sobota, 22 sierpnia 2020

Crack Cloud - Pain Olympics (17.07.2020)


Crack Cloud - Pain Olympics

Ich występ na Soundrive Festivalu w 2019 roku był jednym z najlepszych w historii imprezy. Na niewielkiej scenie siedmioosobowy zespół szalał i dawał z siebie maksimum łącząc inspiracje różnymi gatunkami, zręcznie balansując pomiędzy punkiem, hip-hopem, funkiem, jazzem i jeszcze kilkoma stylistykami. Niemal rok po tym niezapomnianym koncercie doczekaliśmy się wreszcie debiutu Crack Cloud.

Kanadyjski kolektyw nagrał płytę, która niejednego otwartego słuchacza przyprawi o zawrót głowy, wzbudzając szczere emocje. Jak liczny jest zespół tak naprawdę nie wiadomo. Na okładce "Pain Olympics" znalazło się aż piętnaście osób. Wiadomo natomiast to, że muzycy żyją i mieszkają razem, wzajemnie się wspierając w trudnych chwilach, pomagając sobie, a dźwięki, które tworzą pełnią funkcję terapeutyczną. Artyści toczą bój w ten sposób z demonami przeszłości, podejmując walkę o przetrwanie, wyjście na prostą i pokonanie uzależnień, stanów depresyjnych i kłopotów zdrowotnych.


Na festiwalowym koncercie zagrało 4 gitarzystów, z których jeden grał na saksofonie, 2 klawiszowców i lider grający na perkusji, wykrzykujący pełne buntu i szczerości frazy. Tu słyszymy też chórki, rap, eksperymenty producenckie. Mimo różnorodności stylistycznej wszystkie fragmenty układają się w spójną historię. Rozpoczyna się dynamicznie i szybko - od zgrzytliwych, rytmicznych riffów i chwytliwej melodii. "Post Truth" porywa do tańca niemal od razu, później jednak następuje zaskakująca zmiana tempa. Robi się lekko i refleksyjnie. To niepospolita mieszanka punkowej energii, jazzowych improwizacji i melodyjnej urokliwości. Między niebanalną muzyką rozbrzmiewa zaś ważny przekaz. 

"Bastard Basket" jednocześnie pulsuje i płynie, pobudzając wyobraźnię. Uwagę przykuwa tu przede wszystkim brzmienie gitar. W "Something Gotta Give" shoegaze zderza się z post punkowym minimalizmem. "The Next Fix" atakuje zaś chwytliwym tanecznym rytmem, a saksofonowa partia toczy dialog z urokliwymi wokalizami. Melodia płynnie przechodzi w tajemniczy "Favour Your Fortune" z mrocznym beatem, pogłosami, zgrzytami i rapem. To świetna przeciwwaga do nastrojowego poprzednika. Skocznie i zdecydowanie radośniej jest w opartym na klawiszowym rytmie, funkowym "Ouster Stew". W "Tunnel Vision" utrzymuje się podobny nastrój, choć jest tu bardziej zgrzytliwie, szczególnie w końcówce. Szaleństwo wieńczy spokojniejszy, chwilami eteryczny i majestatyczny "Angel Dust", który w tym miejscu pasuje idealnie.

Wielka szkoda, że to tylko dwadzieścia dziewięć minut, bo chciałoby się więcej. Znacznie więcej. To fantastyczna, świeża, odkrywcza muzyka, o której warto mówić, a przede wszystkim warto słuchać. W pokaźnych ilościach. Jest w tej muzyce hipnotyczność i rytualna aura, której zdecydowanie warto się poddać, bo odwdzięczy się niezwykłymi doznaniami. To jedno z najciekawszych wydawnictw tego roku. 

85% 

Posłuchaj płyty: Crack Cloud - Pain Olympics