wtorek, 14 lutego 2023

Tamino + Dienne - Warszawa, Palladium, 13.02.2023 [GALERIA ZDJĘĆ]

Ogłuszający pisk fanek, łzy wzruszenia i szczere, gorące owacje - tak został powitany w Warszawie Tamino. Wokalista, który z miesiąca na miesiąc zyskuje coraz większe uznanie publiczności na całym świecie wystąpił wraz z zespołem w przeddzień Święta Zakochanych w stołecznym teatrze Palladium na swoim pierwszym koncercie w Polsce. Był to niezapomniany wieczór, który dostarczył publiczności ogromu emocji, które trudno ubrać w słowa.

 

 

Gdy przychodzisz na miejsce koncertu na godzinę przed otwarciem bram i zastajesz pod salą kilkudziesięcioosobową kolejkę oczekujących, którzy cierpliwie pilnują swoich miejsc od co najmniej kolejnej godziny wiedz, że dzieje się coś ważnego. Gdy tuż przed wybiciem godziny otwarcia wspomniana kolejka ma już długość kilkuset osób i zakręca się w pętlę wzdłuż biegu ulicy możesz mieć pewność, że masz szczęście uczestniczyć w wydarzeniu bez precedensu. Dawno nie doświadczyłam takiej sytuacji w przypadku koncertu klubowego, ale trudno się tak naprawdę temu dziwić - tak wyjątkowych, a zarazem uniwersalnych artystów jak Tamino, łączących kolejne pokolenia słuchaczy jest niewielu.

Obdarzony ciepłym, kojącym, a jednocześnie poruszającym do głębi głosem artysta zachwycił publiczność swoją charyzmą i talentem. Nie musiał właściwie nic mówić - wpatrzeni i wsłuchani w niego fani reagowali na najmniejsze skinienie i gest, jednocześnie w pełni rozumiejąc, co dzieje się na scenie - chłonęli kolejne utwory w skupieniu, spijając każde słowo i czując każdy dźwięk wydobywający się z gitary akustycznej bądź z oudu. Emocje, które generowały się po obu stronach były nie do opisania - działa się magia. Trudno było znaleźć osobę, która nie okazałaby tego wieczoru choćby najmniejszych oznak wzruszenia. 

Tamino to artysta niezwykły - w pełni świadomy swojego oddziaływania na publiczność, a jednocześnie bardzo skromny i subtelny. Wystarczyło właściwie urocze "dzień dobry" wypowiedziane po polsku, by wśród publiczności wybuchła eksplozja szaleństwa. Później popłynęły kolejne, coraz piękniejsze i coraz bardziej chwytające za serce kompozycje z obu doskonałych albumów "Amir" i "Sahar", jedne wykonane solowo, inne z czterooosobowym, akompaniującym zespołem - basistą, perkusistą, klawiszowcem i wiolonczelistą. Nie zabrakło miejsca dla ukochanych przez fanów "Indigo Night", "You Don't Own Me", pięknie rozwijającego się "The First Disciple" czy wieńczącego podstawowy set obłędnego "Habibi". Był też oczywiście bis. Tamino po prostu grał i zachwycał z każdą chwilą coraz silniej. Hipnotyzującą melancholię równoważyła dobra energia i szczere uśmiechy. Nie zabrakło żartów sytuacyjnych i kilku kolejnych słów wypowiedzianych po polsku, których jak się okazało Tamino nauczył się od kolegi z zespołu grającego na perkusji, który jest w związku z Polką.

Choć wśród publiczności dominowały osoby w wieku nastu-dwudziestu-kilku lat, nie brakowało też osób nieco starszych, równie wrażliwych na piękno. Wszyscy słuchali w zgodzie i cieszyli się wspólnym czasem w wypchanej po brzegi sali teatru, głęboko przeżywając wszystko to, co działo się na scenie. Trudno się temu dziwić - ten koncert po prostu nie mógł się nie podobać osobom czułym i wrażliwym.

Artysta, którego głos może budzić skojarzenia z dokonaniami Jeffa Buckleya, Radiohead czy Hoziera, o belgijsko-egipskich korzeniach, wyjatkowy talent wokalno-kompozytorski odziedziczył po dziadku, który był jednym z najbardziej cenionych wokalistów i aktorów północnej Afryki. Wypracował jednak w pełni autorski styl, łącząc brzmienia orientalne z alternatywnym popem. Duża w tym zasługa mamy, która, jak przyznał w jednym z wywiadów, wpajała mu muzyczny eklektyzm od najmłodszych lat. 

Warto jeszcze wspomnieć, że wieczór otworzyła utalentowana Dienne. Belgijka zaprezentowała półgodzinną muzyczną opowieść o swoich doznaniach z czasów pandemicznej izolacji, pełną pogłosów, przesterów i wokalnych improwizacji dopełnionych brzmieniem oboju. Publiczność wysłuchała jej cichego i bardzo wymagającego występu z należytą uwagą i szacunkiem. Było to bardzo dobre wyciszenie i relaks przed tym, co wydarzyło się później.

Koncert Tamino pozostanie w mojej pamięci prawdopodobnie na zawsze. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że było to jedno z najważniejszych koncertowych wydarzeń 2023 roku. Oby na kolejne odwiedziny artysty w Polsce nie trzeba było długo czekać. Ale tego chyba możemy być niemal pewni po tak wspaniałym przyjęciu... 


 DIENNE






































 

 TAMINO