piątek, 4 września 2020

Wąż - Sage (29.05.2020)


Uwielbiam takie zaskoczenia - nowy, debiutujący zespół i dobra płyta. Trzy litery w nazwie, trzech członków grupy i połączenie trzech cenionych przeze mnie stylistyk. Grają razem od sześciu lat, ale to 2020 rok stał się dla nich rokiem przełomu. Czy te trzy "trójki" będą szczęśliwe? Mam nadzieję, że tak.




Niebezpieczny, a zarazem tajemniczy, a przede wszystkim niesamowicie intrygujacy - taki jest wąż. Podobny charakter ma ten album, który ma szansę spodobać się fanom Tool, post-rockowych gitarowych pasaży, stonerowych riffów i doom'owego ciężaru. Gdzieś pomiędzy tą metalową otoczką skrywają się jednak urokliwe melodie i ciekawa zabawa z brzmieniem.

Album rozpoczyna się mocno i wyraziście - po kilkunastosekundowym tajemniczym wprowadzeniu ster przejmują mięsiste riffy rodem z twórczości grupy Tool. Sporo tu przesterów i malowania dźwiękami - nieco psychodelicznego, a zarazem pełnego energii. "Noumen" poraża i zaskakuje. Ostro i riffowo jest też w nagraniu tytułowym. 

Wręcz floydowska pejzażowość przejmuje ster w "Prism" wypełnionym gitarowym malowaniem, zmiennym tempem i fantastyczną pracą sekcji rytmicznej. W "Pulsar" jest melodyjnie, a zarazem mrocznie. Doom'owy ciężar basu równoważy tu praca gitary prowadzącej. Kilka minut refleksji przynosi "Solaris" urzekający pięknem i przestrzenią. Materiał wieńczy najdłuższy, ponad dziesięciominutowy "Transmission 77", kołyszący i hipnotyzujący. 

"Sage" to bardzo udany i obiecujący debiut, świetnie łączący techniczne, ambitne granie z melodyjnością i klimatycznością. Warto posłuchać tej płyty uważnie przynajmniej kilka razy i dać się ponieść jej nieoczywistej atmosferze. To kawał naprawdę dobrze wykonanej muzycznej pracy.

73%

Posłuchaj płyty: Wąż - Sage