poniedziałek, 20 maja 2024

Wolves In The Throne Room + Gaerea + Mortiferum - Warszawa, Proxima, 18.05.2024 [GALERIA ZDJĘĆ]

Kanada to kopalnia fantastycznych, inspirujących dźwięków, o czym można było przekonać się w tym roku już po raz kolejny. Po fenomenalnych występach mistrzów filmowej aury Godspeed You! Black Emperor,  eksperymentujących z hałasem Big Brave i nietuzinkowej Kee Avil nadszedł czas na solidną porcję metalowego ekstremum. W Noc Muzeów do warszawskiej Proximy zawitali Wolves In The Throne Room - jeden z najważniejszych i najciekawszych zespołów black metalowych ostatnich dwóch dekad i sprawił miłośnikom mroku wiele radości. W roli gości zaprezentowali się natomiast Gaerea i Mortiferum. Każdy z tych koncertów był inny, każdy wartościowy.

 

 

 

Otchłań, ciemne korytarze, studnia bez dna i mrok tak gęsty, że trudno się z niego uwolnić - tak brzmi Mortiferum. Amerykanie otworzyli ten wieczór mocno i dość przytłaczająco. Była jednak w tym szaleństwie metoda - choć muzyczny gruz sypał się z impetem i doom'owy smutek lał się strumieniami, publiczność reagowała na te brzmienia bardzo entuzjastycznie.

Prawdziwe szaleństwo rozpętało się na scenie, gdy na jej deski wkroczyła Gaerea, która zaserwowała publiczności wciągający spektakl. Zamaskowana załoga z Portugalii swoim post-black metalowym show z dużą dozą teatralności nie pozostawiała obojętnym - jedni dali się porwać atmosferze i post-black metalowej aurze, inni zaś, przede wszystkim zwolennicy bardziej "tradycyjnego" brzmienia odpuścili.

Jest w tej muzyce coś niezwykłego, co angażuje i wciąga z potężną mocą, a na żywo nabiera nowego wymiaru. Był to bardzo emocjonalny występ - choć ekspresyjny, trafiający też głęboko do wnętrza. Bezkompromisowy, wyzwalający, wyjątkowy.

Muzycy skryci pod maskami postawili na wzajemne wyczucie - od pierwszych dźwięków nawiązali z fanami w pierwszych rzędach ciepłą relację - nie brakowało okrzyków, dopingów, a nawet zbijanych żółwików. Oprócz kilku nagrań z rewelacyjnego "Mirage" oraz starszych kompozycji, w setliście znalazł się też nowy utwór, "World Ablaze". Choć w klubowej przestrzeni nieco utonęły techniczne detale i ambientowe przestrzenie, dzięki którym ta wyjątkowa muzyka zyskałaby jeszcze większą siłę rażenia, było to absolutnie wspaniałe doświadczenie.

Wolves In The Throne Room budują atmosferę w mistrzowski sposób, zapraszając słuchaczy w podróż do pełnego tajemnic ciemnego, gęstego lasu, odurzającego zapachem mchu, grzybów i liści. W koncertowej odsłonie ta muzyka obezwładnia mocą, przeszywa niepokojem i wciąga atmosferą - trochę epicką, nieco baśniową, wyjątkową. Kanadyjczycy grają potężnie, mrocznie, ciężko, a jednocześnie ze smakiem i wyczuciem, zwracając uwagę na detale. Nie muszą właściwie nic mówić - ich sztuka przemawia sama za siebie i tak dzieje się od ponad dwóch dekad.

To był bardzo dobry, równy koncert, w którego atmosferę warto było się zanurzyć, najlepiej zamykając oczy i pozwalając płynąć wyobraźni. Konferansjerka była zbędna, liczył się wyłącznie klimat - duszny, niespokojny, wciągający.  Do ideału zabrakło tylko selektywnego nagłośnienia, które dobitnie podkreśliłoby techniczny kunszt muzyków i złożoność kompozycji, wykraczających daleko poza black metalową otchłań, w kierunku inspiracji post-rockową atmosferycznością, progresywnym wyrafinowaniem i folkowo-ambientową przestrzennością.  Niemniej półtoragodzinny występ upłynął bardzo przyjemnie, niosąc miłośnikom metalowej różnorodności dużo dobra - bas pięknie masował uszy, gitary prowadziły narrację, złowrogi wokal przeszywał, doskonałe partie perkusji dopełniały całości i świetnie wpisały się w klimat ciepłego, niemal letniego wieczoru.


 

MORTIFERUM 


































 GAEREA

 













































































WOLVES IN THE THRONE ROOM