piątek, 23 marca 2018

ZAGINIONE PŁYTY 2018 - STYCZEŃ - MARZEC


Jak to możliwe, że ledwo zaczął się 2018 rok, a już dobiega końca pierwszy kwartał? Jak co roku w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku ukazało się już całkiem sporo ciekawych płyt, o których warto wspomnieć i których warto posłuchać. Aby nie pogubić się w końcoworocznych podsumowaniach, postanowiłam co kwartał publikować zestawienie płyt, o których nie zdążyłam napisać w ciągu danych trzech miesięcy wraz z mini-recenzją. To, że nie doczekały się pełnego tekstu nie oznacza, że na niego nie zasługują. Zapraszam do lektury części pierwszej, obejmującej okres od stycznia do marca.



STYCZEŃ

Weedpecker - III (5.01.2018)


Weedpecker - III
Trzeci album warszawskiego kwartetu to "wyjście z mroku" w kierunku światła i jedna z pierwszych muzycznych propozycji 2018 roku. Po dwóch płytach, zawierających oparte na mięsistym brzmieniu basu doom metalowe dźwięki w połączeniu ze stoner rockową jazdą bez trzymanki z domieszką psychodelii, tym razem członkowie Weedpecker oferują lżejsze, bardziej przestrzenne, atmosferyczne kompozycje. Na "III" zespół sięga po inspiracje klasyką rocka progresywnego i zestawia je z psychodelicznymi odlotami, do czego zobowiązuje już sama nazwa grupy. Twórczość warszawiaków młodszym słuchaczom może trochę przypominać dokonania czerpiącego garściami z muzyki lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych australijskiego Tame Impala. Mocne gitarowe riffy i perkusyjne galopady spotykają tu melotronowe wielobarwne pejzaże. To bardzo równy album, którego słucha się z przyjemnością. 

Rok temu zachwycił mnie utrzymany w zbliżonej stylistyce "Ruination" Finów z Kairon; IRSE!, który znalazł się później w końcoworocznym podsumowaniu. Trzecie wydawnictwo Weedpecker ma dużą szansę zapisać się w pamięci jako jedna z najbardziej psychodelicznych płyt 2018 roku. 

Posłuchaj: Weedpecker -"III" 

Hamferð - Támsins Likam (12.01.2018)


Hamferð - Támsins LikamCzy szukaliście kiedyś zespołów pochodzących z Wysp Owczych? Hamferð istnieje już od dziesięciu lat, jednak o jego historii wiadomo stosunkowo niewiele.  Trzecie wydawnictwo sekstetu to mroczna podróż w świat legend o zaginionych żeglarzach, błądzących po bezkresnym oceanie. To sześć kompozycji utrzymanych w stylistyce doom metalowej, pełnych rytualnych dźwięków opartych na narastaniu ściany gitar, mięsistym brzmieniu basu i perkusyjnych galopadach. Album wyróżniają nieprzeciętne zdolności wokalisty, który bez najmniejszych problemów przechodzi od czystego, pełnego patosu śpiewu do energetycznych growli. Co więcej, utwory wykonywane są w ojczystym języku!

Posłuchaj: Hamferð "Támsins likam"

Seven That Spells - The Death And Resurrection Of Krautrock (OMEGA) (15.01.2018)

Seven That Spells - The Death And Resurrection Of Krautrock (OMEGA)Najnowsza propozycja Seven That Spells to ostatnia część trylogii "The Death And Resurrection Of Krautrock". Chorwacki kwartet po sześciu latach od rozpoczęcia cyklu postanowił zakończyć opowieść o śmierci i odrodzeniu krautrocka. Album zawiera pięć kompozycji, w których dominują psychodeliczne ściany dźwięku pełne zapętleń i gitarowo-perkusyjnych odlotów. To muzyczny rytuał wyśpiewany po chorwacku. Całości słucha się bardzo dobrze, z każdym kolejnym podejściem odkrywając nowe warstwy utworów.  

Moonparticle - Hurricane Esmeralda (20.01.2018)


Moonparticle - Hurricane EsmeraldaMuzycy Stevena Wilsona w wolnych chwilach zdecydowanie nie próżnują. Kilka tygodni temu wspominałam o solowym albumie Adama Holzmana, który podzielił się z fanami swoimi przemyśleniami na temat kondycji współczesnego świata. W nagraniach wzięli udział jego przyjaciele, między innymi Nick Beggs, Craig Blundell i Theo Travis. Okazuje się, że to nie jedyny projekt, w który dwaj pierwsi muzycy zaangażowali się przed wilsonową trasą. 20 stycznia ukazał się debiutancki album projektu Moonparticle, na czele którego stoi były gitarzysta Stevena i założyciel Lifesigns, Niko Tsonev.
Czterdziestominutowy album wypełnia muzyczna fuzja jazzowych improwizacji, popowych melodii oraz progresywnych pejzaży, zbliżonych stylistycznie do solowej twórczości Wilsona. Słyszymy baśniowe partie fletu i skrzypiec, intrygujące gitarowe solówki, przepiękne klawiszowe pasaże oraz ciekawe sekwencje perkusyjne. Niejednokrotnie pojawiają się ujmujące muzyczne dialogi, jak chociażby wzruszająca "rozmowa" gitary i klawiszy w przedostatnim "Reverend Mum".  Całości dopełniają jazzowe wokalizy Grog Lisee, której w kilku momentach wtóruje Tsonev. To bardzo przyjemna propozycja na wieczór.

 

Nils Frahm - All Melody (26.01.2018)


Nils Frahm - All MelodyNiemiecki pianista powraca z dziewiątym studyjnym wydawnictwem, które przygotował we własnym, berlińskim studiu. Artysta przywiązuje ogromną wagę do jakości brzmienia i dźwiękowych detali, czemu daje dowód na "All Melody". Album łączy klasyczne brzmienie fortepianu z elektronicznymi eksperymentami, które dopełnia chór Shards. Płyta zawiera siedemdziesiąt cztery minuty klawiszowych, zapierających dech, pełnych rozmachu improwizacji, które kontrastują z minimalistycznymi zapętleniami nawiązującymi do stylistyki techno oraz ambientowymi pejzażami. To bardzo dobra propozycja na spokojny, relaksujący wieczór.

Posłuchaj fragmentu: Nils Frahm - "All Melody"


LUTY

Rausch –Book II (2.02.2018) 


Rausch –Book II Niewiele jest neoprogresywnych zespołów, które potrafią zainteresować wymagającego słuchacza ciekawym rozwiązaniem brzmieniowym. Filadelfijski Rausch, założony w 2009 roku przez Douga Rauscha, właśnie napisał swoją drugą muzyczną książkę. Jak przystało na dobrą literacką historię, zawiera ona kilka wątków oraz zwrotów akcji.
Album nagrany został z patetycznym rozmachem rodem z twórczości Queen. W utworach rockowa dynamika przeplata się z pełnymi melancholii klasycznymi partiami fortepianu, popową melodyką, baśniowością instrumentów smyczkowych oraz elementami jazzu, tak jak w czwartym "Irked", gdzie jazzująca melodia zgrabnie ustępuje miejsca fantastycznej gitarowej solówce. Warto sprawdzić chociażby ten jeden utwór, ale kto czytałby książkę od środkowego rozdziału? Zdecydowanie polecam całość.

Posłuchaj fragmentu: Rausch - Greener Grass

GoGo Penguin - A Humdrum Star (9.02.2018)


GoGo Penguin - A Humdrum Star Młodzi Brytyjczycy odkrywają nowe muzyczne terytoria, łącząc jazzowe improwizacje z minimalistycznymi ambientowymi brzmieniami, elementami trip hopu oraz muzyki klasycznej. Czwarty album, wydany w lutym 2018 ugruntowuje pozycję zespołu jako jednego z najciekawszych przedstawicieli alternatywnego jazzu. Trio złożone z perkusisty, kontrabasisty i pianisty na nowym wydawnictwie prezentuje klimatyczne pejzaże inspirowane brzmieniami bliskimi twórczości Briana Ino, Aphex Twina, Massive Attack, a także współczesnych kompozytorów klasyki, takich jak Shostakovich czy Debussy. Podstawę brzmienia albumu stanowią przepiękne fortepianowe partie, które wspaniale relaksują po dniu pełnym wrażeń.

VLMV - Stranded, Not Lost (16.02.2018) 


VLMV - Stranded, Not LostJak wspominałam w relacji z koncertu w gdańskiej Plamie, o istnieniu zespołu VLMV dowiedziałam się przypadkiem. Pewnego wieczoru, przeglądając nowości ze świata muzyki natrafiłam na zagadkowo brzmiącą, czteroliterową nazwę brytyjskiej grupy. Zaintrygowana kombinacją liter, którą niełatwo zapisać w pamięci zaczęłam drążyć temat i natrafiłam na informację o trasie promującej drugi studyjny album grupy.

Duet stworzony przez Pete'a Lambrou i Ciarana Morakana na najnowszym wydawnictwie prezentuje przepełnione melancholią kompozycje, w których nad gitarowymi pasażami przeważa brzmienie instrumentów smyczkowych oraz klawiszy, na czele ze zjawiskowo pięknym "If Only I". Lambrou dysponuje subtelnym, emocjonalnym wokalem, którego barwa zbliżona jest do głosu Jonsi'ego z Sigur Ros. Na albumie śpiewa poruszające, osobiste teksty, traktujące o samotności, izolacji i tęsknocie za miłością. Intymna, kameralna atmosfera albumu wykreowana została dzięki temu, że płyta nagrywana była w prowizorycznym studiu w piwnicy wokalisty.

Posłuchaj: VLMV - "If Only I"

Henry David's Gun - Thales From The Whale's Belly (21.02.2018)


Henry David's Gun - Thales From The Whale's Belly
Henry David's Gun to trio, które miałam okazję poznać przy okazji występu muzyków na gdańskim  wokalista i kompozytor Wawrzyniec Dąbrowski, który dał się poznać słuchaczom klika lat wcześniej, udzielając się w Letters From Silence. Każdy z trójki przyjaciół gra na kilku instrumentach, co nadaje muzyce projektu wyjątkowości.
Soundrive Festival w 2016 roku. Panowie zagrali wtedy kameralny koncert w jednej ze stoczniowych hal w sąsiedztwie klubu B90, zachwycając ciekawym podejściem do muzyki folkowej. Na czele zespołu stoi

Twórczość zespołu oscyluje na granicy folku, bluesa i alternatywnego rocka i zbliżona jest nieco do muzyki znanej z albumów Finka. W kompozycjach dominują analogowo-akustyczne dźwięki z przewagą gitary akustycznej, dopełnionej brzmieniem pianina, cymbałów, banjo, kontrabasu, subtelnych partii perkusji i gitary elektrycznej. Wszystko to wzbogacone jest głębokim wokalem Wawrzyńca, dzięki czemu trio łączy tradycję z nowoczesnością, nie pozwalając o sobie zapomnieć.

Posłuchaj: Henry David's Gun - "Loneliness In Nevada"

Hover Even - Fervour for the Maimed (28.02.2018) 


Hover Even - Fervour for the Maimed
Hover Even to trio, które poza imionami muzyków nie ujawnia informacji na temat zespołowej tożsamości.  Na swoim profilu facebookowym Vilberg, David i Linus piszą, że grają progresywny rock/metal. Intrygująco, prawda?

Na "Fervour for the Maimed" progresywne gitarowe pejzaże, u podstawy których znajduje się twórczość zespołów inspirujących się legendarnym Pink Floyd spotykają skandynawską melancholię nasyconą ciężkim brzmieniem bliskim dokonaniom Katatonii i Opeth z dodatkiem odrobiny psychodelii. Muzycy prezentują ciekawe rozwiązania kompozycyjne i mimo, że nie zawsze wybierają ścieżkę idealnie podtrzymującą nastrój, na debiutanckim wydawnictwie pokazują swój ogromny potencjał, szczególnie w promującym je singlu "Truth Asynchronous" oraz wieńczącym, urzekającym piękną gitarową solówką "The Phenomenon Of The Glowing Ocean".

Posłuchaj: Hover Even - "Truth Asynchronous"


MARZEC


Rolo Tomassi - Time Will Die And Love Will Bury It (2.03.2018)


Rolo Tomassi - Time Will Die And Love Will Bury ItTwórczość istniejącego od blisko dekady kwintetu z Sheffield nie daje się jednoznacznie zaklasyfikować w jednym muzycznym gatunku. W utworach Rolo Tomassi mathcore i death metal spotykają ambientowe, tajemnicze pejzaże, jednocześnie łącząc się z popem oraz indie rockiem. Ta niesamowita fuzja pozornie sprzecznych ze sobą gatunków składa się na nietuzinkowe brzmienie i wyróżnia zespół na tle setek podobnych do siebie wykonawców. Wyjątkowości dodaje mu obecność niesamowitej wokalistki Evy Spence, która potrafi zaśpiewać czysto, by chwilę później zaskoczyć obłędnym growlem.

Piąty album muzyków wypełniają mroczne, apokaliptyczne teksty, nad którymi warto się pochylić. Muzycznie słyszalne są tam inspiracje twórczością Converge, The Dillinger Escape Plan, lecz także Brianem Eno oraz… King Crimson. Niemożliwe? Sprawdźcie sami.  

Posłuchaj:  Rolo Tomassi - "Time Will Die And Love Will Bury It"

Those Who Dream By Day – Glad To Be… (5.03.2018)


Those Who Dream By Day – Glad To Be…"Ta płyta to emocje, które towarzyszyły nam przez ostatnie dwa lata. To pełne przestrzeni i wspomnień dźwięki, których esencją jest przede wszystkim przyjaźń. Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że wreszcie możemy się z Wami podzielić naszymi snami. Dobrze tu być." Tymi słowami warszawski kwartet zapowiedział swój debiutancki album, na którym prezentuje zgrabne połączenie post rockowych ścian dźwięku z ambientowymi pejzażami i dream - popową melodyką.

Czwórka młodych przyjaciół posiada naturalną zdolność opowiadania muzycznych historii z filmowym potencjałem. W ośmiu kompozycjach zespół prowadzi słuchaczy przez meandry osobistych wspomnień podanych w ciekawej brzmieniowo formie. Opowieść rozpoczyna się tajemniczym dwuminutowym prologiem, stanowiącym bramę do krainy dzieciństwa i ważnych życiowych momentów. Razem z muzykami odbiorca odwiedza plac zabaw, wspomina ostatnie dni wakacji, a także moment, gdy po raz pierwszy naprawdę poczuł strach, pobyt w osobistym raju oraz pierwszą miłość. Album wypełniają emocjonalne dźwięki, które zawarte są w zwartych formach, z których jedynie ostatnia przekracza granicę radiowej długości. Mnóstwo w nich melancholii, poruszającej duszę delikatności, lecz także elementów nieskrępowanej radości i tańca oraz dźwięków natury i odgłosów życia codziennego. W piątej, singlowej kompozycji pojawia się bardzo przyjemny wokal, wskazujący wyraźnie punkt kulminacyjny wydawnictwa.

Warto zwrócić uwagę również na sam tytuł płyty i nazewnictwo kolejnych utworów – tytuł każdej kompozycji jest dokończeniem tytułu albumu. Podkreśla to pomysłowość i kreatywność młodych muzyków.

Przyjaciele mówią, że "grając, dają ponieść się sennym marzeniom by nie umknęło im to, co umyka tym, którzy śnią jedynie nocą." Po kilkukrotnym wysłuchaniu całości nie sposób się z nimi nie zgodzić. Ich debiut to jedna z najciekawszych płyt pierwszego kwartału 2018 roku.

Colin Edwin, Robert Jürjendal – Another World (9.03.2018) 


Colin Edwin, Robert Jürjendal – Another World Colin Edwin, znany jako jeden z najsympatyczniejszych basistów na świecie (nieodłącznie na dźwięk nazwiska Edwin w mojej pamięci pojawia się obraz uśmiechniętego muzyka podczas koncertów uwiecznionych na DVD "Arriving Somewhere" oraz "Anesthetize"), po zawieszeniu działalności Porcupine Tree często angażuje się w różne międzynarodowe muzyczne projekty. Dzięki współpracy z Timem Bownessem poznał estońskiego gitarzystę i kompozytora Roberta Jürjendala i postanowił nagrać z nim album. 

"Another World" to fuzja hipnotyzujących partii basu oraz eksperymentalnych, często nawiązujących do stylistyki jazzowej partii gitar. Basistę i gitarzystę na albumie wsparli australijski trębacz Ian Dixon oraz norweski kompozytor muzyki elektronicznej, Isak Nygaard. To wyrafinowana muzyczna propozycja dla wymagających odbiorców, świetnie sprawdzająca się zarówno jako bardzo nastrojowa całość, której słucha się z zapartym tchem, jak również muzyka towarzysząca codziennym zajęciom. Album wypełniają nostalgiczne, relaksujące dźwięki, o potencjale filmowym, przenoszące słuchacza w świat sennych marzeń i wspomnień.

Addiktio - Verraton (9.03.2018)


Addiktio - VerratonAddiktio to norweska odpowiedź na Animals As Leaders. Instrumentalne trio na swoim niespełna czterdziestominutowym debiucie prezentuje przestrzenne, wielowarstwowe dźwięki zawarte w dziewięciu kompozycjach porażających zapierającą dech techniką i energią.  To muzyka, od której można się uzależnić. Post rock spotyka tu ciężkie brzmienia i jazzrockowe improwizacje, a mrok łączy z tajemniczością i radosnymi, skocznymi melodiami.
Addiktio jak już wspomniałam jest triem - w skład zespołu wchodzą gitarzysta, basista i perkusista. Należy to wyraźnie podkreślić, ponieważ podczas odsłuchu albumu odbiorca ma wrażenie, że muzyków jest zdecydowanie więcej. Członkowie zespołu utrzymują, że ich twórczość jest wypadkową inspiracji Radiohead, Mew, Bon Iver, czy Aiming for Enrike, lecz także Mehuggah, Intronaut oraz Shining. Zdecydowanie jest im bliżej do nagrań trzech ostatnich wymienionych zespołów.

Posłuchaj: Addiktio - "Unelma"

Dungen & Woods – Myths 003 (16.03.2018) 


Dungen & Woods – Myths 003Pomysł na współpracę Szwedów i Amerykanów narodził się przy okazji wspólnej trasy po Stanach  Na albumie dominują baśniowe partie fletu, przepiękne gitarowe solówki oraz hipisowskie brzmienia przywodzące na myśl lata siedemdziesiąte, a także beztroski czas wakacji i wypoczynku na łonie natury. Polecam ten album na chłodne wieczory, by móc ogrzać się przy tych niezwykle ciepłych dźwiękach.
Zjednoczonych i występu muzyków na festiwalu Marfa Myths w zachodnim Teksasie latem 2009 roku. Dziewięć lat po pamiętnych koncertach Dungen i Woods prezentują siedem zupełnie nowych, nagranych razem kompozycji, które są wypadkową psychodelicznych odlotów oraz indie-folkowych, zwiewnych melodii.

Posłuchaj: Dungen & Woods - "Turn Around"


Bruce Lamont -  Broken Limbs Excite No Pity (23.03.2018)


Bruce Lamont to człowiek o wielu twarzach i szerokich horyzontach. Amerykanin jest liderem kilkunastu projektów muzycznego podziemia, z których najbardziej znane są Yakuza, Corrections House oraz Brain Tentacles. Od lat związany jest ze sceną metalu ekstremalnego, łącząc w swojej twórczości elementy noise rocka, elektroniki, muzyki progresywnej, hardcore’u oraz… jazzu. To wirtuoz instrumentów dętych, który przy pomocy saksofonu i klarnetu kreuje świat nieoczywistych dźwięków – pełnych emocji, ekstremalnego ciężaru, a zarazem niezwykle intrygujących.

Na najnowszym wydawnictwie Lamont prezentuje siedem nowych kompozycji, którym daleko do lekkiej i przyjemnej muzyki towarzyszącej słuchaczowi przy wypełnianiu codziennych obowiązków. To nie są utwory o radiowej długości i zwartej strukturze, a zaprojektowane struktury dźwiękowe, tworzące spójną całość, których podstawą jest nieziemskie brzmienie saksofonu, przyprawiające o zawrót głowy. Muzyk tworzy je z naturalną, intuicyjną łatwością, hipnotyzując odbiorcę, a następnie wylewając na niego przysłowiowe wiadro zimnej wody, by wybudzić go z transu.

W dźwiękach zawartych na "Broken Limbs Excite No Pity" mrok i niepokój przeplatają się z melancholią i tajemniczością. Obłędne partie saksofonu kontrastują z gitarowymi przesterami, folkowymi partiami gitary akustycznej i ambientowymi pejzażami, którym towarzyszą chóralne śpiewy i głęboki wokal. To album, któremu warto poświęcić nieco więcej czasu, by w pełni docenić jego potencjał.  



Sunnata - Outlands (23.03.2018)


Sunnata - Outlands
Warszawską Sunnatę miałam przyjemność poznać przed trzema laty przy okazji koncertu Stoned Jesus w gdyńskim Uchu. Kwartet supportował wówczas ukraińskie stoner rockowe trio i zaprezentował bardzo ciekawy, lecz krótki set, który wypełniły mroczne, przytłaczające duszną atmosferą doom metalowe ściany dźwięku składające się na debiutanckie wydawnictwo "Climbing The Colossus". Trzeci album muzyków to ewolucja w stronę bardziej przestrzennych brzmień, wciąż jednak nie pozbawiona charakterystycznego mroku, doom metalowej mgły i szamańskiej rytualności. Zabarwione orientalnie gitarowe ściany dźwięku łączą się tu z gęstymi partiami basu i perkusji oraz pełnymi przestrzeni i growlowej mocy wokalizami dwóch uzupełniających się muzyków.

"Outlands" to spójny, dopracowany koncept przenoszący słuchacza w mroczną, tajemniczą krainę, jednocześnie porażający intensywnością i psychodeliczną transowością, która słyszalna jest szczególnie w dwóch najdłuższych fragmentach albumu - ponad dziewięciominutowym "Lucid Dream" oraz niespełna trzynastominutowym, wieńczącym dzieło "Hollow Kingdom". Doom metal spotyka tu elektroniczne eksperymenty, bliskowschodnie rytualne dźwięki i… grunge. Śpiewane na głosy partie wokalne w kilku utworach budzą skojarzenia z twórczością Alice In Chains, nadając powolnej, toczącej się niczym walec instrumentalnej podstawie kompozycji lekkości i hipnotyczności. Z odsłuchu na odsłuch album odkrywa swoje ukryte pod mglistą metalową otoczką warstwy i coraz bardziej uzależnia. 

Na przestrzenność płyty i poszerzenie brzmieniowych horyzontów z pewnością miała wpływ ubiegłoroczna listopadowa wspólna trasa Sunnaty z mistrzami budowania napięcia - Tides From Nebula. O poznańskim koncercie w ramach Knock Out Tour pisałam tutaj.

Posłuchaj: Sunnata - "Outlands"