wtorek, 9 października 2018

Behemoth - I Loved You At Your Darkest (5.10.2018)


Behemoth - I Loved You At Your Darkest

Dwa albumy Behemoth w ciągu roku? Trio, które tworzą Nergal, Orion i Inferno nie próżnuje. Po kwietniowym koncertowym wydawnictwie przyszedł czas na nowe, jedenaste już pełnowymiarowe dzieło - jak zawsze dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, intrygujące, kontrowersyjne i przepięknie wydane. 

 
Trio działające nieprzerwanie od 1991 roku przez lata ewoluowało ku bardziej eklektycznej formie wyrazu. Dziesiąty studyjny album Behemoth, "The Satanist" był otwarciem nowego muzycznego rozdziału w zespołowej historii, w którym death metalowe, gitarowo-perkusyjne galopady i przyprawiający o dreszcze diabelski growl Nergala skontrastowane zostały zapierającymi dech solówkami stałego współpracownika zespołu - Setha, odrobiną post rocka i doom metalu oraz… pięknymi melodiami.

Kontynuacją tej drogi jest "I Loved You At Your Darkest", gdzie słychać jeszcze więcej przebojowości, ciekawych riffów, a ponadto pojawiają się tu nowe elementy w postaci dziecięcego chóru, gitary akustycznej oraz orkiestrowego instrumentarium złożonego ze skrzypiec, klarnetów, oboju, puzonów, rogu i fletu. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najbardziej przystępna płyta zespołu. Znajdujące się niej dwanaście kompozycji tworzy spójną muzyczno-liryczno-wizualną całość i kipi od nowych pomysłów. Kto by pomyślał, że na albumie Behemoth usłyszymy kiedyś czyste wokale i balladowe melodie...

Wprowadzenie w postaci "Solve" to bardzo przestrzenne, dwuminutowe intro, zdominowane przez dziecięce głosy. Klasyczne perkusyjne blasty i basowo-gitarowe szaleństwo są zaś domeną "Wolves Of Siberia", który uzupełniają chóralne śpiewy i nieco skryte w tle orkiestracje. W trzecim, singlowym "God=Dog" tempo na początku jest jeszcze szybsze, co jednak zostaje zrównoważone czystym, chóralnym śpiewem w refrenie i świetną gitarową solówką. Nergal zaś wygłasza partię śpiewaną przez dzieci w "Solve". Kolejną kompozycję o znamiennym tytule "Ecclesia Diabolica Catholica" wyróżnia natomiast akustyczny finał, przywodzący na myśl Opeth

Zdecydowanie największym zaskoczeniem albumu jest melancholijny, momentami balladowy "Bartzabel", gdzie prym wiodą delikatne brzmienie perkusji, wywołujące dreszcze gitarowe solo oraz dialog growlu Nergala z chórem.  Mnóstwo tu tajemniczości i przestrzeni.  Szalony taniec instrumentów powraca zaś w kolejnym "If Crucifiction Was Not Enough…". W "Angelvs XIII" ponownie błyszczy gitara akustyczna. Następny, przebojowy "Sabbath Mater" płynnie łączy się z najdłuższym na płycie "Havohej Pantocrator", w którym nie brakuje progresywnych improwizacji i odrobiny post metalu. Powracają tu także głosy dzieci. Energią urzeka także "Rom 5:8" oraz ocierający się momentami o post rock "We Are The Next 1000 Years". Spójną muzyczną opowieść wieńczy natomiast dwuminutowe outro "Coagvla", w którym prym wiodą orkiestracje. 

Patos i przepych, a także skłonność do budzenia kontrowersji były zawsze bliskie zespołowej stylistyce. Jak nietrudno zauważyć już choćby po samych tytułach albumowych nagrań, w warstwie lirycznej w przeciwieństwie do muzyki niewiele w tej materii się zmieniło i Behemoth pozostał wierny wypracowanej przez siebie konwencji. Teksty poszczególnych kompozycji wciąż odwołują się do symboliki religijnej oraz Biblii i pogańskich obrzędów, prowokując do zagorzałej dyskusji wyznawców chrześcijaństwa. Wzbudzać może ją dodatkowo przepięknie wykonana oprawa graficzna wydawnictwa. Album można nabyć w wersji czarno-złotego digibooku, który dzięki temu doskonałemu połączeniu barw i wykorzystaniu nietypowej gramatury papieru sprawia wrażenie eleganckiego i ekskluzywnego. Każdy utwór został opatrzony komentarzem Krzysztofa Azarkiewicza, który szczegółowo wyjaśnił zespołowe inspiracje warstwy lirycznej, a także doskonałą fotografią.

Tym razem nie są to jednak kolejne zdjęcia po prostu utrzymane w znanej stylistyce, lecz artystyczne fotografie Nergala autorstwa Sylwii Markis. O tym, jak ważna jest dla zespołu warstwa wizualna, mająca dopełnić przekaz słowno-muzyczny może świadczyć fakt, że w ramach premiery albumu zorganizowany został cykl specjalnych wystaw w różnych miastach zarówno polskich jak i europejskich, pod hasłem Thou Art Darkest. Rozpoczął się on prezentacją dzieł w gdańskiej galerii Plenum 28 września. Zdjęcia po wydrukowaniu w dużym formacie zostały poddane dalszej obróbce tak, by przypominały obrazy utrzymane w konwencji wcześniejszego projektu artystki - Old Masters, reinterpretującego dzieła mistrzów malarstwa z ubiegłych stuleci.  Towarzyszyły im rzeźby Tomasza Górnickiego inspirowane okładką albumu. 

Behemoth to od kilku lat absolutna ekstraklasa światowego metalu. Na nowe wieści od zespołu czekają tysiące fanów na całym świecie, co jest powodem do dumy. Jedenaste zespołowe wydawnictwo jest bardzo spójne brzmieniowo i kompozycyjnie, dzięki czemu słucha się go z niemałą przyjemnością. Wyczuwalna jest tu wyraźnie szczerość przekazu, a przede wszystkim radość grania i odkrywania nowych muzycznych terytoriów. To album, do którego można wracać wielokrotnie, by z odsłuchu na odsłuch zachwycać się drobnymi dźwiękowymi smaczkami, schowanymi za oczywistą mroczną i dynamiczną warstwą każdej z kompozycji. Warto wyzbyć się ewentualnych stylistycznych i gatunkowych uprzedzeń i posłuchać tej płyty. 

8/10