poniedziałek, 25 marca 2024

Me And That Man + WAVS - Gdańsk, Drizzly Grizzly, 22.03.2024 [GALERIA ZDJĘĆ]

Piątek bez koncertu to dzień stracony - pomyślał tłum miłośników dźwięków różnych z Trójmiasta i udał się w kierunku gdańskiej stoczni w poszukiwaniu emocji. Piątek przy Ulicy Elektryków przyniósł fanom koncertowych wrażeń ogrom doświadczeń. Podczas gdy w B90 królował w najlepsze autotune i niespecjalnie ambitny rap dla młodego pokolenia w wykonaniu ich nowej, prawdopodobnie jednosezonowej idolki Bambi, po sąsiedzku w Drizzly Grizzly triumfy święciła muzyka gitarowa. W gościnnych niedźwiedzich progach zameldowała się grupa Me And That Man, na czele z Nergalem i Johnem Porterem, przynosząc słuchaczom spragnionym gitarowych piosenek ogrom radości.

 

 

 

Ci, którzy przybyli na koncert Me And That Man nieco wcześniej, mieli okazję zapoznać się z twórczością WAVS i posłuchać przedpremierowo materiału z drugiej płyty zespołu, "Heavy Pop". Krakowski kwartet ma ciekawy pomysł na połączenie pop-rockowej przebojowości z niepokojącymi, mocniejszymi rytmami, która w połączeniu z wyrazistym głosem wokalisty wyróżnia się na rodzimej scenie alternatywnej. Na temat, czy taki wstęp pasował do konwencji występu gwiazd wieczoru zdania mogą być podzielone, jednak dla otwartej publiczności odkrywanie różnych, ciekawych brzmień nie stanowi żadnego problemu, a wręcz przeciwnie, często staje się wartością dodaną. Biorąc pod uwagę fakt, że melodyjna muzyka gitarowa wciąż pozostaje bardzo niedoceniona i stosunkowo niewiele zespołów chce ją w Polsce wykonywać, przy odrobinie szczęścia i dopracowaniu pomysłów na brzmienie, WAVS mają niemałe szanse, by zainteresować miłośników takiego grania swoją twórczością. W Drizzly Grizzly zostali przyjęci ciepło, a kolejna szansa, by poznać ich muzykę bliżej już w czerwcu, w ramach Mystic Festival. 

To nie pierwsza sytuacja, gdy muzycy tworzący sztukę ambitną, płynącą z serca i będącą hołdem dla swoich idoli zmuszeni są wystąpić w ciasnej, kameralnej przestrzeni dla około trzystu-czterystu osób podczas gdy ponad półtora tysiąca osób bawi się za ścianą do dźwięków, które nie mają żadnego przekazu poza tym, że na scenie może stać praktycznie każdy, nieważne, czy ma coś wartościowego do powiedzenia, wystarczy że będzie mówić wszystkim, że jest świetny, a jak niespecjalnie potrafi śpiewać czy grać, pomoże w tym bez najmniejszego trudu technologia. Tak naprawdę w życiu nie chodzi przecież o nic innego jak o zabawę i o to, by świat kręcił się wokół ciebie. Wystarczy tym, którzy są podatni na wpływy wmówić, że ma się rację i bez trudu w to uwierzą, co pokazują na każdym kroku portale społecznościowe, a w szczególności ten z filmikami z Chin.

Grać i śpiewać potrafią bez wątpienia członkowie Me And That Man i nie brakuje im przy tym charyzmy, pomysłu i naturalnego luzu. Zespół jest w świetnej formie, co piątkowy koncert pokazał bardzo dobitnie. Zgadzało się wszystko - energia, naturalność, dobra zabawa, pomysł na brzmienie i sceniczną prezencję. To były po prostu fajne piosenki, które wchodzą w głowę i świetnie śpiewa się je chórem. Choć są o śmierci, to z przymrużeniem oka i dozą dobrego humoru. Pod wodzą Nergala na scenie śpiewali wszyscy, łącznie z perkusistą Łukaszem Kumańskim, do tego tańczyli, uśmiechali się do siebie i do publiczności, wymieniając się z fanami pozytywną energią. Publiczność również śpiewała, świetnie się przy tym bawiąc. Rewelacyjnie swoje partie wokalne wykonał basista Matteo Bassoli, który dysponuje bardzo ciekawą barwą głosu. Niezmiennie podziw budzi też John Porter, który mimo nieuchronnego upływu lat wciąż ma siły by cieszyć się czasem spędzanym na scenie, skakać ile sił w nogach i po prostu świetnie się bawić.

To był bardzo szczery koncert, w sam raz na piątkowy wieczór, by odetchnąć po ciężkim tygodniu. Bardzo ważny i cenny, bo w dobie plastikowej produkcji podpartej autotunem ta prawda i naturalność pozostają towarem deficytowym. Mam poważne wątpliwości, czy jest jeszcze szansa odwrócić ten trend popularności w czasach ogłupienia przez bezsensowne treści, które jako "prawdę" podsuwają nieustannie portale społecznościowe. Dlatego warto cieszyć się muzyką, póki jeszcze jest ku temu szansa i są miejsca, w których można spotykać się z dźwiękami w żywej formie.

 

WAVS















































 

ME AND THAT MAN