poniedziałek, 11 maja 2020

Fish On Friday - Black Rain (15.05.2020)

Fish On Friday - Black Rain

Harmonie wokalne, gitarowo-klawiszowe melodie i wpadające w ucho piosenki - bliskie artrockowej stylistyce, a z drugiej strony niezwykle przystępne i uniwersalne. Taką muzykę swego czasu komponował Steven Wilson, działając pod szyldem Blackfield. Bardzo zbliżone do tej formy wyrazu są dźwięki zawarte na piątym wydawnictwie belgijskiej grupy Fish On Friday.



Skojarzenia z twórczością Stevena Wilsona nie są bezpodstawne - jednym z członków grupy jest Nick Beggs, basista, który współpracuje z nim od dawna. Echa jego wpływu na muzyczne myślenie artysty są wyraźnie słyszalne, szczególnie w spokojniejszych kompozycjach. Odnajdą się też w tych dźwiękach fani Alan Parsons Project i Pink Floyd.

To muzyka z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, ale z ciekawą warstwą tekstową. To niespełna godzina pop-rockowych piosenek, z których te krótsze spokojnie mogłyby zapełnić kilka radiowych playlist. Brzmi to wszystko raz refleksyjnie ("Diamonds", czy "Life In Towns"), innym razem tanecznie, skocznie i bardzo przebojowo (np. "Black Rain"), nieco nostalgicznie, a zarazem świeżo. Klawiszowe melodie dopełniają gitarowe pejzaże, a nad całością unoszą się niezwykle ciepłe harmonie wokalne Nicka Beggsa i Franka Van Bogaerta, którzy spokojnie mogliby zaśpiewać w kilku utworach Blackfield zamiast Stevena Wilsona i Aviva Geffena. Gdzieniegdzie ich głosy dopełnia wokal żeński, należący do córki basisty, Luli Beggs. Młoda wokalistka śpiewa w czterech z jedenastu kompozycji.

"Black Rain" to spójna muzycznie i lirycznie opowieść o tym, że wszystko dzieje się zbyt szybko.  Czas płynie nieubłaganie, wymuszając życie w ciągłym biegu, a pędząca donikąd rzeczywistość ma bardzo negatywne skutki dla społeczno-politycznych relacji, kondycji środowiska naturalnego. Choć dochodzi do wielu nieprzemyślanych decyzji i nasze życia wypełnia mrok, jest jeszcze trochę miejsca dla radości i nadziei oraz pozytywnego przekazu.

Jeśli masz ochotę posłuchać dobrego popu, pokołysać się w rytm pięknych melodii i tak po ludzku odpocząć, włącz ten album. To płyta praktycznie na każdą okazję. Taka, która nie rozdrażni odbiorcy dźwięków komercyjnych, a wymagającym słuchaczom zapewni sporo przyjemnych doznań. Nie odkrywcza i niesamowicie nowatorska, lecz po prostu fajna, przystępna i bardzo chwytliwa. Dobry pop nie jest zły, a tym bardziej ten z przekazem.

72%