niedziela, 6 lutego 2022

Tune - Lucid Moments Live, Łodź, Scenografia, 5.02.2022 [GALERIA ZDJĘĆ]

20-utworowa setlista, prawie dwu i pół godzinny koncert, szaleństwo na scenie i wśród publiczności, doskonałe nagłośnienie i moc - jak świętować jubileusz, to hucznie i na całego. Tak właśnie działo się w minioną sobotę w łódzkiej Scenografii, gdzie wystąpił zespół Tune. Łódzki kwintet dekadę temu debiutował doskonałym albumem "Lucid Moments" i z tej okazji postanowił spotkać się z fanami. Był to wyjątkowy wieczór, pełen radości i wzruszeń. 



Sierpień 2015 roku...koncert Riverside w olsztyńskim Amfiteatrze im. Czesława Niemena i ten niespodziewany support. Na scenie rewelacyjni muzycy i tajemniczy wokalista w przebraniu Kubusia Puchatka. Pozamiatali, zagrali lepiej, niż gwiazda wieczoru, porwali publiczność, która oszalała ze szczęścia i domagała się, by ten występ się nie kończył. To był mój pierwszy koncert Tune i pierwszy kontakt z tą muzyką. Promowali wtedy swój drugi album, genialny "Identity". Zachowało się z tego wieczoru nagranie na "Deafening" na YouTube. Później wracałam na koncerty chłopaków kilka razy do gdańskiego Wydziału Remontowego, ostatnio w 2019 roku. 

Wczorajszy występ zespołu w Łodzi uświadomił mi, jak bardzo przez te trzy lata brakowało mi tej muzyki. Są takie zespoły, które się po prostu nie starzeją, których twórczość z biegiem lat jeszcze bardziej porusza. Tak właśnie jest z Tune. To jeden z najlepszych polskich zespołów ostatniej dekady, tak bardzo niedoceniony i zasługujący na rozgłos, uznanie i szacunek. Muzyka grupy ma gigantyczny potencjał i mogłaby porywać stadiony. Kolejnym dowodem na to był koncert w Scenografii. 

Od pierwszych minut występu muzykom towarzyszyły owacje, które z każdym kolejnym utworem były coraz bardziej intensywne. Publiczność bawiła się świetnie, podobnie jak muzycy na scenie, którzy nawiązali z fanami bardzo bezpośrednią relację. Pod kątem muzycznym i technicznym zgadzało się wszystko - Kuba Krupski zaśpiewał rewelacyjnie, Adam Hajzer czarował solówkami, Michał Chojecki zachwycał grą na akordeonie i klawiszach, a sekcja rytmiczna w postaci Leszka Swobody i Wiktora Pogody dbała o energię i moc. Każdy kolejny utwór wzruszał, przywoływał wspomnienia i niósł radość. Fani tańczyli, klaskali, reagowali na energię płynącą ze sceny. 

Prawie dwie i pół godziny koncertu minęły momentalnie, a muzycy żegnani nieprawdopodobną wrzawą, z niemałym wzruszeniem wrócili na scenę, mimo zmęczenia po odegraniu dwudziestu utworów, obejmujących wszystkie trzy płyty, by dać z siebie jeszcze więcej. Na bis zabrzmiały raz niesamowicie nośny "Trendy Girl" i utwór, od którego się zaczęło - genialny "Confused", którego końcówkę publiczność zaśpiewała przy zgaszonych światłach z uniesionymi w górę rękoma. Ten moment mógłby trwać wiecznie, z drugiej strony jednak taki właśnie musiał być koniec tego występu - tak bardzo potężny i emocjonalny. Atmosferę wieczoru i wagę chwili podkreślił dodatkowo nieśmiertelny hit "Who Wants To Live Forever" zespołu Queen, który zabrzmiał z głośników po zejściu muzyków ze sceny. Takie finały potrafią zaaranżować tylko najlepsi.

W dobie autotune, dominacji plastikowego popu i drastycznego spadku jakości muzyki tak dopracowanych i szczerych dźwięków potrzeba jeszcze bardziej. To był piękny, wzruszający wieczór, który zdecydowanie będę długo pamiętać. Zapraszam do obejrzenia galerii.

TUNE