piątek, 4 maja 2018

God Is An Astronaut, Xenon Field - Progresja, Warszawa, 1.05.2018


Możliwość koncertowego spotkania z zespołem, który ukształtował brzmienie gatunku muzycznego to zawsze dobra okazja, by wybrać się na wyjazdowy koncert. W środku długiego majowego weekendu w warszawskiej Progresji wystąpił God Is An Astronaut. Muzycy wyruszyli w trasę koncertową zaraz po premierze albumu "Epitaph", o którym pisałam kilka dni temu (recenzja). Gościnnie, przed koncertem gwiazdy wieczoru wystąpił elektroniczny duet Xenon Field, którego muzycy byli zaangażowani w produkcję najnowszego studyjnego wydawnictwa Irlandczyków.




Od czasów poprzedniej wizyty w Polsce, w składzie God Is An Astronaut zaszło kilka zmian.  Zespół opuścił klawiszowiec Jamie Dean, natomiast za perkusją po przerwie zasiadł Lloyd Hanney, który grał na kilku pierwszych albumach. Muzycy wystąpili jako gitarowo-perkusyjne trio, w towarzystwie czwartego Roberta Murphy'ego z Xenon Field, który zagrał na klawiszach i wsparł kolegów brzmieniem drugiej gitary. Jak zawsze gitarę prowadzącą obsługiwał Torsten Kinsella, zaś basową jego brat Niels.

Pomimo niezbyt sprzyjającego terminu koncertu, w Progresji zjawiło się całkiem sporo osób spragnionych post rockowych kompozycji. God Is An Astronaut słyną z tego, że w około czterech minutach potrafią zamknąć esencję emocjonalności, dynamiki i melodyjności, nie przedłużając kompozycji zapętleniami motywów. Nie inaczej było i tym razem. Muzycy entuzjastycznie witani przez fanów zaserwowali im półtoragodzinny, bardzo spójny przegląd swojej bogatej twórczości, pełnej przestrzennych, klimatycznych dźwięków. W setliście poza kilkoma nagraniami z najnowszego wydawnictwa, które zabrzmiały jeszcze bardziej potężnie niż na albumie, znalazła się między innymi pokaźna reprezentacja ukochanej przez słuchaczy "All Is Violent, All Is Bright", w tym zagrana po raz pierwszy na żywo kompozycja "Suicide By Star", kilka ulubionych nagrań fanów z pozostałych płyt, a także utwór tytułowy z debiutu "The End Of The Beginning".

W koncertowych aranżacjach kompozycji Irlandczyków nad mrokiem, ciężarem i tajemniczością górowały nadzieja, a momentami nawet radość i energia. Melancholijne, przestrzenne gitarowo-perkusyjne pejzaże z klawiszowym tłem, wzbogacone ciepłymi wokalizami, w połączeniu z doskonałym oświetleniem sceny nabrały jeszcze więcej barw i odcieni, dzięki czemu ich brzmienie nie przytłaczało tak, jak na albumach, co można uznać zarówno za zaletę, jak i wadę, w zależności od zapotrzebowania słuchacza na dany rodzaj dźwięków. Utwory z "Epitaph", sprytnie wplecione w koncertową setlistę pozbawione zostały emocjonalnego ciężaru wynikającego z kontekstu osobistej historii zawartej na płycie, nie straciły jednak swojej muzycznej mocy.

Za plecami artystów umieszczony został wielki ekran przypominający niebo pełne gwiazd, który wspaniale dopełniły kolorowe laserowe światła oraz cztery wirujące w rytm muzyki reflektory umieszczone z tyłu sceny. Stworzyło to niepowtarzalną atmosferę i pozwoliło słuchaczom dać się ponieść koncertowemu szaleństwu. Słuchając występu nie sposób było ustać w miejscu i nie poruszać głową w rytm otaczających dźwięków. Uśmiechnięci muzycy kilkukrotnie dziękowali zgromadzonym za wieloletnie wsparcie, a po występie chętnie rozmawiali z fanami i podpisywali płyty, obiecując odwiedzić za jakiś czas Polskę ponownie.

Na koniec jeszcze kilka słów o supporcie. Półgodzinny występ zaprezentował wspomnianego już duetu Xenon Field był propozycją przede wszystkim dla sympatyków elektroniki. Bas i gitara w połączeniu z syntezatorowymi przesterami zabrzmiały nowocześnie i przypadły do gustu publiczności, mnie osobiście jednak nie zachwyciły. W szczególności przeszkadzało mi płaskie brzmienie elektronicznej perkusji. Zaprezentowane kompozycje znajdą się na debiutanckim albumie zespołu, który ukaże się niebawem.

Wtorkowy koncert w Progresji okazał się bardzo dobrym pomysłem na spędzenie pierwszo majowego wieczoru. Klub jak zawsze stanął na wysokości zadania i dzięki dobremu nagłośnieniu umożliwił słuchaczom pełnię muzycznych doznań. God Is An Astronaut sprostali oczekiwaniom fanów, którzy przyjęli ich jak zawsze bardzo serdecznie. Jeśli ktoś nie miał okazji wcześniej posłuchać muzyki zespołu, była to dobra okazja, by zapoznać się z twórczością Irlandczyków i poznać podstawy post rockowego brzmienia.