czwartek, 29 września 2022

B3-33 - No Hope, No Future Ballads & Poems (14.09.2022)


Znacie go z Lonker See, Why Bother?, 1926, Black Mynah i wielu innych niezależnych projektów. Stali bywalcy koncertów w całej Polsce z pewnością nie raz spotkali się z nim na niejednym klubowym wydarzeniu. Fantastyczny gitarzysta, organizator, twórca otwarty, poszukujący, kochający improwizację, spotkania, wyzwania. Bartosz Boro Borowski nagrał swój pierwszy solowy album i wydał go pod szyldem B3-33. To prawie dwugodzinna dawka muzyki rozmarzonej, nieoczywistej i pełnej emocji.

 

Emocje, uczucia, przeżycia, doznania -  każdy z nas ich doświadcza, przetwarza w swojej duszy i umyśle na swój sposób, każdego z nas one definiują. Co można zrobić z nimi najlepszego? Oczywiście nie stłamsić ich w sobie, uwolnić je i przekształcić w kreatywną energię, która doprowadzi do powstania sztuki. Boro poradził sobie z tym świetnie, a w procesie tworzenia wsparli go wspaniali goście.

"No Hope, No Future Ballads & Poems" jest  albumem bardzo zbieżnym z koncertową odsłoną projektu B3-33 - dziełem opartym na improwizacji na dany temat, nagraniach terenowych i atmosferze budowanej na bieżąco, w czasie rzeczywistym.  To zarejestrowany spontanicznie strumień świadomości, zapis chwil, emocji. To album eksperymentalny, zbudowany ze snujących się w przestrzeni niespiesznych melodii, rozmarzonych wokaliz, melorecytacji, wierszy czytanych na tle szumu Bałtyku i przeróżnych struktur, które budują historię.  Jest nostalgicznie, ale też nieco mrocznie - dokładnie tak, jak w życiu. Melodie przeplatają się z nagraniami terenowymi, nieoczywistymi dźwiękami, w których z jednej strony pobrzmiewają wspomnienia, z drugiej zaś teraźniejszość. Skłania to odbiorcę do refleksji nad tym, co dzieje się obecnie - czy jest przyszłość? Jeśli tak, to jaka jest? Czy jest jakaś nadzieja na to, że będzie dobrze i wszystko się ułoży?

To poezja w czystej postaci, otwarta forma, która może się zmieniać z każdym dniem. Budzi emocje i zostawia po sobie ślad. To trochę taki album ze zdjęciami połączony z zapiskami wspomnień, z nagraniami ważnych chwil ze starych domowych kaset. To zapis wspólnych chwil spędzonych z przyjaciółmi, jam sessions, osobistych przemyśleń, rozmów o życiu.

Są tu wypowiedzi Joanny Kucharskiej i Gabrieli Wasilewskiej, są wokalizy Aleksandry Joryn, która jest też wraz z Alicją Gasztą współautorką okładki, są wokalizy, instrumentalne improwizacje oraz fenomenalne dźwięki relaksacyjne, za które odpowiada Dagmara Cichocka. Właśnie te trzy łączniki podobają mi się najbardziej. Gości jest znacznie więcej, w sumie piętnastu, nie sposób ich wszystkich tu wymienić. Całość dzieli się na trzy części, na które składają się utwory bardzo różnej długości - od kilkunastu sekund, do kilkunastu minut. Spiął je w spójną historię, zmiksował i zmasterował Jan Galbas. To nie jest typowy album, to bardzo osobista historia pełna miłości, przyjaźni i ciepła, tak bardzo niezbędnych w tych niespokojnych, pełnych globalnych i osobistych perturbacji czasach.

Boro to bardzo wrażliwy twórca, a jego pierwsze solowe dzieło to bardzo osobisty, bardzo bezpośredni album. To swoista autobiografia. Niewielu odważyłoby się otworzyć swoją duszę przed słuchaczami tak głęboko. Ten materiał po prostu nie może zostać poddany jakiejkolwiek ocenie. To piękna, a zarazem bardzo mroczna płyta, nie na każdy dzień i nie na każdą chwilę, ale gdy da się jej szansę, zabierze w niezwykłą, a zarazem bardzo uniwersalną podróż. Zaryzykujcie, warto.

 Albumu możecie posłuchać tutaj: B3-33 - No Hope, No Future Ballads & Poems