sobota, 15 stycznia 2022

L.Stadt + Heima - Gdańsk, Drizzly Grizzly, 14.01.2022 [GALERIA ZDJĘĆ]

Nowy rok = nowa muzyka i nowe, fajne wydarzenia - taką zasadą kierują się organizatorzy koncertów w Drizzly Grizzly. Na otwarcie nowego sezonu w gdańskim klubie zagrały dwa zespoły z Łodzi - Heima i L.Stadt. Choć klub zdecydowanie nie pękał w szwach, obu występom towarzyszyła fajna energia, a ze sceny płynął ciepły i bardzo pozytywny przekaz. 

 


Styczniowa, bardzo zmienna pogoda niespecjalnie zachęca do opuszczenia przytulnych domowych przestrzeni, jednak są dni, w których zdecydowanie warto to zrobić, by spędzić miło czas i posłuchać dobrej muzyki. Tak jest niezmiennie w Drizzly Grizzly, które stawia na koncerty zespołów nieoczywistych, które może nie przyciągają ogromnej publiczności, ale zdecydowanie mają do zaoferowania ciekawy repertuar. W piątkowy wieczór można było posłuchać ambitnego popu i potańczyć przy rasowym rock and rollu z domieszką americany. 

Wieczór rozpoczęła Heima, która zabrała publiczność w podróż ku brzmieniom pastelowym, otulającym niczym ciepły koc. Wpadające w ucho, miłe melodie, przyjemny głos Olgi Stolarek, niebanalne teksty i ogromna wrażliwość to wyznaczniki twórczości zespołu. Heima wystąpiła jako kwartet, w gitarowo-perkusyjnej odsłonie i zaprezentowała swoje kompozycje w nowych aranżacjach.

Publiczność przyjęła artystów bardzo ciepło, słuchając z uwagą i oklaskując po każdym utworze. Piosenki pięknie się niosły i skłaniały do refleksji. Znalazło się miejsce dla fragmentów bardzo kameralnych i delikatnych, jak i tych bardziej dynamicznych - wszystkie miały jednak cechę wspólną - przepełnione były charakterystyczną wrażliwością i rozmarzoną aurą. Koncert był zapowiedzią debiutanckiego materiału grupy, który ukaże się w najbliższych miesiącach (dokładna data nie jest jeszcze znana). Kolejna szansa, by posłuchać muzyków na żywo w Gdańsku już w wakacje - Heima wystąpi na tegorocznym Soundrive Festival.

Relacjonując pierwszy koncert styczniowej trasy Me And That Man pisałam o trudach powrotu na scenę po przerwie. Trudno sobie wyobrazić, jak wielkim przeżyciem i przełomowym wydarzeniem musiał być ten krok dla L.Stadt, którzy w grudniu ubiegłego roku stanęli wspólnie na scenie po kilku latach przerwy. Łukasz Lach, Adam Lewartowski, Andrzej Sieczkowski i Piotr Gwadera zagrali w Trójmieście po raz pierwszy od dobrych kilku lat i nie kryli wzruszenia i szczerej radości z tego, że znów mogą dzielić się tym, co im bliskie z publicznością, która tutaj zawsze okazywała im sympatię.

Przeżyciem był ten powrót też dla mnie piszącej te słowa, dla której pierwsze dwa albumy zespołu były jednymi z najważniejszych odkryć polskiej muzyki alternatywnej, trafiając w czas intensywnych poszukiwań nowych brzmień i początku koncertowych odwiedzin w kameralnych klubach. Do dziś pamiętam bardzo energetyczne i bezpośrednie występy zespołu w sopockiej Papryce i kilku innych miejscach, które obecnie żyją jedynie we wspomnieniach.

Muzyczne ścieżki zespołu przez lata kroczyły w różne strony - od rock and rolla, przez indie rock, blues, po hołd dla muzyki country i twórczości Townesa van Zandta i poezję śpiewaną, która z jednorazowego projektu przekształciła się w pełen album "L.Story" z udziałem chóru i orkiestry. To dowody na nietuzinkowość i ogromny talent muzyków, którzy nigdy nie stronili od eksperymentów z brzmieniem, a jednocześnie zawsze potrafili pisać chwytliwe utwory, które zostawały w głowie, porywały do tańca i chwytały za serce.

Gdański występ był prezentacją przekrojowego materiału i ogromnych możliwości zespołu. Łukasz Lach śpiewał doskonale, bawiąc się swoim głosem i grając z pasją na gitarze. Ciekawie opowiadał też o poszczególnych etapach rozwoju zespołu między utworami. Zagrzewał do wspólnej wymiany energii pozostałych członków zespołu. Zabrzmiały utwory ze wszystkich płyt. Muzycy z minuty na minutę coraz bardziej się rozkręcali. Największy aplauz publiczności wzbudziły refleksyjne "Oczy Kamienic", które jeden z uczestników porównał do stylu grupy Myslovitz, zagrane na bis "Ciggies", a także roztańczone "Fashion Freak", "Smooth" oraz "Mumms Attack" z "EL.P". Przepięknie zabrzmiały też "Come Away Melinda" i "Waiting Around To Die" z albumu "You Gotta Move".

Oba występy tym, którzy mieli ochotę ich uważnie posłuchać, przyniosły mnóstwo emocji i ciekawych muzycznych doznań. Zapraszam do obejrzenia galerii. 

HEIMA

 




































































L. STADT