poniedziałek, 13 września 2021

Luton - Eden (17.09.2021)


Czym jest raj? Jak go opisać, określić? Dla każdego z nas to pojęcie wyraża coś odmiennego, a jednocześnie wiąże się z nim miejsce czy stan, w którym czujemy się fantastycznie, jesteśmy sobą, pozbawieni trosk, zmartwień, różnych spraw. Swoją muzyczną interpretację raju na nowej płycie prezentuje włoski zespół Luton. To ciekawa muzyczna propozycja dla fanów dźwięków eksperymentalnych. 

Luton to projekt grającego na fortepianie i urządzeniach elektronicznych Roberto P. Siguera oraz improwizującego przy użyciu sprzętu komputerowego Attilio Novellino. Fani muzyki nieoczywistej mieli przyjemność poznać muzyków podczas dziewiątej edycji festiwalu Dni Muzyki Nowej, która odbyła się w 2019 roku. Promowali wtedy swój debiutancki album "Black Box Animal". Nagrywając "Eden" poszli o krok dalej i przygotowali go w formie... podwójnego wydawnictwa.

To niespełna półtorej godziny muzyki, niespiesznej, delikatnej, tajemniczej, która dla kogoś może brzmieć jak idylla, dla kogoś innego zaś jak pasjonująca podróż przez zakamarki ludzkiej duszy. To nie jest płyta z gatunku lekkich i przyjemnych, choć nie brak na niej kojących melodii i uniwersalnego charakteru, głównie w kontekście przekazywanych emocji oraz atmosfery rodem z psychologicznego thrillera. Kroki skradającej się osoby, skrzypienie drzwi, złowrogie szepty, kojące dźwięki fortepianu...- stany emocjonalne i odczucia przelatają się tu i budują pełną klimat całości.

Luton poszukują, bawią się brzmieniem, ryzykują. Rozpoczynający całość "Superstition" koi i otula, zaś "No One Gets Hurt" mrozi krew w żyłach zgrzytami, szeptami, przesterami. Fortepianowy niespokojny pejzaż ukazuje swoje oblicze w "How We Got Into The Mess". Mniej więcej tak w zmiennych proporcjach jest na całej płycie, a poszczególne kompozycje budują spójną, wielowarstwową całość, która odkrywa kolejne karty przy każdym kolejnym odsłuchu. Cisza zderza się z hałasem, światłość z ciemnością, błogość i delikatność z przejmującym niepokojem. Dużo się tutaj dzieje i warto się w te emocje zagłębić.

Tytułowy raj jest na albumie Luton bardzo przewrotny i bardziej niż opisem ekstremalnej radości i stanu spokoju staje się ujściem dla emocji towarzyszących muzykom w codziennym, pełnym wyzwań życiu. Przyglądając się tytułom poszczególnych utworów można odnieść te stany do uczuć targających człowiekiem w stanie ciągłego niepokoju i izolacji i przypisać je czasom pandemicznym, mają one jednak znacznie bardziej uniwersalne znaczenie. 

Początki tego materiału sięgają londyńskiej sesji w Rosslyn Hill Chapel w Hampstead, gdzie zespół zaszył się na 7 dni i stworzył zarys nowych utworów bez wcześniejszych skeczy, po prostu po to, by oderwać się od codziennego życia i wyruszyć w muzyczną podróż w nieznane. Podczas tej sesji muzycy ustalili sobie sztywne zasady - brak kontaktu z innymi ludźmi, 1 posiłek dziennie, 8h nagrywania na dobę, w nocy, w całkowitej ciemności i kilka sesji bez snu. To otworzyło im dusze i uszy na nowe doznania, które postanowili zawrzeć w dźwiękach. Szlifowali materiał w kilku miejscach, kursując pomiędzy Włochami, sesjami na jordańskiej pustynii i wycieczką do Szkocji. Całość powstawała przez blisko trzy lata, a celem muzyków było poszukiwanie odpowiedzi na fundamentalne pytania egzystencjalne, między innymi dotyczące znaczenia języka i wynikającej z niego różnorodności kulturowej, o to, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, o współistnienie nieba i piekła, o to jak wyobraźnia kreuje otaczającą nas rzeczywistość, o wpływ pamięci na nasze postępowanie i oczywiście o początki znanego nam świata i co z tego wynika.

Stworzyli hipnotyzującą, bardzo intymną i osobliwą całość, która wymyka się gatunkowym szufladom i przekracza granice muzyki. Nie jestem jednak do końca przekonana, czy na pewno dobrym posunięciem był wybór albumu dwupłytowego. Mam wrażenie, że w wersji jednodyskowej ten materiał jeszcze zyskałby. Nie będę jednak wnikać w artystyczną wizję jego autorów. Zdecydowanie warto po niego sięgnąć, zanurzyć się w nim, poczuć emocje, które wywołuje. Z pewnością docenią go miłośnicy eksperymentów, neoklasyki, ambitnej elektroniki spod znaku JAAA!, Olafura Arnaldsa i Nilsa Frahma czy zgrzytliwych dźwiękowych pejzaży Whalesong. Jeśli jesteście gotowi na psychodeliczny lot w nieznane, zgaście światła, usiądźcie wygodnie i spróbujcie w ciszy wchłonąć ten materiał. Jestem pewna, że będzie ciekawie. 

86% 

Posłuchaj płyty: Luton - Eden