czwartek, 23 sierpnia 2018

Prog In Park / "Prog In Progresja" - Progresja, Warszawa, 18.08.2018


Knock Out Productions w kontekście organizacji Prog In Park może mówić o prawdziwym pechu. Gdy Sons Of Apollo odwołali swoją europejską trasę koncertową druga edycja festiwalu stanęła pod znakiem zapytania. Pomimo wypadnięcia z line upu na niecały miesiąc przed imprezą jednego z headlinerów, wydarzenie w nowej odsłonie odbyło się - organizatorzy przenieśli je z amfiteatru w Parku Sowińskiego do klubu Progresja.   



Aby zapewnić festiwalową atmosferę i odpowiednie warunki słuchaczom, w okolicy klubu stworzona została strefa gastronomiczna i namiot, w którym podobnie jak rok temu artyści spotykali się z fanami w ramach Signing Sessionsi podpisywali płyty i pamiątki. Specjalnie na okoliczność festiwalu zainstalowano także w klubie nawiewy, które miały zrekompensować brak klimatyzacji.

Pod względem zestawu wykonawców wydarzenie zapowiadało się bardzo ciekawie. Połączenie metalu, post rocka i atmosferycznych progresywnych pejzaży mogło okazać się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. W zastępstwie za supergrupę, na czele której stoi legendarny Mike Portnoy z Dream Theater do składu Prog In Park w ostatniej chwili dołączyli muzycy post rockowego Tides From Nebula, co w zestawieniu z ukochaną przez Polaków Anathemą, mrocznym Ihsahnem, intrygującymi Norwegami z Leprous i post metalowym Postcards From Arkham z Czech stworzyło spójną muzyczną całość. Nie wszyscy byli jednak tego zdania - odwołanie występu wielkiej gwiazdy przyczyniło się do niższej frekwencji niż w roku ubiegłym. 

To niestety nie był koniec festiwalowego pecha. Z powodu problemów technicznych opóźniło się rozpoczęcie koncertów. Zgromadzeni w kilometrowej pod Progresją słuchacze musieli czekać sporo dłużej niż zapowiadano na otwarcie bram, a następnie kilkadziesiąt minut w przedsionku przed wejściem na salę, co dało się we znaki w bardzo ciepłym letnim dniu. Ale czego się nie robi dla muzyki…😉
 
Koncertowy maraton brawurowo rozpoczęli Czesi z Postcards From Arkham. "Polska, pora się obudzić" - tymi słowami growlujący gitarzysta post metalowego zespołu "zaczepił" publiczność, po czym wraz z kolegami z zespołu na pół godziny zabrał słuchaczy w podróż przez pełne zmian tempa, apokaliptyczne muzyczne krajobrazy. Pomimo czasem nie do końca pasujących do siebie elementów układanki, zespół zabrzmiał obiecująco. 

Po kilkunastominutowym porządkowaniu sceny, na deskach Progresji pojawili się dobrze znani polskiej publiczności, obchodzący w tym roku dziesięciolecie działalności post rockowcy z Tides From Nebula. Kwartet zaprezentował się z bardzo dobrej strony, dając solidny, energetyczny godzinny występ, który wypełnił przekrojowy repertuar z czterech dotychczasowych wydawnictw. Jak pisałam w relacji z poznańskiego koncertu muzyków, ich twórczość wypełniona jest barwną paletą emocji – od smutku, melancholii i nostalgii, przez złość, aż po radość i euforię, które odczuwa się ze zwielokrotnioną intensywnością w momentach, gdy muzyka zostaje zgrana ze różnobarwnymi światłami. Nie inaczej było i tym razem. 

Leprous to kandydat na gwiazdę światowego formatu. Dzięki wręcz mistrzowskiemu połączeniu metalowej stylistyki z oryginalnym wokalem i melodyjnymi refrenami, zespół jest obecnie u progu wielkiej kariery. Podobnie jak na ubiegłorocznym listopadowym koncercie w Proximie od pierwszych minut godzinnego koncertu zarówno artyści jak i publiczność dali się ponieść koncertowej euforii. Doskonały perkusista, dwaj gitarzyści, basista, wiolonczelista i wokalista grający na klawiszach stworzyli zachwycające muzyczne połączenie. Wisienką na torcie był zaś wspólny występ sekstetu z Ihsahnem. Muzycy wspólnie wykonali "Contaminate Me", a wokalny duet Solberga z legendarnym muzykiem Emperor na długo pozostanie w pamięci. Co istotne wokalista Leprous wsparł także Ihsahna podczas jego koncertu, udzielając się w "Celestial Violence". 

Wspomniany Vegard Sverre Tveitan wraz ze swoim zespołem zaprezentował równy, dynamiczny, przekrojowy set, w którym nie brakowało perkusyjnych blastów, porażającego growlu i popisów na ośmiostrunowej gitarze. Zrównoważyły je nieco bardziej progresywne fragmenty nowego wydawnictwa muzyka, w których wrzaski i ryki zastąpił czysty głos. 

Na deser pełnego wrażeń wieczoru wystąpiła Anathema. Ukochani przez polskich fanów liverpoolczycy odwiedzają nasz kraj przy okazji praktycznie każdej europejskiej trasy koncertowej. Tym razem postanowili wystąpić z przekrojowym setem, obejmującym poza reprezentacją najnowszej płyty "The Optimist" (którą promowali na trzech koncertach w listopadzie) i oczekiwanymi przebojami z "progresywnego" etapu twórczości fragmenty albumów "Alternative 4" i "Judgement". Jak zwykle przez cały występ nie ustawały entuzjastyczne owacje, tańce, oklaski i chóralne śpiewy, a tłumnie zgromadzeni pod sceną odbiorcy chętnie reagowali na zachęty do wspólnej zabawy. 

Zdiagnozowane podczas prób problemy techniczne miały niestety wpływ na kłopoty z nagłośnieniem koncertów. Zbyt duża ilość niskich tonów i brak selektywności utrudniły odbiór przede wszystkim osobom zgromadzonym w pierwszych rzędach oraz po bokach koncertowej sali. Pełną radością koncertowej zabawy mogli cieszyć się nieliczni słuchacze, którzy zajęli miejsca w pobliżu stanowiska realizatorskiego oraz z tyłu sali. Pozostaje mieć nadzieję, że to był jednorazowy wypadek przy pracy, a kolejne koncerty organizowane przez Knock Out Productions odbędą się bez technicznych komplikacji.