piątek, 18 lutego 2022

White Lies - As I Try Not To Fall Apart (18.02.2022)

Ktoś jeszcze pamięta takie utwory, jak "To Lose My Life", "Death", "Unfinished Business"? Trudno w to uwierzyć, ale od czasu wydania tych indie-rockowych przebojów minęło trzynaście lat.  Brytyjskie trio White Lies wypuściło swój porywający debiut dokładnie w dniu moich ostatnich nastoletnich urodzin, jednak nie dlatego ta płyta zapadła mi tak mocno w pamięć, a przede wszystkim ze względu na ponadczasowość i uniwersalność tych utworów. Do dziś te piosenki brzmią świetnie, wchodzą w głowę i nuci się je bezwiednie. Teraz White Lies wracają z nowym, szóstym już albumem, który wg zapowiedzi medialnych jest powrotem do korzeni. Czy na pewno?

Przebojowość i niesamowita chwytliwość były wpisane w twórczość White Lies w zasadzie od zawsze. Zmieniała się tylko forma wyrazu, od gitarowej, przez elektroniczną, po pop w najczystszej postaci. Zawsze były też melodie, wobec których ciężko było pozostać obojętnym, niebanalne teksty i nostalgia. Nie dziwi więc fakt, że "As I Try Not To Fall Apart" słucha się jednym tchem.  

Są na tej płycie faktycznie momenty, które mogą przywoływać we wspomnieniach chwytliwość pierwszego albumu, są piosenki, które podobają się od pierwszych taktów pierwszego odsłuchu, ale jest to zupełnie nowa historia, osadzona w czasie rzeczywistym. Trudno nie odnaleźć w tekstach nawiązań do niepokojących czasów pandemii,  towarzyszącego lęku, niepewności jutra, rozmyślań nad przyszłością. Oczywiście to nie wszystko, bo ta płyta pozostawia szerokie pole do interpretacji.

Rozpoczynający album "Am I Really Going To Die" to pod kątem lirycznym historia o diagnozie nieuleczalnej choroby i etapach godzenia się z nią, zainspirowana jak podkreśla zespół postacią Danny'ego Hustona z filmu "Ivans XTC", zaś muzycznie Davidem Bowiem z okresu "Station to Station". W nagraniu tytułowym bohater próbuje znaleźć pocieszenie w trudnej sytuacji, by zupełnie nie podupaść psychicznie. Pięknie kontrastuje z tekstem pogodna i chwytliwa warstwa muzyczna i tak jest w zasadzie do samego końca - w postaci mniej lub bardziej taneczno-pulsującej.

Brzmienie White Lies rozświetla na tej płycie wiele barw. Jest elektronika, jest pop, jest wchodzący w głowę rytm, są też pełne melancholii melodie. Harry McVeigh śpiewa świetnie, bardzo lekko i naturalnie, chwilami zaskakując nieco zabawą z barwą, jednak niezmiennie bezbłędnie. Jego głęboki, niski głos idealnie pasuje do melodii, a przejścia w refrenach jak zawsze podkreślają uniwersalny charakter piosenek.

Przykładem takiej czysto radiowej ballady jest "Breathe", w której słychać echa lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Hitem z pewnością zostanie bezbłędny, nieprawdopodobnie nośny i właściwie bardzo prosto skonstruowany "I Don't Want To Go To Mars". Ta piosenka siedzi w głowie od pierwszych minut i ma ogromny koncertowy potencjał, zwracając uwagę zgrzytliwymi partiami gitar w refrenie i potężnym głosem wokalisty. To chyba najlepszy przykład nostalgii za świetnością indie rocka i powrotu do wielkiej formy z debiutu.

"Step Outside" jest wręcz nieznośnie radosny z uzależniająco-denerwującym motywem klawiszowym. "Roll December" najpierw urzeka melodią, by pod koniec zaskoczyć potężną partią gitary. Refleksyjnie robi się w "Ragworm". "Blue Drift" to jeszcze jeden przykład przebojowości. Na koniec zespół zastosował ciekawy zabieg, umieszczając ewidentnie finałowy "The End" jako przedostatni i wieńcząc całość przewrotny "There's No Cure For It", mający w sobie echa popu lat osiemdziesiątych.

To bardzo dobry album, a zarazem bardzo uniwersalny. Czy sprosta oczekiwaniom współczesnych odbiorców muzyki? Do fanów tak zwanego hyperpopu i nowej odsłony hip hopu pewnie nie trafi, ma szansę za to spodobać się miłośnikom melodyjnych piosenek w formie "tradycyjnej", którzy cenią szczerość, a zarazem utwory dobrze zagrane, zaśpiewane i brzmieniowo dopracowane. Gdyby taki pop był grany w komercyjnych rozgłośniach, świat stałby się piękniejszym miejscem.


84% 

Posłuchaj płyty: White Lies - As I Try Not To Fall Apart