wtorek, 5 grudnia 2017

Steven Wilson - Last Day Of June (1.12.2017)



Co robi Steven Wilson, gdy nie nagrywa nowego solowego albumu, nie promuje go, nie jest w trasie koncertowej, nie pracuje nad remasteringiem rockowej klasyki i nie współpracuje z muzykami No Man, Blackfield czy Porcupine Tree? Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nadal nie zajmował się muzyka - jest przecież jednym z największych pracoholików w tej branży.

Nie zdążyły ucichnąć dyskusje dotyczące wydanego w sierpniu "To The Bone", a już otrzymaliśmy kolejne wydawnictwo sygnowane nazwiskiem Bosonogiego. 1 grudnia do użytkowników portali streamingowych trafił soundtrack do gry "Last Day Of June", który zawiera piętnaście wilsonowych kompozycji.


Nie są to jednak utwory zupełnie nowe - pochodzą z czterech solowych wydawnictw ("Insurgentes", "Grace For Drowning", "The Raven That Refused To Sing", "Hand Cannot Erase") oraz eksperymentalnego, ambientowo - dronowego projektu Bass Communion. W takim razie jaki jest sens znów wspominać o muzyce, o której napisano już niejeden tekst? Kompozycje na nowym wydawnictwie zostały zaprezentowane w zmienionych, instrumentalnych aranżacjach, stanowiących doskonałe uzupełnienie gry, lecz także, a nawet przede wszystkim spójną, poruszającą całość. Niesamowitym jest, że pomimo różnic w czasie powstawania każdej z części soundtracku, jak również tekstowej przynależności do kilku odrębnych płytowych opowieści, utwory pasują do siebie i brzmią tak, jakby napisano je specjalnie do gry. Album na razie został wydany jedynie w wersji cyfrowej, nie jest wykluczone jednak, że niebawem ukaże się na nośniku fizycznym.  

Wilson od dawna marzył o nagraniu filmu fabularnego. Próbował zrealizować swoje pragnienie kilkukrotnie - wystarczy wspomnieć choćby album "Deadwing" Porcupine Tree, będący w zamyśle ścieżką dźwiękową do scenariusza filmu, który ostatecznie nie został nakręcony oraz eksperymentalny dokument "Insurgentes" przedstawiający życie i inspiracje artysty. Kilka lat temu pojawiła się okazja, by jeszcze raz spróbować wcielić w życie ten pomysł - teledyskiem do utworu "Drive Home", przedstawioną w niej historią oraz samą muzyką zachwycił się wielokrotny laureat prestiżowych wyróżnień w branży gier komputerowych -  Massimo Guarini z 505 Games, który poprosił Stevena o możliwość wykorzystania tego motywu w fabule nowej przygodowej gry.  Zainteresowany oczywiście z ochotą zgodził się na współpracę.

"Last Day Of June" miała swoją premierę niespełna dwa tygodnie po "To The Bone". Gra przedstawia historię dwojga ludzi - Carla oraz June, którzy toczą szczęśliwe, spokojne życie. June jest malarką i realizuje się artystycznie, tworząc dzieła sztuki, m.in. dokumentując swój związek z Carlem. Pewnego dnia zakochani wybierają się na wycieczkę nad jezioro. Po drodze dochodzi do nieszczęśliwego wypadku samochodowego, w wyniku którego kobieta ponosi śmierć. Mężczyzna nie może pogodzić się ze stratą ukochanej. Odkrywa, że dzięki obrazom pozostawionym przez artystkę, może przenosić się w czasie i wykorzystuje je, by za wszelką cenę spróbować zmienić bieg wydarzeń i ocalić swoją wybrankę. Musi jednak ponosić konsekwencje swoich wyborów, o czym gracz dowiaduje się, rozwiązując kolejne zadania i podejmując próby pokonania poszczególnych etapów wirtualnej historii.

Koncept gry to niezwykle szczera, bezpośrednia, dotykająca najgłębszych zakamarków duszy opowieść o miłości i stracie. Podobnie jak towarzysząca jej muzyka Stevena Wilsona, która jako akompaniament dla kolejnych jej aktów wpasowuje się idealnie. Nie dość, że wybrane na soundtrack utwory są już same w sobie doskonałe, to ich wersje instrumentalne wydobywają z kompozycji dodatkowe atuty, pozwalające docenić strukturę utworów, siłę melodii oraz przekaz płynący z samych dźwięków. Steven Wilson jak żaden inny artysta potrafi w swoich dziełach doskonale oddać całą paletę emocji, takich jak: melancholia, radość, smutek, złość, przerażenie, euforia.  

Dodatkową atrakcją dla słuchaczy jest możliwość rozszyfrowywania poszczególnych utworów zawartych na składance. A nie jest to zadanie łatwe, szczególnie w przypadku wykorzystanych motywów z twórczości Bass Communion. Nie zdradzę, których konkretnie kompozycji użyto - dociekliwy czytelnik i tak sprawdzi to w innych źródłach. Chętnym i uważnym słuchaczom pozostawię natomiast możliwość zabawienia się w Sherlocka Holmesa i rozwiązania tej pasjonującej zagadki.

Sam Wilson jest zachwycony końcowym efektem prac Guariniego. W wywiadzie przyznaje, że nie spodziewał się, że ujrzy wspaniałe dzieło sztuki, które do głębi go poruszy. Jest pod ogromnym wrażeniem miłości twórcy gry do muzyki oraz obrazów, które powstają w jego wyobraźni w trakcie poznawania dźwięków, a także podejmowanego ryzyka w przedstawieniu ich w nietypowej formie odbiorcom. Dodaje, że około trzydziestu lat temu z góry założył, że gra komputerowa to forma artystycznego wyrazu, w którą nie będzie w stanie się zaangażować, co okazało się błędem. Podobnie jak malarstwo, muzyka, czy teatr również ta dziedzina przeszła technologiczną i ideologiczną rewolucję, sprawiając, że stała się nową formą sztuki. Wyraża również niemałą radość z faktu, że poprzez zaangażowanie w powstawanie gry spełnił swój sen o stworzeniu filmu.

Pomimo, że nie jest to materiał premierowy, a stanowiący raczej suplement do już i tak bardzo bogatej dyskografii Bosonogiego, jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla sympatyków twórczości Wilsona i fanów gier, lecz dla każdego wrażliwego słuchacza, poszukującego w muzyce emocji. „Last Day Of June” to dzieło kompletne, mogące stanowić doskonały akompaniament życia codziennego, jak również formę odrębnego dźwiękowego przeżycia, które porusza duszę. Jedyną jego wadą jest czas trwania, ponieważ czterdzieści minut muzycznych pejzaży to zdecydowanie za mało, by w pełni nacieszyć się tak doskonałą muzyką. Jest to wydawnictwo, do którego chce się wracać wielokrotnie.

8/10

Posłuchaj fragmentu: Last Day Of June OST - trailer