czwartek, 14 lipca 2022

Osees - Poznań, Tama, 13.07.2022 [GALERIA ZDJĘĆ]

W dziedzinie psychodelicznego grania, przynajmniej w ciągu ostatnich kilkunastu lat, trudno znaleźć bardziej innowacyjny zespół niż amerykański kolektyw dowodzony przez Johna Dwyera. Zwał się on na przestrzeni lat różnie - od Orinoka Crash Suite, OCS, Orange County Sound, The Ohsees, The Oh Sees, Thee Oh Sees, Oh Sees, a obecnie przyjął nazwę Osees. Słynący z potężnych występów na żywo zespół po pandemicznych perturbacjach i przenosinach terminów nareszcie dotarł do Polski. Po szalonym koncercie w Warszawie kwintet odwiedził Poznań. Było naprawdę gorąco. 

 



 

Dwadzieścia cztery albumy na koncie, dwudziesty piąty w drodze - ukaże się w sierpniu, psychodeliczne, dopracowane, a jednocześnie garażowe brzmienie, które stało się wzorem do naśladowania dla takich zespołów jak King Gizzard & The Lizard Wizard, niezmiennie potężne pokłady energii, które rozjeżdżają z siłą walca każdą przeszkodę, którą napotkają na swojej drodze - na Osees nie ma mocnych i można było się o tym przekonać w środę wieczorem w Poznaniu.

Odwiedziłam klub Tama po długiej, kilkuletniej przerwie, do czego przyczyniła się między innymi pandemia i nie było mnie tam zdecydowanie zbyt długo. To jednocześnie bardzo przytulne i dość spore miejsce, idealne dla kilkusetosobowej widowni, z dobrą akustyką i bardzo fajnym klimatem. Osees odnaleźli się na tej scenie fantastycznie, momentalnie nawiązali relację z publicznością, od której dzieliła ich jedynie nieduża fosa fotograficzna. Już od pierwszych minut rozpoczęło się szaleństwo - fani tańczyli, skakali i bawili się w najlepsze, chłonąc płynące ze sceny dźwięki psychodeliczne, tworzące w umyśle niejednoznaczne pejzaże i ponoszące w wyobraźni tam, gdzie smutki i niepokoje nie istnieją. 

Zagrali w pięcioosobowym składzie - liderowi, wokaliście i gitarzyście Johnowi Dwyerowi towarzyszyli basista, klawiszowiec oraz dwóch perkusistów, którzy roznieśli salę w pył.  Muzycy nie szczędzili hałaśliwości, ale nie zapomnieli przy tym o melodiach, co pięknie zrównoważyło brzmienie. Był to występ wyborny, pełen luzu, uśmiechu i improwizacji. Tempo zmieniało się, melodie płynęły lekko, by za chwilę uderzyć z pełnym impetem. Coś dla siebie mogli znaleźć tu fani różnych odmian rocka i metalu, otwarci na dobre granie płynące z serca. Nie sposób było nie poddać się tej energii mimo upalnej temperatury. Niemal cała sala tańczyła z uśmiechem na ustach. Prawie dwugodzinny występ wypełniły utwory starsze i nowsze, także te, których można będzie już niebawem posłuchać na nowej płycie, w sumie ponad dwadzieścia.

Osees w pełni wynagrodzili fanom pięcioletnie oczekiwanie na powrót do Polski, po doskonałym występie na Off Festivalu w 2017 roku. Dla takich chwil warto żyć i korzystać z każdej szansy, by chodzić na koncerty, niezależnie którego dnia tygodnia się odbywają.

Podziękowania należą się nie tylko zespołowi, ale także obsłudze i organizatorom, Follow The Step, za dopięcie wszystkiego na ostatni guzik i stworzenie wyjątkowej, sympatycznej atmosfery. Nieczęsto zdarza się, by fotografowie mieli możliwość tak swobodnego przemieszczania się w pobliżu sceny. Efekty mojej pracy poniżej. 

 

Osees