niedziela, 29 października 2017

Amarok - Hunt (23.06.2017)



23 czerwca 2017 ukazała się płyta, która powinna ujrzeć światło dzienne już dawno. Jak to w życiu bywa musiała poczekać na swój moment, by zaświecić pełnym blaskiem. Po 12 latach powraca niesłusznie zapomniany już trochę zespół Amarok. To projekt Michała Wojtasa, multiinstrumentalisty takich projektów muzycznych jak Uniqplan, Catster i Casma, którego dzielnie wspiera żona Marta i kilka innych, również ważnych osób.


Jedno jest pewne – ten album to dzieło kompletne, spójne i perfekcyjnie dopracowane. Z odsłuchu na odsłuch zyskuje i odsłania swoje kolejne fascynujące warstwy. Zdecydowanie jest co odkrywać i czym się zachwycać, rozpoczynając od wspaniałych muzycznych pejzaży i ciekawych tekstów, przechodząc przez nietypowe dźwięki, a kończąc na znakomitych gościach, którzy dołożyli swoje cegiełki, aby album stał się jeszcze bardziej wyjątkowy.

Jest to płyta dla osób wyczulonych na piękno, które słuchają uważnie całych albumów i lubią wyruszać w dźwiękową podróż. Z pewnością spodoba się fanom Pink Floyd, Mike’a Oldfielda, Tangerine Dream ale także, a może przede wszystkim Lunatic Soul. To nastrojowa i niezwykle emocjonalna muzyka duszy o potencjale filmowym, która pozwala zapomnieć o rzeczywistości. Mrok miesza się tu z hipnotyzującą słuchacza od pierwszych minut delikatnością.

W warstwie muzycznej dzieje się bardzo dużo – po jednym przesłuchaniu nie sposób wyłapać wszystkie istotne elementy. Już sam spis wykorzystanych instrumentów o tym świadczy – kto wie, co to jest fisharmonia, theremin, duduk? Ja nie miałam pojęcia przed sprawdzeniem. Poza tym słyszymy mnóstwo dźwięków wziętych z życia codziennego i otaczającego świata, takich jak np. stukanie o hydrant (zapoznałam się z wypowiedzią samego autora na temat zawartości albumu). Gatunkowo natomiast rock progresywny łączy się tu z pięknie „plumkającą”, a czasem bardziej zadziorną elektroniką, ambientem i dobrym popem. Są utwory piosenkowe, średniej długości, a także „długasy”, w szczególności zamykający album tytułowy „Hunt”, który trwa 17 minut, zadaje ważne pytania i pozostawia słuchacza z niedosytem i chęcią ponownego włączenia całości. Płyta brzmi wyśmienicie, ale nie było wątpliwości, że tak będzie, gdy dowiedziałam się, że nagrywana była
w Studiu Serakos.

Kim są ci tajemniczy goście, o których wspomniałam? Dla tych, którzy sprawdzili singiel promujący, żadną zagadką nie jest to, że w utworze drugim śpiewa Mariusz Duda. „Idyll” jest przeuroczy, wyciszający, delikatny…a głos wokalisty Riverside i Lunatic Soul pozwala przenieść się tam, gdzie liczą się tylko marzenia. Natomiast w utworze ósmym czaruje wokalem Colin Bass z zespołu Camel. Ponadto słyszymy perkusistę Pawła Kowalskiego, klawiszowca Michała Ściwiarskiego, grającego na duduku Sebastiana Wielądka, Konrada Pajęka, wspomnianą już Martę Wojtas oraz lektora – to przyjaciel Michała, John England.

To jeszcze kilka słów o tekstach. To koncept-album z jednym bohaterem. Jakim? Tu pozostaje pole do interpretacji… Według mitologii inuickiej Amarok to wilk-samotnik, który wyrusza na polowanie. Taka właśnie jest postać opisywana w utworach – to zagubiony w cyberprzestrzeni człowiek, który w ciemności stąpa po promieniu latarki. Nasunęło mi się takie skojarzenie z ostatnim albumem Lunatic Soul. A tak naprawdę to osoba anonimowa, która szuka ukojenia w sieci i ma trudności z rozgraniczeniem świat wirtualnego i rzeczywistego. Płyta skłania do refleksji nad współczesnością i zadaje nam znane już dobrze pytania o to, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy i jaki jest sens kreowania wirtualnej rzeczywistości?

Płytę przesłuchałam od momentu otrzymania jej kilkanaście razy. Za chwilę włączę ją ponownie
i pozwolę, by całkowicie pochłonęły mnie dźwięki. Na koniec jeszcze ciekawostka, którą znalazłam
w bezkresnym Internecie – od kilkunastu lat istnieją w Europie jeszcze 2 inne Amaroki – progresywny w Hiszpanii i black - metalowy…w Polsce. To co, słuchamy? Ciekawe, kiedy koncerty…

9/10

posłuchaj fragmentu: Amarok - Idyll