piątek, 23 listopada 2018

Meller Gołyźniak Duda - Live (30.11.2018) GALERIA ZDJĘĆ


Meller Gołyźniak Duda - Live

"Tak się złożyło, że mieliśmy okazję zagrać tylko jeden koncert. Na szczęście i zupełnie przypadkiem, wciśnięto nagrywanie. (…) Jeśli kiedykolwiek rozważaliście posiadanie w kolekcji albumu live, zespołu który zagrał tylko jeden koncert, oto on!" Wiecie, o kim mowa?






Trio Meller Gołyźniak Duda to eksperyment połączonych sił muzyków Riverside, Sorry Boys i Quidam, których słuchaczom wyrafinowanego rocka i poszukiwaczom alternatywnych dźwięków przedstawiać nie trzeba. W 2016 roku artyści wydali fonograficzny debiut „Breaking Habits”, który ukazał się nakładem niezależnego Wydawnictwa Rock-Serwis i zaskoczyli fanów swoich macierzystych zespołów zupełnie nowym spojrzeniem na muzykę rockową. Trwający około czterdzieści minut album repertuarowo odbiega od wykonywanych na co dzień przez nich kompozycji – jest to muzyka różnorodna, pełna naturalnego luzu i radości wspólnego grania, nie skoncentrowana na wpisaniu się w większy koncept albumowej opowieści. Stylistycznie jest wypadkową pomiędzy popem, hard rockową klasyką, bluesem, alternatywą i trip hopem.

Muzycy spotkali się z publicznością faktycznie tylko raz – podczas ubiegłorocznego, jubileuszowego, dziesiątego festiwalu Ino-Rock w Inowrocławiu, dając porywający koncert pełen nieskrępowanej scenicznej energii, stylistycznej różnorodności i sytuacyjnych żartów. Jak pisałam w relacji z festiwalu, w koncertowej odsłonie album zabrzmiał fenomenalnie – zyskał dodatkową moc i głębię, a nowe aranżacje siedmiu kompozycji wypełniły dodatkowe improwizacje każdego z muzyków. Dzięki doskonale wykonanej pracy ekipy technicznej i nagłośnieniowców, genialnie brzmiał głos i bas Mariusza Dudy, przepięknie prowadząca melodię gitara Macieja Mellera oraz perkusja Macieja Gołyźniaka.

Każdy, kto miał przyjemność uczestniczyć w tym koncercie z pewnością pamięta szalejących na scenie artystów i dopingujących ich uczestników festiwalu, pośród których nie brakowało wiernych fanów przede wszystkim Riverside. Początkowo nieco stremowany wokalista dziękował im za bardzo ciepłe przyjęcie, później zaś czując bijącą od publiczności energię otworzył się i zademonstrował swoje nietuzinkowe, przepełnione sarkazmem poczucie humoru. Trwający godzinę występ doprowadził wielu słuchaczy do całkowitego zatracenia się w płynących ze sceny dźwiękach, wręcz do tego stopnia, że jeden z nich niesiony euforią próbował przedostać się przez barierki.

Emocje towarzyszące temu wyjątkowemu wydarzeniu z pewnością powrócą w pamięci wielu obecnych podczas odsłuchu albumu, który może stać się świetną pamiątką dla wszystkich tych, którzy na koncercie byli i ciekawym prezentem dla tych, którzy wtedy nie mogli wziąć udziału w festiwalu. Jak mówią sami artyści w albumowej zapowiedzi „Trzeba mieć proszę państwa cholerny tupet, żeby takie numery odstawiać!". Owszem, wydawanie jedynego zarejestrowanego koncertu na płycie to sytuacja wręcz niespotykana. , Jednak płyta jest tak dobrze zrealizowana, że szkoda jej nie mieć na półce. To prawdziwa gratka dla kolekcjonerów.

Korzystając z okazji, ze miałam wtedy możliwość wziąć ze sobą aparat, postanowiłam zaprezentować wam galerię zdjęć z tego koncertu. Mam nadzieję, że w połączeniu z albumowymi dźwiękami wspomnienia powrócą ze zdwojoną siłą.