poniedziałek, 20 listopada 2023

Flaner Klespoza: z roku na rok bycie wolnym oznacza dla mnie trochę inne rzeczy

"Wynajmuję pokój w dużym mieście. Pracuję w korporacji, gdzie piję ogromne ilości kawy. Czasami palę papierosy. Książki czytam głównie w metrze. Soboty i niedziele mam wolne, chodzę wtedy na spacery, albo wystawy. Nie jem mięsa codziennie, raczej unikam, ale pozwalam sobie raz na jakiś czas – myślę, że tak jest zdrowiej.

Ubrania kupuję przez Internet, nie wychodząc z domu, ale do sklepów chodzę po jedzenie. Nie lubię pracować w korpo. Chciałbym być artystą, takim prawdziwym. Dlatego próbuję zapomnieć o pracy w wolnym czasie, który poświęcam na swoją pasję. Tak powstaje moja muzyka. Nie jest niczym specjalnym, ale lubię ją. Lubię słuchać swoich utworów z zamkniętymi oczami, wyobrażając sobie różne rzeczy. To sprawia mi przyjemność." - mówi o sobie tajemniczy, intrygujący i bardzo skromny  Flaner Klespoza, który wywołał niemałe poruszenie na rodzimej scenie niezależnej. Wydał swój debiut dokładnie 1 stycznia 2020 roku, w nowej fantastycznej wytwórni i postanowił, że będzie wyruszał w niesamowite podróże z każdym kolejnym wydawnictwem.

Pewnego dnia wymarzył też sobie, że zarejestruje album na tropikalnej wyspie, w fantastycznym, inspirującym miejscu, otoczony przez zachwycającą przyrodę i będzie żył dokładnie tak, jak chce. Będzie wolny, szczęśliwy, spełniony. Zapisem tej niesamowitej podróży jest "Czarny kokos".

Jak żyje się na wyspie? Jakich emocji doświadcza? Czym w ogóle jest wolność? Czy potrzebujemy tego wszystkiego, co nas otacza i wydaje nam się, że na co dzień jest niezbędna? Między innymi o tym rozmawiamy, a ścieżkę dźwiękową do tych rozważań stanowi oczywiście najnowszy album artysty.

 
 



 

 

Między Uchem A Mózgiem: Pojawiasz się znienacka, dzielisz się pięknymi, wciągającymi dźwiękowymi historiami, a gdy czujesz, że tego potrzebujesz znikasz. Czy właśnie na tym polega wolność?

Flaner Klespoza: Nie znikam. Żyję sobie w swoim mieszkanku, chodzę na spacery, robię muzyczkę. Może na socialach mnie za bardzo nie ma, bo mnie nudzą.

Co do wolności, każdy chyba jest wolny na swój sposób i ja ją rozumiem po swojemu, ale mam wrażenie, że z roku na rok bycie wolnym oznacza dla mnie trochę inne rzeczy, inne stany, więc nie potrafię odpowiedzieć, czym ona jest.


MUAM: Nigdy nie byłam na tropikalnej wyspie i mogę sobie jedynie wyobrazić, jak tam jest. Zachwycająca przyroda, czająca się przygoda na każdym kroku, tyle do odkrycia… Zachwyt. A jednak takie odludne miejsce, nawet jeśli nie znosimy ludzi, ma też swoją drugą stronę – pustkę, która pojawia się po kilku dniach, gdy wszystko już zobaczysz i wielu rzeczy doświadczysz. Nie bałeś się jej? Nie tęskniłeś za bliskimi? ( za pędzącą przed siebie masą turystów, którą napotkałeś na poprzedniej na pewno nie 😉 )

Flaner: Ojej, nigdy nie powiedziałem, że byłem na odludnej wyspie. Na wyspie, na której w większości powstał „Czarny kokos” żyje całkiem sporo ludzi. Nie spotkałem za to prawie żadnych turystów. Ale też wiem, że to się niedługo zmieni.

Rzeczywiście mieszkałem w dość osobliwym miejscu, bo w środku tropikalnego lasu, więc do różnych żyjątek musiałem przywyknąć. Na początku czułem się niepewnie, ale szczerze mówiąc czułem się bardziej bezpieczny tam, niż w dużym mieście. Poczułem, jak bardzo jestem oderwany w codzienności od przyrody i od tego, kim w rzeczywistości jestem. I jak bardzo bunkruję się w zabetonowanym domku.

Nie wiem co jest ważne w życiu, a teraz przestałem w ogóle wierzyć, że stabilna praca, posiadanie na własność budynku w postaci domu, ubezpieczenie i dostęp do służby zdrowia, samochody, technologia i cały konstrukt rzeczywistości, jakiego się nauczyliśmy i w który się bawimy, jest w ogóle istotny. Nie chcę tutaj za bardzo odpływać, ale po prostu przestałem wierzyć, że rozwijamy się jako społeczeństwo. Przestałem wierzyć, że się cofamy, czy że stoimy w miejscu. Po prostu każdego dnia jest trochę inaczej i tyle, a nikt na całym świecie nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego i co z tego wyniknie. Możemy co najwyżej wyrywać fragmenty, zestawiać je w pewnych kontekstach i tworzyć interpretację.

Zacząłem za to odnosić wrażenie, że przez cały czas panicznie się czegoś boimy i na tym strachu opiera się duża część naszej cywilizacji i gospodarki. A przynajmniej sam czuję, że duża część mojego życia to strach, więc staram się nad tym pracować.

Nie doświadczyłem żadnej pustki. To, co najbardziej mi się podobało to spokój jaki czułem, a ponieważ nie było nikogo, kto powiedziałby mi, że nie powinienem, mogłem w pełni z tego stanu korzystać. I robić to, co lubię najbardziej, czyli spacerować, podglądać świat i nagrywać o tym muzyczkę.


MUAM: To wspaniałe czuć taki niczym nieograniczony spokój, czuć go naprawdę. Wtedy można spojrzeć z dystansem na wszystko. Wygląda na to, że mamy trochę inne preferencje niż większość ludzi, którzy wciąż za czymś pędzą, spieszą się, co widać np. na drogach i tłumnie jadą w popularne miejsca. Muszę przyznać, że bardzo dziwnie dobierają sobie życiowe cele. A może to ja mam dziwne podejście… A Ty dokąd zmierzasz?

Flaner: Chciałbym przestać odczuwać ciągły brak czegoś. Chciałbym też wyłączyć niekończącą się obawę „a co będzie, jeśli”.


MUAM: Bardzo podobnie czuję. Ciągły pęd, natłok informacji i przelewająca się masa bezmyślnych ludzi ślepo podążających za innymi bardzo mnie męczą, a Twoja muzyka pozwala choć na te kilkadziesiąt minut każdej opowieści przenieść się w wyobraźni tam, gdzie nic innego się nie liczy, gdzie swobodnie się dryfuje, pozwalając płynąć marzeniom. Wtedy faktycznie odpoczywam. A jak Ty się czujesz nagrywając swój materiał? Czy to właśnie podczas nagrań tej płyty odnalazłeś równowagę, szczęście?

Flaner:  Bardzo mi miło, że ta muzyka tak na ciebie działa, to cudowne! Cieszę się, że mogę się takimi rzeczami dzielić z innymi!

Fajne w tworzeniu muzyki jest to, że podczas nagrań nie myślę nad niczym innym, tylko po prostu sobie jestem i się bawię. Układam, tnę, koloruję, sklejam. Nie wiem co lubiłaś robić, gdy byłaś dzieckiem, ale może pamiętasz co czułaś bawiąc się klockami, albo w chowanego, albo w cokolwiek innego? No to czuję takie coś. Po prostu jest fajnie :) Ja na przykład, jako dziecko lubiłem chodzić do ogródka, gdzie miałem swoją dziurę, w której kopałem, bo chciałem się przekopać na biegun. Teraz robię muzyczkę, bo chcę być wielkim artystą.


MUAM: Bardzo lubiłam rysować, składać różne konstrukcje z klocków, ale najbardziej lubiłam huśtać na huśtawce, wtedy czułam się wolna i szczęśliwa. Czułam, że mogę latać, czego zazdrościłam ptakom. Uwielbiam to zresztą do dziś. Wróćmy jednak do Twojej podróży na wyspę. Nie bałeś się wchodząc do jaskini, by zarejestrować te tajemnicze głosy? Kogo spotkałeś wędrując w zaroślach? Ciekawość była silniejsza niż ewentualny strach?

Flaner:  Wchodząc do jaskini, czy dżungli czułem się niepewnie, niekomfortowo i każdy krok stawiałem bardzo ostrożnie, bo nie znam się na jaskiniach, nigdy wcześniej nie chodziłem sam po dżungli, mam dość bogatą wyobraźnię podsuwającą różne scenariusze i nie wiedziałem, gdzie dojdę. Zwłaszcza, gdy rozpoczynałem wędrówkę zanim jeszcze wstało słońce. W ciemnościach wyobraźnia była nieźle podkręcona.

Spotkałem dużo stworków i pięknych roślin, ale to, co było najpiękniejsze to przede wszystkim dźwięki. Cały czas coś się działo. Dosłownie w każdym miejscu było ciekawie, a każde z nich brzmiało inaczej w zależności od pory dnia i pogody. Wystarczyło się zatrzymać, przykucnąć i słuchać. Jednak trzeba było uważać, żeby w miejscu, w którym się zatrzymuje nie było akurat zbyt wielu zbyt dużych mrówek, których autostrady przecinały ścieżki co kilka kroków.

 

MUAM: Tak właśnie myślałam, że emocje plasują się w takich chwilach gdzieś pomiędzy strachem i ekscytacją. Dlaczego Czarny Kokos? Jest w pewnym sensie wyrafinowany, kojarzy się z czymś niedostępnym, jest czymś wyjątkowym. Dobrze interpretuję?

Flaner: Najlepiej będzie, jak każdy znajdzie swoje znaczenie. Twoje jest bardzo ciekawe i proszę pozostań przy nim!

Bo w rzeczywistości, gdy album był już w pełni skończony, podczas spaceru po plaży znalazłem stary czarny kokos w piasku, wyrzucony na brzeg. Przypominał troszkę ufoludka z antenką i wydał mi się uroczy. Więc stał się głównym bohaterem płyty. Pan Czarny Kokos.


MUAM: Wszystko jasne :) Mam nieodparte wrażenie, że spokoju nie da się odnaleźć w Internecie, a już szczególnie w mediach społecznościowych, bombardujących komunikatami i reklamami. Co o nich myślisz? Są nam potrzebne, czy niekoniecznie?

 
Flaner: O rety... Fajnie, że jest Internet, wiele rzeczy jest łatwiejszych. Od małych nieliczących się drobnostek, po tak istotne jak dostęp do książek, kultury, nauki. Jest więc przydatny i bardzo pomocny.

Jeśli chodzi o media społecznościowe, to hmm… od wielu lat używam je tylko do tego, żeby wstawić raz na kilka tygodni posta w stylu „hej, nagrałem nową piosenkę” i tyle. Nie mam żadnej aplikacji na telefonie, a raz przez pół roku nie zerkałem na FB, bo z jakiegoś powodu przy logowaniu chcieli potwierdzić moją tożsamość zdjęciem dowodu, więc to olałem. Teraz też straciłem dostęp do swojego „prawdziwego” konta na FB, bo wprowadzili wybór opłaty, albo potwierdzenia zgody na zbieranie danych w celach reklamowych. Pewnie niedługo wprowadzą obowiązek rejestracji za pomocą dokumentu, wtedy w ogóle Flaner zniknie z FB. Nigdy nie zainstalowałem Spotify, czy appki Youtube’a.

Sociale zwiększają zasięg muzyczki, którą wypuszczam, ale też nie polegam na tych platformach i jest to tylko dodatek. Nie potrzebuję ich w życiu więc wierzę, że nikt nie potrzebuje. Jeżeli z dwudziestu odsłuchów zostaną tylko trzy, to i tak będę nagrywał, póki sprawia mi to przyjemność.

Taka mała dygresja – zabawne, że kariery wielu wytwórni i artystów określających się mianem „niezależnych” zgasłyby w momencie, w którym Meta zablokowałaby z jakiegoś najgłupszego powodu ich konto na FB, czy IG. I te same osoby często wierzą, że w dzisiejszym świecie rynek muzyczny, tak musi wyglądać i nie ma alternatywy. Bardziej zależnym w Internecie nie można być.


MUAM: Nie będę Cię oczywiście pytać, jak na tę wybraną przez Ciebie wyspę dotrzeć, bo jeśli mi powiesz i o tym napiszę publicznie, to jest spore niebezpieczeństwo, że wzrośnie zainteresowanie tym miejscem i przestanie być oazą spokoju. Ale może jest jakiś klucz, którym warto wg Ciebie kierować się  przy wyborze miejsca, w którym faktycznie można odnaleźć spokój?

Flaner: Moim zdaniem, jeśli ktoś szuka tylko spokoju, to może zaparzyć sobie herbatkę, wyjrzeć przez okno, uśmiechnąć się i już. Nie musi z domu wychodzić. Nawet okno i herbatka nie są potrzebne.

Co do podróży, to mam do niej dość osobliwe podejście, bo wygląda u mnie tak, że wychodzę na zewnątrz i po prostu idę, obserwując i rozmyślając. Kokosowa podróż była daleka, więc wsiadłem w samolot i poleciałem. Lubię wycieczki, bo zawsze dużo się podczas nich uczę. Są one życiem w miniaturce. Życiem, które może nas rozczarować, jeśli wciąż będziemy mieć wobec niego oczekiwania, albo życiem, które podziwiamy, jeśli pozwolimy sobie doświadczać tego, co jest i jakim jest. Nie szukam raczej konkretnych atrakcji, nie mam listy miejsc do odwiedzenia, ani wielkich oczekiwań. Dla mnie podróż to proces, podczas którego odwiedzam swoje wnętrze. Jest to moment i czas, w którym pozwalam innym ludziom i sytuacjom zburzyć moje przekonania i wyobrażenia. Pozwalam też sobie na błądzenie – zarówno po miejscach, jak i myślach. Odkrywam swoje słabości, granice, ale i silne strony. Nabieram nowych perspektyw na to, co robię, kim jestem.

Daleka jest dla mnie wizja podróży, jako bezpiecznego produktu rozrywkowego, który po zakupie ma zapewnić miłe doznania, odpoczynek, przyjemne widoki oraz wypełniony od pierwszego do ostatniego dnia grafik różnymi aktywnościami. Nie jest też narzędziem służącym do podkreślania swojego statusu społecznego, jak drogi zegarek, czy luksusowy samochód, na który może pozwolić sobie tylko zamożna osoba. Nie próbuję też szukać miejsc, w których nikt nie był, albo które są trudno dostępne, bo podróż nie jest dla mnie konkurencją. Nie wierzę też, że podróż to narzędzie terapeutyczne, dzięki któremu poradzimy sobie z naszymi lękami, czy wyjdziemy z depresji. Nie jest ucieczką przed codziennością, bo nie chcę uciekać. Nie wierzę też w różnicę między podróżnikiem, a turystą, tak długo, gdy mówimy o przemieszczaniu się z wolnej woli.

Wiele osób ma kosmiczne oczekiwania, podkręcone przez biura turystyczne, influencerów (w tym nasze ulubione kanały i programy podróżnicze), a nawet znajomych. Wszyscy mocno zakrzywiają rzeczywistość tworząc atrakcyjną fantazję, ale tylko na ekranie.

A wyspę odkryłem przypadkiem. Spotkałem jednego pana, z którym przez cały wieczór paliliśmy śmieszne papieroski i rozmawialiśmy. W pewnym momencie powiedział, że na pewno spodoba mi się takie miejsce i że powinienem tam pojechać. No to pojechałem i miał rację, zostałem tam przez wiele tygodni. Myślę, że kluczem było tu po pierwsze otwarcie się przed drugim człowiekiem, dzięki czemu mógł on poznać moje pragnienia, zainteresowania, gust i to, kim jestem. Po drugie zaufanie drugiemu człowiekowi, bo żeby się tam dostać musiałem zmienić cały plan jaki miałem i przetransportować się kilkaset kilometrów w odwrotnym kierunku, jaki obrałem, ryzykując sporo czasu, pieniędzy i stresu. Uważam, że ludzie to klucz to wielu sekretów.

 

MUAM: Piękna sprawa. A jaki był najpiękniejszy widok, jakiego dotąd doświadczyłeś?

Flaner: W całym swoim życiu? Zawsze najbardziej podobał mi się szczery uśmiech bliskich osób – bo świadczy nie tylko o tym, że możemy być obok siebie, ale dodatkowo jesteśmy razem szczęśliwi.
Natomiast w tej konkretnej podróży, najpiękniejszym widokiem zapadającym w pamięć był pewien liść, który obserwowałem podczas wielkiej ulewy. Była to roślina podobna do monstery, schowana pod drzewem. Drobinki rozbryzgującej się o drzewo wody trafiały na liść. Miał on kształt, przez który te drobinki łączyły się na środku tworząc przepiękną wodną perłę, która rosła, a gdy nabierała ciężaru, spływała po liściu. Na jej miejsce w ciągu kilkunastu sekund tworzyła się kolejna perła. Przyglądałem się temu przez jakąś godzinę, może dłużej. Czułem wtedy spokój, a cały proces tworzenia się kolejnych perełek i ich znikania miał w sobie coś symbolicznego.

 

MUAM: A najwspanialszy dźwięk, który zapragnąłeś od razu zarejestrować…

Flaner: Ciężko mi wybrać jeden konkretny dźwięk. Ciężko mi też wybrać jedno konkretne miejsce. Z tej podróży są trzy momenty, które przychodzą mi pierwsze na myśl.

Pierwszy to znów krople wody i liść. Było to przed wejściem do jaskini w środku dżungli. Krople zsuwały się ze stalaktytu prosto na wielki liść, dając takie plumkanie, które rozchodziło się echem po jaskini, a wszystko to działo się na tle pięknego leśnego pejzażu, tworzonego przez cykady, małe futrzaste zwierzątka, ptaki, drzewa i dużo trudniejsze do zarejestrowania nietoperze.

Drugi moment to targowisko. Uwielbiałem siedzieć na samym środku, podglądać i słuchać życia toczącego się wokół, odgłosów smażonych potraw, rozmawiających ludzi, śmiechów, kroków. Jest to dla mnie fantastyczna pamiątka. Ostatnie kilka dni podróży spędziłem chodząc w to samo miejsce i siadając na tym samym krawężniku. Nawet teraz, gdy to piszę, zrobiło mi się troszkę smutno, bo znów chciałbym tam wrócić i ich posłuchać, pooglądać. 

Trzeci moment to bardzo ambientalno-dronowe dźwięki małego molo, czy podestu, zbudowanego ze stalowych modułów do którego dobijały promy. Ponieważ podest znajdował się na wodzie, fale sprawiały, że te metalowe moduły poruszały się ocierając się w miejscach łączenia, grając przy tym niezwykłą, aczkolwiek dość mroczną melodię.


MUAM: Czym jest wg Ciebie spełnienie?

Flaner: Stanem, w którym nie myślimy o tym, że czegoś nam brakuje i którego nie chcemy zmieniać.

 


 

MUAM: Dokładnie tak! W lipcu miał miejsce Twój pierwszy występ na żywo. Niestety nie mogłam wtedy być, ale posłuchałam sobie jego zapisu w serwisie streamingowym. Wykreowałeś jeszcze jeden niezwykły muzyczny świat, bardzo wciągający. Jak wspominasz te chwile? Reakcje ludzi?

Flaner: No cóż… ledwo widziałem, co się dzieje na ekranie komputera przez czerwoną burkę, a co dopiero ludzi i ich reakcje. Samo nagrywanie tego materiału za to było fantastyczne, a na festiwalu mieli dobre jedzonko, spotkałem bardzo przyjaznych ludzi, wielu znajomych i cieszę się, że zostałem zaproszony.

Podzielę się za to jedną sytuacją. Podszedł do mnie mój znajomy, który na ten konkretny festiwal jeździ od początku i gdy się zapytał, czy jestem pierwszy raz, odpowiedziałem, że tak. Wówczas on z uśmiechem powiedział, że szkoda, że nie byłem na pierwszej edycji, bo całe to miejsce porośnięte było zielonym mchem, więc ludzie mogli po nim chodzić jak po mięciutkim dywanie i to wyglądało cudownie. Teraz niestety nie ma po nim śladu. Bardzo lubię lasy i rosnące w nich mchy. Zacząłem się wtedy zastanawiać nad różnymi rzeczami.



MUAM: Masz w planach więcej takich występów? Mam nadzieję, że tak... 


Flaner: Nie mam żadnych planów. Tego występu też nie planowałem. Napisał do mnie jeden z organizatorów, czy nie chciałbym zagrać to zagrałem. Ale tworząc postać Flanera, nigdy nie myślałem o występach na żywo. Flaner Klespoza to baśniowa postać, bohater dziwnej powieści, efekt fantazji.

 

MUAM: Marzysz już pewnie o następnej podróży. Trzymam kciuki, by była taka, o jakiej marzysz. Dziękuję za Twój cenny czas 😊

Flaner:  Tu cię zaskoczę! Właśnie zrezygnowałem z kolejnego wylotu, bo mam ochotę posiedzieć w domu. Uwielbiam jesień i jestem w środku mojej corocznej podróży po Twin Peaks. Chcę się podelektować piciem kawki w towarzystwie agenta Coopera, kolorowymi liśćmi za oknem i somnambulicznym domkowo-książkowym klimatem… A niedługo zima. I to ja dziękuję za zaproszenie, fajnie, że ktoś lubi moją muzyczkę i fajnie, że ktoś o tym pisze😊




 
"Czarny Kokos" ukazał się 20 listopada 2023 nakładem Nagrań Somnambulicznych. Możecie posłuchać go tu: https://somnambuliczne.bandcamp.com/