środa, 29 listopada 2017

Tides From Nebula, Materia, Sunnata - 25.11.2017, Poznań, U Bazyla

Dwie gitary elektryczne, gitara basowa, perkusja oraz mały, kameralny klub - przepis na udany muzyczny wieczór jest bardzo prosty. W ostatnią listopadową sobotę w Poznaniu, "U Bazyla", w ramach Knock Out Tour, wystąpiły trzy bardzo ciekawe polskie zespoły – Sunnata, Materia oraz przede wszystkim Tides From Nebula.

Jesienna trasa najważniejszych przedstawicieli polskiego post rocka była ostatnią promującą płytę "Safehaven", a zarazem pożegnaniem z fanami przed zapowiedzianą, dwuletnią przerwą, którą zespół postanowił przeznaczyć na odpoczynek oraz pracę nad nowym albumem. W czasie blisko dziesięciu lat działalności warszawski kwartet dotarł ze swoją muzyką do kilkunastu krajów Europy, a nawet do Indii. W ciągu dwóch minionych tygodni muzycy zagrali osiem koncertów w największych miastach Polski, pomijając tym razem Trójmiasto, do którego zawitali we wrześniu w ramach festiwalu Smoke Over Dock.  




Muzyczną, gitarowo-perkusyjną podróż rozpoczęła Sunnata, zabierając słuchaczy w świat przerażająco ponurych brzmień poruszających najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Oscylujące na pograniczu doom i post metalu ściany dźwięku, z towarzyszącym im growlem dwojga gitarzystów, przytłaczały swoją intensywnością. Pod koniec występu zaczęły stawać się nieco nużące, jednakże klimatu dodawały im zapalone na scenie kadzidełka oraz panujący na niej półmrok.

Po blisko godzinnym koncercie warszawiaków, maleńką scenę klubu opanowali czterej muzycy ze Szczecinka, którzy występy w Poznaniu traktują jak te w rodzinnej miejscowości. Zespół Materia cieszy się wsród słuchaczy z Wielkopolski niemałą sympatią gdyż właśnie w "mieście doznań" stawiał swoje pierwsze muzyczne kroki na scenie, by wkrótce wedrzeć się szturmem do programu Must Be The Music i z powodzeniem zorganizować sześć edycji festiwalu Materia Fest.

Podczas występu można było odnieść wrażenie, że ponad połowa zgromadzonej publiczności przybyła do "Bazyla" właśnie dla nich. Już od pierwszych minut artystom i fanom udzieliła się atmosfera beztroskiej zabawy. Z pozoru trudne w odbiorze kompozycje obfitujące w growl, krzyk i skomplikowane struktury dźwiękowe stały się pretekstem do szaleńczych okrzyków, charakterystycznych dla metalowych koncertów "młynków" oraz "ścian śmierci". Fani dali z siebie wszystko, wspierając muzyków przez cały czas trwania występu, za co artyści odwdzięczyli się bardzo dobrą technicznie grą oraz rock and rollowym poczuciem humoru. Pod względem instrumentalnym na szczególną uwagę zasłużył jeden z gitarzystów, który zainspirowany twórczością zespołu Meshuggah prezentował piekielnie trudne do wykonania sekwencje oraz solówki na siedmio i ośmiostrunowych, przepięknych gitarach.

Obydwa supporty postawiły przed gwiazdą wieczoru niełatwe zadanie. Aby zyskać pełną uwagę zmęczonej zwariowanymi tańcami publiczności, Tides From Nebula musieli zaprezentować się z naprawdę najlepszej strony. Nie było jednak najmniejszych wątpliwości, że właśnie tak się stanie. Występy Macieja Karbowskiego, Adama Waleszyńskiego, Przemka Węgłowskiego i Tomasza Stołowskiego to dopracowane świetlno-dźwiękowe spektakle poruszające duszę i przenoszące słuchaczy w odległe galaktyki.

Brzmienie Tides From Nebula to wyjątkowa odmiana post rocka, pełna gitarowych dialogów, rytmicznych zmian tempa i wspaniałych melodii. Muzycy jak mało kto potrafią malować muzyczne pejzaże i obrazować przy pomocy dźwięków wspaniałości otaczającego nas świata. Ich twórczość wypełniona jest barwną paletą emocji – od smutku, melancholii i nostalgii, przez złość, aż po radość i euforię, które odczuwa się ze zwielokrotnioną intensywnością w momentach, gdy muzyka zostaje zgrana ze różnobarwnymi światłami.  

Koncerty w ramach "Knock Out Tour" były ukłonem w stronę wszystkich wiernych fanów, którzy od blisko dekady są wsparciem dla zespołu. Zespół zaprezentował setlistę marzeń, która spełniła oczekiwania nawet najbardziej wymagających słuchaczy. W sobotni wieczór wybrzmiało aż pięć kompozycji z debiutanckiego albumu "Aura", w tym wyczekiwany "Apricot", cztery z fenomenalnego "Safehaven", wliczając niewykonywany podczas poprzednich polskich tras utwór tytułowy (z wyjątkiem koncertu w Gdańsku), a także ukochane utwory z dwóch pozostałych wydawnictw, między innymi porywająca "Siberia" oraz ekspresyjny "Now Run". Występ muzycy zakończyli tradycyjnie brawurowym wykonaniem „Tragedy of Joseph Merrick”, podczas którego obaj gitarzyści ku uciesze fanów grają swoje partie wśród publiczności.

W ostatnią trasę przed przerwą zespół wyruszył już w pełnym składzie, z Adamem Waleszyńskim, który z powodów zdrowotnych był zmuszony zrezygnować z większości występów w 2016 roku. Na szczęście powrócił już do pełni sił i mógł czerpać radość ze spotkania z publicznością, dziękując zgromadzonym, z niemałym wzruszeniem, za przybycie nie tylko na ten koncert, lecz okazywanie sympatii przez wszystkie lata.


Pomimo osiągnięcia przez warszawski kwartet statusu zespołu światowego, muzycy pozostali skromnymi, uśmiechniętymi i otwartymi ludźmi, którzy traktują swoich sympatyków jak przyjaciół, zawsze chętnie zamieniając kilka zdań po koncercie, a nawet zapraszając na wspólne piwo. Ostatnia szansa na spotkanie z Tides From Nebula przed przerwą już 1 grudnia w Łodzi, podczas koncertu w Klubie Scenografia.