niedziela, 22 marca 2020

Raphael Weinroth - Browne - Worlds Within (24.01.2020)

Raphael Weinroth - Browne - Worlds Within

Nie będę owijać w bawełnę - usłyszałam o nim dzięki zagłębieniu się w twórczość Leprous. Jego partie wiolonczeli na albumach "Malina" i "Pitfalls" fantastycznie dopełniły wyjątkowe brzmienie grupy. Rewelacyjnie też wpasowały się w klimat koncertów Norwegów. Raphael Weinroth-Browne poza graniem w metalowym zespole działa też w ramach projektu solowego. Pod koniec stycznia Kanadyjski wiolonczelista wydał debiutancki album pod własnym nazwiskiem i jest to dzieło absolutnie wyjątkowe. 



Niebanalne pomysły aranżacyjne, przepiękne, kojące melodie, fantastyczna technika, wyczucie i ogrom emocji - to wszystko znajdziecie na "Worlds Within". Odnajdą w tych dźwiękach coś dla siebie nie tylko fani neoklasyki, lecz także wielbiciele post-rocka, czy cięższych brzmień. To kwintesencja talentu i uniwersalności muzyka. Raphael z łatwością porusza się w obrębie różnych stylistyk, przekazując przy pomocy swojej wiolonczeli paletę muzycznych barw. To płyta pełna kontrastów - z jednej strony tajemnicza i refleksyjna, z drugiej porażająca energią i mrokiem. Od pierwszego odsłuchu bardzo angażuje, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Od początku do końca pięknie płynie i kończy się zdecydowanie za szybko, pozostawiając niedosyt i ogromną chęć ponownego zanurzenia się w dźwiękach. 

Zbudowana jest z kilku części, które tworzą intrygującą całość. Melancholijny, przepełniony smutkiem wstęp w postaci "Unediting I" i budujące podobny nastrój, powoli rozwijające się dwie części "From Within" równoważy energetyczny, pulsujący niemal taneczną energią "From Above". Świetnie brzmią tu partie elektroniczne. Utwór nabiera intensywności z minuty na minutę. 

Ciekawie rozpędza się pierwsza odsłona "Tumult". W mrocznych pociągnięciach smyczkiem wyraźnie słyszalne jest upodobanie artysty do metalu. Później kompozycja nieco zwalnia, by zaatakować ponownie w części trzeciej i połączyć się niezauważalnie z refleksyjną odsłoną czwartą, zwieńczoną galopadą. W "Fade (Afterglow)" muzyk ukazuje swoje post-rockowo-ambientowe oblicze. Po wymownej chwili ciszy, album kończy mistyczna, nieco niepokojąca kontynuacja wstępu, spajająca klamrą całe wydawnictwo. 

Pod względem muzycznym jest to dzieło w pełni samodzielne - Raphael skomponował i wykonał wszystkie partie na płycie, za co należy mu się najwyższe uznanie i szacunek. W rejestracji i miksach pomógł muzykowi Dean Watson, a za mastering odpowiedzialny był Alan Douches. Okładkowe ilustracje, które pięknie wpasowały się w klimat muzyki wykonała Heather Sita Black. 

Czterdzieści minut upływa w tempie błyskawicznym, nie pozostawiając wrażliwemu słuchaczowi innego wyboru niż ponowne naciśnięcie przycisku "play". To płyta, która się nie nudzi - fantastycznie odstresowuje, relaksuje i skłania do refleksji. Pełna emocji i poruszająca najgłębsze zakamarki duszy. Idealna, by zatrzymać się w biegu i odpocząć od codziennych trosk. Zdecydowanie do użytku wielokrotnego, szczególnie w trudnych życiowych momentach.

95%