refused i The (International) Noise Conspiracy - tak prezentuje się skład INVSN (czytane jako 'invasion') - post-punkowego zespołu, który działa na scenie niezależnej od ponad dwóch dekad i rozpoczynał karierę jako The Lost Patrol. Po dłuższej przerwie grupa powróciła w czerwcu tego roku z nową płytą i z tej okazji odwiedziła Warszawę. 

"Let The Night Love You" to album o zmaganiach z dołującą codziennością, płatającym figle własnym umysłem i emocjami, o trudach akceptacji samego siebie i własnych potrzeb i pragnień. O potrzebie wsparcia i miłości. Takie też było przesłanie tego koncertu, który wlał w serce mnóstwo ciepła i uśmiechu. Nie zabrakło tez szczerych wypowiedzi o poczuciu wyobcowania i potrzebie wzajemnego podtrzymywania na duchu. Sam Lyxzen przyznawał, że wywodząc się z małego miasteczka nie raz czuł się nieswojo, dziwnie i przepełniała go potrzeba ucieczki od codzienności. Właśnie dlatego tworzy i dzieli się swoją sztuką, wspierając tym samym tych, którzy czują się nieakceptowani. 

INVSN to grupa przyjaciół, która rozumie się bez słów i świetnie czuje się na scenie, ciesząc się wspólnie graną, bardzo nośną muzyką, z jednej strony hipnotyzującą i skłaniającą do refleksji, z drugiej bardzo skoczną, taneczną, o popowym potencjale. Taki właśnie był ten występ. Przenikały go echa twórczości  The Cure, Joy Division i Depeche Mode, podlane mrokiem i tajemniczością. Zgadzało się wszystko - muzyka, przekaz, aura, klimatyczne oświetlenie i świetne nagłośnienie. 

INVSN w koncertowej odsłonie to tykająca od nadmiaru energii bomba, która wybucha raz za razem w każdym intensywniejszym momencie. Zespół zarażał entuzjazmem i uśmiechem, bawiąc się na całego, okazując wdzięczność publiczności, która słuchała z zaangażowaniem, jednocześnie podrygując do tanecznych rytmów. Lyxzen nie oszczędzał się - śpiewał i tańczył jak natchniony, a przy tym ujmował poczuciem humoru, szczerością i bezpośredniością. Działa się magia, liczyło się tylko tu i teraz - ten współdzielony moment, ta wyjątkowa atmosfera i bezpośredni kontakt. Dawno nie widziałam, by ktoś tańczył tak intensywnie i był w stanie przy tym tak wspaniale śpiewać. Absolutne mistrzostwo. 

Koncert, choć trwał prawie półtorej godziny i był nieprawdopodobnie intensywny, skończył się zdecydowanie za szybko. Wynagrodziły to jednak szczere i ciepłe późniejsze rozmowy z muzykami przy stanowisku z płytami. Był to jeden z tych wieczorów, dla którego warto było powalczyć i pokonać kilkaset kilometrów w obie strony, mimo śnieżycy i zmęczenia.

Na koniec dodam jeszcze, że zanim na scenie zameldował się szwedzki kwintet, czas oczekiwania na koncert gwiazd umilił występ tria Zwidy. Panowie zaprezentowali kilka zadziornych kawałków o punkowym potencjale z nutą melancholii i ciekawymi, szczerymi tekstami. Choć pod sceną bawiła się wtedy jeszcze bardziej nieliczna publiczność, było naprawdę bardzo sympatycznie. Zresztą zobaczcie sami. To był piękny wieczór. Kto go przegapił, stracił bardzo dużo.

 

 ZWIDY


































 

INVSN