niedziela, 11 marca 2018

Editors - Violence (9.03.2018)



Editors - Violence

"People are fragile things, you should know by now (…) Be careful what you put them through" - tymi słowami trzynaście lat temu, powtarzanymi niczym mantra, kwartet z Birmingham zwojował najpierw brytyjski, a następnie europejski rynek muzyczny. Debiutancki singiel, "Munich", eksplodujący bardzo nośnym, napędzającym utwór gitarowym riffem i porywającym wokalem wprowadził powiew świeżości do indie-rockowego, popularnego na początku dwudziestego pierwszego wieku brzmienia i wyróżnił Editors na tle dziesiątek podobnych do siebie zespołów, zakładanych przez przyjaciół ze szkoły w całej Anglii. Dziś po zmianach personalnych i brzmieniowej ewolucji muzycy zespołu są w zupełnie innym miejscu… 



Wydany trzy lata temu album "In Dream" był odważnym i ryzykownym krokiem w stronę ambitnej elektroniki, synth popu oraz koncepcyjnego spojrzenia na płytę jako całość wizualną, liryczną i muzyczną. Wtedy rozpoczęła się współpraca Editors z izraelskim fotografem i reżyserem Rahi Rezvani, który nakręcił trzy teledyski i przygotował przepiękną oprawę graficzną wydawnictwa. Na "Violence" artyści prezentują jeszcze odważniejszy koncept, udowadniając, że nie wyczerpuje się ich kreatywność oraz wrażliwość na otaczającą rzeczywistość i ugruntowują swoją pozycję pośród najciekawszych zespołów łączących wpływy ambitnego popu lat osiemdziesiątych z rockową energią.

Okładkę albumu zdobi mroczna, bardzo odważna i dość brutalna fotografia Rezvani'ego, przedstawiająca artystyczną kompozycję kilku ciał, walczących ze sobą i usiłujących wyplątać się z niekorzystnego położenia, wprowadzająca w tematykę płyty, lecz jednocześnie pozostawiająca dowolność interpretacji. Wydanie deluxe box zawiera szesnaście dodatkowych zdjęć, starannie wyselekcjonowanych przez autora oraz plakat prezentujący w powiększeniu okładkowe dzieło, który zapiera dech. 

Podziwiając oprawę graficzną przed odsłuchem albumu można spodziewać się brutalnej elektroniki, industrialnych brzmień i bardzo mrocznych opowieści o przemocy. Lider Editors, wokalista, gitarzysta, klawiszowiec i autor tekstów, Tom Smith, tak tłumaczy wydźwięk całości: "Bohaterowie albumu usiłują uciec przed brutalnym światem, w którym funkcjonują. Głównym punktem konceptu są według mnie relacje międzyludzkie, ale w tym przypadku w znaczeniu ucieczki, w formie np. wyłączenia telefonu, zamknięcia drzwi i zajęcia się czymś innym przez jakiś czas. Przemoc to oczywiście bardzo silne określenie, które może odnosić się do przemocy emocjonalnej, jak również zła świata, w którym żyjemy. Sposób przedstawiania tego, co się dzieje dookoła nas jest sam w sobie pełen przemocy - wszechobecny konsumpcjonizm oraz bombardujące nas obrazy i informacje są pełne nienawiści - nieważne po której stronie jesteśmy - ten proces trwa nieustannie i cały czas przeraża." 

Słuchając najnowszego albumu nie sposób nie zgodzić się ze Smithem. W tekstach dominuje tematyka relacji międzyludzkich w kontekście zarówno osobistym jak i globalnym. "Cold" to opowieść o samotności i przemijaniu uczuć, zaś "Nothingness" i "Counting Spooks" o potrzebie bliskości i bycia razem w trudnych chwilach. Utwór tytułowy, przepełniony transowym, mrocznym brzmieniem klawiszy, traktuje o agresji i przemocy okazywanej sobie przez ludzi wiecznie toczących wojny i wzajemnie się wyniszczających. Ofiarami tych działań są chociażby walczący o przetrwanie i lepsze życie uchodźcy z Syrii, których historia poruszyła wokalistę, gdy wybrał się w charytatywną podróż do północnej Grecji wraz z brytyjską fundacją Oxfam. Tom Smith zadedykował im drugi singiel promujący wydawnictwo, eksplodujący gitarową ścianą dźwięku "Hallelujah (So Low)". Pierwszy udostępniony przez zespół utwór - "Magazine", opatrzony doskonałym teledyskiem Rezvani'ego traktuje zaś o korporacyjnym wyścigu szczurów. 

Rahi Rezvani nie był jedynym współpracownikiem zespołu podczas tworzenia "Violence". W procesie nagrywania brał udział Benjamin John Power, znany jako Blanck Mass - brytyjski producent, który specjalizuje się w tzw. muzyce drone, pełnej agresywnych gitarowo-klawiszowych, powtarzających się dźwięków. Dzięki temu muzyka Editors zyskała bardziej mechaniczne, brutalne brzmienie. Głównym producentem albumu został natomiast Leo Abrahams, który pracował wcześniej z Florence and The Machine i Brianem Eno. Połączył on pomysły zespołu z dronowymi wpływami w spójną całość, zawieszoną pomiędzy mrocznymi elektronicznymi eksperymentami, gitarowymi pasażami oraz brzmieniem lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych, odnoszącym się do twórczości Kate Bush, Depeche Mode, New Order, U2 i Petera Gabriela. 

Przez lata działalności zespół wypracował własny muzyczny styl, którego podstawą jest popowa przebojowość i gitarowa energia. Nad nimi góruje czysty i niezwykle ekspresyjny wokal Toma Smitha, który z łatwością przechodzi od głębokiego barytonu do porywającego lekkością falsetu. "Violence" porywa transowością, tanecznością i niespodziewanymi zwrotami akcji, jednocześnie skłaniając do refleksji. Narastające klawiszowe motywy i gitarowe ściany dźwięku niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, a melodyjność kompozycji pozwala oddać się pełni przyjemności słuchania. 

Perełką dla wiernych fanów jest umieszczona na albumie pod numerem siódmym znana już z soundtracku do popularnej wśród nastolatków sagi "Zmierzch" kompozycja "No Sound But The Wind", przedstawiona w nowej, poruszającej aranżacji. Treść utworu inspirowana powieścią "The Road" Connana Mc Carthy, opowiadająca o dążeniu do celu za wszelką cenę i wzajemnym wsparciu, stanowi bardzo mocny punkt albumu. Podstawową wersję płyty (deluxe zawiera dwa dodatkowe utwory, pasujące do całości) wieńczy "Belong", rozpoczynający się fantastycznym motywem przypominającym tykanie zegara, a następnie narastający klawiszową, kołyszącą do snu transowością, by ostatecznie w finale eksplodować orientalnym brzmieniem klawiszy i gitarową solówką. 

Szósty album Editors to płyta, która z powodzeniem może pogodzić fanów wyszukanych brzmień oraz słuchaczy gustujących w dobrych, popowych albumach. Dziewięć kompozycji zawartych na "Violence" tworzy równą, spójną całość, której słucha się z zapartym tchem, nieświadomie nucąc melodie poszczególnych utworów.  Album zapada w pamięć od pierwszego odsłuchu i z każdym kolejnym zyskuje, stając się silnym kandydatem do czołówki najciekawszych wydawnictw 2018 roku. 


8/10

Posłuchaj fragmentu: Editors - "Hallelujah (So Low)"