sobota, 20 lutego 2021

Harakiri For The Sky - Maere (19.02.2021)

Harakiri For The Sky - Maere

Miewasz złe sny? Dręczą cię koszmary i traumy? Wiadomo, to zdecydowanie nic przyjemnego, podobnie jak uczucie paraliżu sennego. A czy zastanawiałeś się kiedyś, jak może brzmieć muzyka wyrażająca taki stan? Konsekwentnie od debiutu próbują go przywołać muzycy Harakiri For The Sky. Czy ta muzyka jest faktycznie aż tak ostra, jak wskazuje na to nazwa zespołu? 


Mary, zwane też zmorami obecne są w wierzeniach od pokoleń. W wierzeniach słowiańskich i nordyckich uważa się je za pół demoniczne istoty, czy duchy zmarłych, dręczące w nocy śpiących i wysysające z nich krew. Stresujące, dziwne, pełne niepokoju sny, pozostawiające wrażenie paraliżu po przebudzeniu zdarzają się każdemu i ten nastrój świetnie oddaje muzyka Austriaków. Te dźwięki hipnotyzują i wywołują emocje i choć budują historię trwającą niemal siedemdziesiąt minut, zdecydowanie nie nudzą i nie przytłaczają. 

Wg dawnych podań zmory potrafią otworzy każdy zamek. Siadają na piersiach swojej śpiącej ofiary, powodując uderzenie krwi do głowy. Spijają krew wypływającą nosem lub nacinają zębami na skroni lub szyi i wysysają krew. Ofiara zmory traci siły i energię. Człowiek dręczony jęczy, poci się i rzuca na łóżku, a budząc się ze snu leży jak sparaliżowany i odczuwa przejmujące uczucie zmęczenia. Gdy osoba zaatakowana przez zmorę budzi się, ta natychmiast ucieka. Niewyspany człowiek jest następnego dnia „blady jak zmora". Czuliście się tak kiedyś, prawda?

"Maere" to już piąty album Harakiri For The Sky. To dźwięki dla miłośników cięższych, lecz jednocześnie melodyjnych brzmień. Spodobają się fanom post-metalowej estetyki z domieszką black metalowego mroku, którzy nie stronią od delikatności. To płyta pełna kontrastów i zmian tempa. Urokliwe chórki zderzają się z przeszywającym krzykiem, a gitarowe melodie sąsiadują z metalowymi ścianami dźwięku. Niby wszystko to już było i to nic nowego, ale słucha się tej płyty wyśmienicie.

Między galopadami i melodiami kryje się też szczypta folkowej tajemniczości i shoegaze'owej nostalgii. Jeśli któryś z utworów skojarzył wam się podczas odsłuchu z twórczością Alcest, to jest to trafny kierunek. Neige wspomógł zespół śpiewając w "Sing For The Damage We've Done". Wśród gości na płycie pojawił się też wokalista Gaerea, który brawurowo wykonał swoją partię w "Silver Needle/Golden Dawn". Na perkusji zagrał zaś wspierający na koncertach polski Behemoth i występujący na co dzień w Septicflesh, Kerim „Krimh“ Lechner. Nieco kontrowersji może wywołać finałowa nowa wersja "Song To Say Goodbye" Placebo, ale choć jest zdecydowanie mocniejsza od oryginału, świetnie dopełnia klimat całości.

"Maere" to równa, spójna i ciekawa płyta. Melancholijna, a zarazem mroczna. Pełna niepokoju, a jednocześnie przynosząca słuchaczowi mnóstwo okazji do czerpania radości z dźwięków. Brzmi selektywnie i potężnie. Wyraziście, a zarazem niezwykle lekko. To świetne wydawnictwo, któremu warto poświęcić więcej czasu. 

87% 

Posłuchaj płyty: Harakiri For The Sky - Maere