piątek, 29 maja 2020

Psychic Markers - Psychic Markers (29.05.2020)

Nagranie wyrafinowanej, a jednocześnie uniwersalnej płyty, której słucha się dobrze niezależnie od tego, jaką muzykę preferuje się na co dzień to bardzo trudne zadanie. Pop to prawdopodobnie najtrudniejsza muzyczna działka z możliwych - pozornie nieambitna, wyeksploatowana na wskroś przez komercyjne stacje, z drugiej zaś strony oferująca to, co znane, lubiane i dobrze przyswajalne. Popem można się znudzić i zmęczyć, ale prędzej czy później i tak się do niego wraca. Gdy najdzie was taka potrzeba, warto sięgnąć po nowy album Brytyjczyków z Psychic Markers. 



Prawie każdy lubi ładną muzykę - przyjemnie płynące melodie, zapadające w pamięć partie instrumentalne i głosy, w których można się zasłuchiwać w nieskończoność. Charakterystyczne, a jednocześnie nie odstające zbyt drastycznie od podstawy instrumentalnej, po prostu pasujące do całości. Żeby jednak nie było zbyt cukierkowo i leciutko, warto trochę przybrudzić melodię jakimś zgrzytem, przesterem, ciekawą aranżacją, pobawić się konwencją, pomieszać gatunki, nie tracąc przy tym spójności. 

Brzmi jak "mission impossible"? Psychic Markers poradzili sobie świetnie. Nagrali płytę po prostu fantastyczną. Bardzo dojrzałą, przemyślaną i dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Selektywną i świetnie wyprodukowaną, którą ciężko jednoznacznie przypisać do konkretnej muzycznej szuflady. Przystępną i wyrafinowaną. Mieniącą się kolorami tęczy, magiczną. Taką, która nie nudzi się po kilku przesłuchaniach, odkrywając swoje tajemnice stopniowo i coraz bardziej wciągając w hipnotyczny wir dźwięków.

Zawiesili ją gdzieś między popową lekkością, rozmarzonymi elektronicznym tanecznym pulsem, rockowym brudem, psychodelicznym transem, a alternatywnym sznytem. Ten "kosmiczny pop" brzmi fantastycznie, delikatnie nawiązując do tego, co znane z twórczości Davida Bowiego, Talk Talk, czy dreampopowego malowania dźwiękami w stylu Slowdive, a jednocześnie zachowując własny charakter. Nie ma sensu szukać tu porównań, dokładnych odniesień do artystów sprzed lat i tych tworzących aktualnie, bo są to zaledwie luźne skojarzenia. Psychic Markers grają po swojemu raz brzmiąc słodko i trochę retro, np. w "A Mind Full & Smiling", innym razem zapędzając się nawet w rejony Swans, jak w "Sacred Geometry".

To niesamowicie równa (pod względem poziomu kompozycji), a zarazem różnorodna płyta. Każdy utwór to nieco inna muzyczna historia, z drugiej zaś strony łącząca się z poprzedzającą. Depeszowo-psychodeliczny "Where Is The Prize?", pełen odjechanych partii gitar "Pulse", urokliwy "Irrational Idol Thinking", pulsujące "Enveloping Cycles", porywające do tańca "Clouds", wykręcone "Silence In The Room", rozmarzony "Juno Dreams" z zapętloną tajemniczą wypowiedzią, i eteryczny finał "Baby, It's Time" z partią dętą pod koniec - każda z tych odsłon jest wyjątkowa i warta uwagi.

To jedna z tych płyt, które fantastycznie brzmią o każdej porze, w dowolnych warunkach, choć najlepiej oczywiście słuchać jej w skupieniu. Zapętlam ten album od rana, nieprzerwanie. Pewnie będzie tak do wieczora. Przez kilka kolejnych dni będę do niego regularnie wracać. Później znajdzie się w przenośnym odtwarzaczu, w samochodzie, a każdy kolejny odsłuch będzie wywoływał szczery uśmiech i wlewał w serce ciepło. Tak dzieje się tylko z naprawdę dobrymi płytami.

93% 

Posłuchaj płyty: Psychic Markers - Psychic Markers 

PS. Wszystko zaczęło się od singla "Clouds", usłyszanego w audycji Swoją Drogą Artura Orzecha, której możecie posłuchać na łamach RadioSpacji, w południe w niedzielę. Zaznaczam, żeby nie było wątpliwości - to nie jest promocja audycji, a szczery wyraz uznania dla prowadzącego. Na łamach tego portalu nie ma miejsca dla marketingowych akcji i promowania tego, co ma szansę się sprzedać, a wybór albumów do recenzji i relacjonowanych koncertów jest wynikiem indywidualnej selekcji redakcji.