wtorek, 20 września 2022

The Mars Volta - The Mars Volta (16.09.2022)


Innowatorzy, muzyczni wizjonerzy, nietuzinkowi twórcy - nad The Mars Volta rozpływano się w zachwytach, upatrując w zespole niejednokrotnie następców wielkich gwiazd, które zapełniały stadiony. Artyści, którzy z każdym kolejnym albumem rozbudzali wyobraźnię mediów, dzieląc się technicznymi nowinkami i coraz to bardziej niesamowitymi rozwiązaniami brzmieniowymi, nagle postanowili zrobić sobie przerwę i odpocząć. Dekadę później postanowili jeszcze raz zaskoczyć wszystkich i wydać album, który rzuci na ich dotychczasowy dorobek nowe światło. Zmienili kierunek, poszli po bandzie, co nie obeszło się bez echa, a co więcej, spotkało się oczywiście z potężną krytyką. Czy to naprawdę taki paskudny album, jak mówią? Czy naprawdę nie da się go słuchać? 

Na ten album wylała się fala hejtu i skrajnych opinii. Zespół został posądzony o zdradę, o to, że "się skończył". Niestety takie komentarze pojawiają się niejednokrotnie, gdy muzycy podejmą decyzję o zmianie kierunku, otwarciu się na inne gatunki, co nie podoba się ortodoksyjnym fanom, zapatrzonym w konkretną, ulubioną formę i nie uznającym faktu, że zespołowe zainteresowania i potrzeby mogą się zmienić. The Mars Volta postanowili odłożyć na bok wyrafinowanie kilkunastominutowe suity i postawić na coś bardziej przystępnego, popowego. 

Progresywny -  to słowo już dawno straciło na znaczeniu. Błędne przypisywanie tego określenia utworom nawiązującym do szeroko pojętej muzyki rockowej lat siedemdziesiątych sprawiło, że zaczęło kojarzyć się z czymś bardziej wtórnym niż postępowym, oznaczającym zmianę i otwarcie na nowe. Mars Volta spróbowali czegoś innego niż dotychczas - czy wyszło im to na dobre?

Naprawdę tak bardzo podobały wam się te wszystkie techniczne popisy na poprzednich albumach? Jasne, budziły podziw i przyprawiały o zawrót głowy, ale czasem bywały męczące. Teraz panowie postanowili nieco uprościć brzmienie, dodać więcej powietrza, lekkości, luzu, humoru. Cedric Bixler-Zavala i Omar Rodriguez Lopez w żadnym wypadku nie stracili umiejętności. Nadal potrafią świetnie grać na instrumentach, tworzyć nietuzinkowe rzeczy. Album jest jednak trochę nierówny. Przede wszystkim nie ma zakończenia - urywa się, pozostawiając nie tyle uczucie niedosytu, co szczerze zdziwienie, że właśnie się zakończył. 

Świetnie brzmią bębny, przeszkadzajki, smaczki. Fajnie podkreślone są partie elektroniczne, wnoszące aurę science-fiction. Sporo się dzieje, są tu naprawdę fajne kołyszące melodie. Mars Volta nie zrezygnowali z kombinowania - ich pop jest poszatkowany, misternie skonstruowany, zdecydowanie nie plastikowy. Są tu przyjemne dla ucha piosenki i ciekawe rozwiązania brzmieniowe. Jest przestrzeń, ale miejscami brakuje spójności. 

To jaki jest ten materiał? Szczerze - nie wiem, bo przy każdym kolejnym odsłuchu budzi inne emocje, ujawnia coś nowego. Jego siłą bez wątpienia jest to, że nie pozostawia obojętnym. Jest ciekawy, wart uwagi i zdecydowanie co najmniej kilku-kilkunastu podejść. Warto się na niego otworzyć i spróbować w niego wniknąć. 

A jak sami muzycy podchodzą do sprawy oceny tej płyty? Krótko pisząc mają to gdzieś i po prostu robią swoje, realizując się i spełniając swoje marzenia. W wywiadzie dla "The Guardian" na zarzuty w kwestii jakości nowej płyty odpowiedzieli następująco:

Cedric Bixler-Zavala: "Niektórzy mogą to postrzegać jako zdradę. Niektórzy nazywają to nawet yacht rockiem. Sęk w tym, że yacht rock jest taki mocny, że hiphopowi producenci ciągle go samplują."

 Omar Rodriguez-Lopez: "Utrata fanów wpisana jest w to, co robimy. Nie ma nic lepszego niż tracić fanów. Prawdziwy fan zainteresowany jest tym, co dzieje się teraz, a cała reszta próbuje kontrolować to, co robisz. Czuję do tego awersję. To mi przypomina szkołę, rząd albo policję. Dla mnie gatunki nie istnieją. Liczy się jedynie czy muzyka wywołuje u ciebie jakieś uczucia." 

Płyty możecie posłuchać tu: The Mars Volta - The Mars Volta