wtorek, 31 października 2017

GLOBALTICA 2017 - 21 lipca 2017, Gdynia, Park Kolibki



W dniach 19-23 lipca odbyła się trzynasta edycja festiwalu Globaltica, w gdyńskim Parku Kolibki. Jak co roku do wyboru były warsztaty, projekcje filmowe, spotkania z ciekawymi osobami oraz oczywiście koncerty. 


Na festiwal wpadłam tylko 21-go lipca, z różnych powodów. Jadąc do Gdyni miałam w głowie trzy istotne punkty piątkowego wieczoru – spotkanie z autorem „Raportu o Stanie Świata”, Dariuszem Rosiakiem z Trójki, koncert Estończyków z Trad.Attack! oraz występ bardzo lubianych przez Artura Orzecha Alsarah and The Nubatones. Tak się złożyło, że zostałam praktycznie do północy.

 Spotkanie z Dariuszem Rosiakiem

Pogoda w piątek od rana mocno dawała się we znaki – wszechobecna wilgoć i przelotne opady deszczu spowodowały, że spotkanie z Dariuszem Rosiakiem zamiast na polanie odbyło się w starym, powoli adaptowanym na przestrzeń kulturalną, budynku o uroczej nazwie „Tu Baza”. Bohater spotkania opowiadał bardzo interesująco o swoich książkach dotyczących życia i problemów społeczności na Bliskim Wschodzie („Ziarno i Krew”) oraz w Afryce („Żar”), a tematyka dotyczyła roli religii w kulturze rdzennych mieszkańców tych obszarów, wpływie i ingerencji krajów rozwiniętych na lokalną społeczność oraz postrzeganiu uchodźców w krajach Europy.
Bardzo pouczająca 1,5-godzinna rozmowa redaktora Radia Gdańsk z autorem trójkowej audycji dała wyraźny obraz współczesnego świata. Niestety pokazała również, że nie potrafimy słuchać ze zrozumieniem – po oficjalnej części ze strony publiczności pojawiły się bardzo jednostronne pytania, które dobitnie pokazały, że oczekujemy jasnego obrazu sytuacji w momencie, gdy nie ma możliwości jednoznacznego uproszczenia sprawy i na odpowiedź ma wpływ wiele czynników. 

Następnie przyszedł czas na muzykę. Na scenę główną kilkanaście minut po 19 wyszli Estończycy z Trad.Attack! Spodziewałam się po tym koncercie naprawdę ciekawych doznań, a to, co usłyszałam zaskoczyło mnie negatywnie. Zespół utrzymuje, że swoje inspiracje czerpie z archiwalnych nagrań starych estońskich pieśni tradycyjnych i łączy je ze współczesnymi muzycznymi trendami. Z założenia brzmi dobrze, lecz w rzeczywistości otrzymujemy mieszankę elektronicznych beatów, akustycznych instrumentów oraz…playbacku! Zamiast zwrócić uwagę słuchaczy na nietypowe instrumentarium, składające się z dud estońskich, drumli czy też 12-strunowej gitary akustycznej, muzycy postawili na irytujące nawoływanie publiczności do wspólnej zabawy. Najgorsze jest jednak to, że zespół chcąc brzmieć oryginalnie przesadził z ilością podłożonych głosów i przesterów. Może ich wytłumaczyć fakt, że są tylko triem, jednak znamy przykłady zespołów trzyosobowych, które nie potrzebują wsparcia nowoczesnych technologii.
Trad.Attack! 
Na drugi z koncertów tego wieczoru czekałam najbardziej. Alsarah – wokalistka z Sudanu wraz z przyjaciółmi z The Nubatones dała porywający występ, będący połączeniem brzmień orientalnych z elementami r’n’b, soulu, jazzu, bluesa czy popu. To muzyka, w której melodie grane na lutni oud współgrają z fenomenalnym brzmieniem akustycznych instrumentów perkusyjnych, pulsującym basem oraz amerykańską kulturą miejską. Delikatne, bujające rytmy i czarujący głos wokalistki stworzyły niepowtarzalną całość. Za jedyny minus można uznać fakt, że festiwalowy koncert trwał tylko godzinę. Połączenie tradycji z nowoczesnością widać było również w samym ubiorze artystów – kolorowe afrykańskie zwiewne materiały kontrastowały ze znanymi nam ubraniami z popularnych sieciówek. Alsarah mieszka obecnie w Brooklynie, co ma niebagatelny wpływ na jej akcent, gdy mówi po angielsku. Pomiędzy utworami wokalistka czarująco opowiadała o tym, jaki wpływ ma na jej życie miejsce, skąd pochodzi i przytaczała afrykańskie opowieści m.in. o Nilu. Wzywała też do szerzenia pokoju na świecie. 

 Alsarah i wspaniali The Nubatones
Jak zawsze poszczególne koncerty zapowiadał znany i ceniony, niestety obecnie były redaktor Trójki Wojciech Ossowski, który między wierszami dawał do zrozumienia, który z koncertów jest wart wysłuchania. O kolejnej artystce powiedział, że jej zespół miesza wszystko, jedynie z pominięciem tanga. To dało pewien sygnał, czego można się spodziewać po muzyce La Yegros.
Argentyńska wokalistka nie była chętna do wyjścia na scenę i potrzebowała specjalnego zaproszenia publiczności. Co więcej, niestety niewiele miała do powiedzenia artystycznie. Dla osób, które utożsamiają koncert z imprezą zapewne był to koncert wieczoru. Pomieszanie rapu, elektroniki, popu z brzmieniami rodem z wesela zdecydowanie nie zapewnia wrażeń kulturalno-estetycznych. Po kilku utworach, które wywoływały pusty śmiech pomieszany z niedowierzaniem w to, co się słyszy zdecydowaliśmy się zjeść późną kolację i skorzystać z jednego z okolicznych food trucków. 

Wieczór zakończyliśmy fragmentem koncertu Bollywood Brass Band, którzy jak sama nazwa mówi łączą elementy jazzu tradycyjnego z motywami rodem z Bollywood. Wyświetlające się na wielkim ekranie sceny z hinduskich filmów ciekawie współgrały z muzyką prezentowaną przez zespół, jednak bardzo późna pora i przejmujący chłód (14 stopni i wilgoć) spowodowały, że wybraliśmy powrót do domu. 

Wieczór mimo różnych opisanych niedogodności uważam za udany. Niezależnie od prezentowanej muzyki zawsze warto wybrać się na taki festiwal jak Globaltica, aby odczuć na własnej skórze niepowtarzalny klimat samego wydarzenia, jak również móc zapoznać się z kulturą innych krajów, z którą nie mamy do czynienia na co dzień. 2 lata temu odkryłam Ajinai, do których twórczości wracam nadal, w tym roku takim odkryciem jest Alsarah.

Posłuchaj fragmentu: Alsarah & The Nubatones - Ya Watan