piątek, 19 listopada 2021

Hidden By Ivy: "Absent" jest naturalnym pokłonem dla lat osiemdziesiątych

Taneczny sznyt, wpadające w ucho melodie, świetne wokale i wyrafinowanie - tak brzmi muzyka Hidden By Ivy, wspólnego projektu Rafała Tomaszczuka i Andrzeja Turaja, którzy wydają właśnie swój czwarty wspólny album pod tym szyldem. Choć nasza rozmowa w dużej mierze zahaczała o lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia, nie zabrakło w niej odniesień do współczesnych realiów. Przy okazji premiery "Absent" wypytałam Rafała i Andy'ego o inspiracje, przekazywane w tekstach ważne treści, plany na przyszłość i koncertowe marzenia.

 
 

 




Między Uchem A Mózgiem: Gdy słucham Waszej muzyki, automatycznie przenoszę się myślami do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Choć nie było mnie wtedy na świecie, to mam nieodparte wrażenie, że w tamtych czasach było pod pewnymi względami lepiej. Było?

Rafał Tomaszczuk: Uważam, że lata osiemdziesiąte oferowały wiele jeśli chodzi o muzykę, filmy, kiczowatą modę, gry video itd. Wychowaliśmy się na tej muzyce, mocno w nas wrosła. Kiedy byliśmy dziećmi powstawały najlepsze płyty Ultravox, Duran Duran, Cocteau Twins itd. Można by długo wymieniać ile w tamtym czasie powstało rzeczy ważnych, które kształtowały późniejsze pokolenia, subkultury punk czy goth ostatecznie wykształciły się właśnie wtedy.


Andrzej Turaj: Na pewno bliska nam muzyka przeżywała wówczas rozkwit, powstały genialne płyty, nagrano ważne i niezapomniane piosenki. Muzycznie i kulturowo jest dla mnie w tamtych czasach coś zjawiskowego, niepowtarzalnego, coś, co ciągle porusza i inspiruje. Patrząc w metrykę mieliśmy wtedy po kilka lat. Fajnie było być dzieckiem w czasach Zx Spectrum, analogowych płyt z Tonepress'u i "Powrotu do przyszłości". Cały ten czas, klimat, dźwięki zostały w nas i jesteśmy tym nasiąknięci, stanowi on nierozerwalną część naszego DNA.


MUAM: "Absent" to kwintesencja Waszego stylu i Wasz znak jakości. Nikt w Polsce tak nie gra - tak melodyjnie, elegancko, z wyczuciem, jednocześnie przebojowo i ambitnie, niezależnie. Bardzo się cieszę i dziękuję 😊 Ta płyta podoba mi się coraz bardziej z każdym kolejnym odsłuchem.

R: Dziękuje za miłe słowa. Myślimy podobnie, na „Absent” udało nam się zebrać wszystkie cechy charakterystyczne dla naszej twórczości oraz dodać coś nowego, świeżego czyli dużą dawkę brzmień synth i nowego brzmienia gitar. Naszym celem od początku był rozwój. Staraliśmy się, aby każde kolejne wydawnictwo odróżniało się od poprzedniego. Oczywiście z racjonalnym zachowaniem pewnych cech, które nas charakteryzują. „Absent” jest naturalnym pokłonem dla lat osiemdziesiątych, tym razem w kierunku brzmień bardziej elektronicznych. Zależało nam, by nagrać płytę post new romantic.

A: Dzięki, to miłe słowa. Staraliśmy się dopracować te utwory, nie spieszyć się z rejestracją kolejnych piosenek. Otworzyliśmy się na nieco inne instrumentarium i stylistykę synth pop, new romantic. Wymusiło to na nas uporządkowanie i uproszczenie formy, nie zrezygnowaliśmy przy tym z dbałości o melodykę. I choć utwory zrobiły się lżejsze i przebojowe to płytę “Absent” uznajemy za odważny i twórczy krok naprzód. 




MUAM: A lirycznie co zainspirowało tę płytę? Samotność i izolacja, które doskwierały nam wszystkim przez 1,5 roku? Niepewność jutra? A może jest coś jeszcze?

R: Tytułową nieobecność można interpretować różnorako. Oczywiście pierwsze skojarzenia, to trudny okres pandemii, nasza nieobecność na wielu płaszczyznach życia, strach i obawy, co będzie dalej. Z jednej strony chęć i potrzeba bycia z bliskimi, z drugiej brak możliwości bezpośredniego kontaktu. Również czasy, w jakich żyjemy utrudniają pewnym osobom, grupom społecznym, ludziom o innym niż ogólnie przyjętym sposobie życia, poglądach, innej wierze, bądź jej braku swobodnie żyć i funkcjonować w społeczeństwie, bez strachu i obaw, że zostaną w pewnym sensie zaatakowani i wytykani za to, kim są. Szczególnie utwór "Claustrophobia" traktuje o tym stanie rzeczy, a "Lighthouse" daje mimo wszystko nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Poza tym jak zwykle zostawiam w swoich tekstach mnóstwo przestrzeni na własne interpretacje, bo na tym polega moim zdaniem przyjemność słuchania muzyki i interpretacji tekstów względem indywidualnych potrzeb odbiorcy.


MUAM: Singlowe świetne "Light House", "Claustrophobia" i "From Now On" fajnie wskazały muzyczny kierunek tego albumu. Urzekł mnie jednak najbardziej niesamowicie finałowy, nostalgiczny i leciutki jak piórko "Ivy". Jest pełen nadziei. Jak Wam się nagrywało ten album? Czy coś się zmieniło od czasu poprzedniej płyty?

R:Ten utwór powstał w zasadzie w jeden wieczór. Andy podesłał mi dłuższy fragment aranżu, bardzo delikatny w porównaniu do pozostałych utworów. Miałem do tego gotowy tekst, który sam się zaśpiewał prawie za pierwszym razem. Podesłałem mu próbkę i doszliśmy do wniosku, że to gra bardzo naturalnie i nie ma potrzeby budowania czegoś więcej. Skoro tak łatwo się narodził, to nie powinniśmy nic ulepszać. Dlatego postanowiliśmy tą miniaturkę, inną w brzmieniu i formie od pozostałych utworów umieścić jako ostatnią na płycie.

A: Schemat i metoda działania pozostały te same. Dzieli nas setki kilometrów, widujemy się sporadycznie, jesteśmy więc skazani na "korespondencyjne" nagrywanie. Z pomocą przychodzi współczesna technologia i ...niewytłumaczalny upór, który nie pozwala nam przestać. Utwór "Ivy" zamyka płytę, jest stylistycznie z innej mańki, powstał w zasadzie na kolanie i na setkę. Czasem zdarzają się takie sesje, nagrywasz utwór, krok po kroku i zanim pozwolisz wyobraźni się rozpędzić, stwierdzasz: to jest to, tyle, wystarczy. Tak było z "Ivy".
 




MUAM:  Na anglojęzycznej płycie znajduje się jeden utwór po polsku, "Tacy jak Ty", który różni się nieco stylistycznie, jego podstawę stanowi ważny monolog - bardzo współczesny, a jednocześnie o wymowie bardzo uniwersalnej. Tekst napisała Małgorzata Masłowiecka. Jest dla Was szczególny, prawda?

R: Wszystkie utwory, do których polskie teksty napisała Gosią są ważne, traktują o czymś istotnym.  "Nie znam więcej" z płyty "Acedia" traktował o utracie ukochanej osoby, "Rzeka" z "Inner" to wrecz plastyczne ukazanie przemijania i miejsca w życiu, w jakim obecnie jesteśmy oraz naszego stosunku do tego, co przeminęło i jak nas ukształtowało. Natomiast "Tacy jak Ty" przedstawia miejsce w świecie osób o wysoko wrażliwej osobowości . Jak trudno im się odnaleźć, jak bardzo odstają od reszty społeczeństwa, spotykają się z brakiem zrozumienia. Jednocześnie jako osoby często szalenie kreatywne czują się z tym dobrze, są pogodzone z tym, kim są i trudno im wyobrazić sobie, że mogłoby być inaczej.

A: Doskonały tekst Gosi i nieco odmienna stylistyka utworu, zdecydowanie nasz faworyt z tej płyty z było nie było fantastyczną końcówką :)

MUAM: Małgosia jest też autorką okładki płyty, która bardzo mi się podoba. Opowiedzcie proszę o Waszej współpracy i jej twórczości, natrafiłam w sieci na wiele pięknych prac.

R: Gosia jest prywatnie moją żoną, ilustratorem i grafikiem, osobą bardzo pomysłową i kreatywną. Z jednej strony to ułatwia naszą współpracę, z drugiej z racji bliskiej relacji łatwo o ostrą wymianę zdań a nawet kłótnie :) Jednak Wspieramy siebie nawzajem artystycznie , mamy podobne gusta muzyczne więc nie nudzimy się razem. Jeśli tylko czas pozwala rozmawiamy o rzeczach, które nas inspirują. Oboje na bieżąco śledzimy własne poczynania, które w naturalny sposób w pewnych miejscach się pokrywają, tworząc ciekawą całość. Tak właśnie jest z okładkami i grafikami, które Gosia tworzy na potrzeby naszej działalności . Czasem wykorzystujemy jej gotowe prace widząc, że idealnie wpasowują się w charakter naszej muzyki i oddają jej klimat. 



MUAM: Wasze głosy świetnie do siebie pasują. Tworzycie fantastycznie zgrany duet. Pewnie Was już o to pytano wielokrotnie, ale jak się znaleźliście?


R: Po prostu intuicja w tym przypadku zadziałała perfekcyjnie. Po prawie 6 latach mojej przerwy w działalności muzycznej ( Agonised by Love zakończył działalność w 2008 roku), postanowiłem znów zacząć coś robić. Akurat Andy wydał w tym czasie nową płytę jako Gods Own Medicine, które oczywiście znałem bo tak, jak wspomniał Andy byliśmy członkami jednego środowiska muzycznego. Odsłuchałem płytę z zachwytem i pomyślałem, że skoro Andy robi muzykę sam, to może miałby ochotę na jakąś muzyczną odskocznię i zrobienie czegoś wspólnie. Po kilku rozmowach poczuliśmy, że nadajemy na podobnych częstotliwościach. Powstał jeden utwór, drugi … i tak się zaczęło to wszystko toczyć. Mimo dzielących nas odległości to się udało i udaje. Przy czym zawsze powtarzam, że fundamentem naszego sukcesu ( bo za taki uważamy nagranie razem 4 płyt i 2 ep ) oprócz muzycznego dopasowania, podobnych wizji i kompromisów jest przyjaźń, która przez te lata się nawiązała. Wspieramy się nie tylko muzycznie ale również w każdej chwili możemy na siebie liczyć również w innych sprawach, typowo życiowych.

A: Było w tym trochę przypadku. Znaliśmy swoją twórczość z poprzednich projektów muzycznych, nagrywaliśmy dla tej samej wytwórni, graliśmy na tych samych festiwalach, ale nigdy z tego powodu nie nawiązaliśmy jakiegoś bliższego kontaktu. Pewnego dnia Rafał skontaktował się ze mną przez naszego wydawcę i tak to się zaczęło...


MUAM: Czy fakt, że płyta zostanie wydana jedynie cyfrowo wynika z tego, że w czasach portali streamingowych i zalewu mediów społecznościowych nie ma już sensu wydawać albumów w wersji fizycznej? Jak to wygląda z Waszej perspektywy? Ja bym chętnie płytę kupiła, bo pliki często się gubią i bardzo lubię albumy jako całość, z okładką, oprawą, tekstami.

A: “Absent” to nasz czwarty album długogrający. Poprzedzające go płyty były wydawane w formie fizycznej, jednak od kilku lat działamy bez wytwórni, płyty nagrywamy sami i nie stoi za nam żaden label. Mierząc siły na zamiary i biorąc pod uwagę surowe zasady ekonomii uznaliśmy, że IV LP ukaże się tylko i wyłącznie w formie cyfrowej, dostępny będzie na wiodących portalach streamingowych, będzie go można również zakupić w formie cyfrowej z naszego profilu na bandcampie. 






MUAM: Koncertów, z tego, co wiem nie planujecie grać z przyczyn odległościowych, choć myślę, że np. na scenie klubu Drizzly Grizzly Wasza muzyka odnalazłaby się idealnie, ale zapytam o koncertowe wspomnienia. Czy jako fani jeździcie na koncerty i któreś wspominacie do dziś ze szczególnym sentymentem? Widziałam, że w październiku spełniło się jedno z Waszych marzeń koncertowych - na tegorocznym festiwalu Soundedit. Moje również 😊 
 
A: Tutaj akurat zaskoczymy - aktualnie mocno pracujemy nad przyszłorocznym koncertami. Odległość nie ułatwia nam tego zadania, ale jesteśmy dobrej myśli i liczymy na kilka koncertów HBI w roku 2022. A Soundedit był w tym roku zjawiskowy, koncerty Midge Ure i Marca Almonda zostaną z nami na długo, nie zabrakło wzruszeń i uniesień - jak dla mnie spełnienie marzeń.

R: Tak, planujemy koncerty na przyszły rok. Nie wyobrażamy sobie, by nigdy nie zagrać naszych utworów live. Mamy już pewien plan działania i jak tylko ogarniemy sprawy promocyjne związane z ukazaniem się "Absent", bierzemy się do pracy. Zdradzić mogę, że na scenie tworzyć będziemy power trio wraz z Bartoszem Hervy, z którym przyjaźnię się od 20 lat, zagraliśmy razem wiele koncertów i wiemy czego od siebie oczekiwać. Rozmawialiśmy ostatnio, że Drizzly Grizzly byłby idealnym miejscem dla naszego koncertu :)

Obecnie, ze względu na brak czasu rzadko pojawiam się na koncertach. Jednak jak tylko usłyszałem jaki skład na jeden wieczór szykuje Soundedit, to nie mogło być inaczej, musiałem tam być.


MUAM: A jakie macie marzenia zespołowe? Może jest jakaś wymarzona współpraca z artystą, który Was inspiruje?

R: HBI live 2022, to jest marzenie :)

A: Pewnie byłoby miło zaprosić do współpracy jakieś legendarne nazwisko, ale jestem realistą. Sferę marzeń staram się przekuwać na konkretne działania w rzeczywistości, a zatem - Hidden By Ivy w wersji live, to moje marzenie na rok 2022!

MUAM: Dzięki wielkie za rozmowę! 
 
R: Również dziękujemy, dużo zdrowia i miłości dla Was!
 

 

ALBUM "ABSENT" DOSTĘPNY JEST W WERSJI CYFROWEJ NA PLATFORMIE BANDCAMP: https://hiddenbyivy.bandcamp.com/album/absent